Lekcja pokory została zaliczona
W pierwszym meczu tego roku Jakub Kałuziński zobaczył czerwoną kartkę. Na kolejny występ czekał blisko trzy miesiące.
Wszystko co złe dla pomocnika Lechii miało miejsce w 36. minucie meczu z Jagiellonią (0:2). W jednej z akcji, walcząc o piłkę, młodzieżowiec uderzył łokciem Jesusa Imaza, za co sędzia Bartosz Frankowski wyciągnął żółty kartonik. To upomnienie wyraźnie nie spodobało się zawodnikowi gdańszczan, który ostentacyjnie odbił piłkę pięścią, jednocześnie komentując decyzję arbitra. Ta reakcja kosztowała pomocnika drugą kartkę i koniec gry. Jak się okazało, także w kolejnych dziewięciu spotkaniach.
– W tej sytuacji mogło się skończyć na słownym upomnieniu. Nie usprawiedliwiam postępowania Kuby, bo nie należy się zachowywać w ten sposób, ale to była druga żółta kartka. Uważam, że sędziowie również powinni uczestniczyć w procesie wprowadzania młodych zawodników do ekstraklasy i z większym zrozumieniem do nich podchodzić – bronił piłkarza po meczu trener Piotr Stokowiec. Jednak od tej pory miejsce Kałuzińskiego w środku pola zajął Jan Biegański. I właśnie jego zmienił 18-latek w przerwie ostatniego meczu z Piastem (2:2).
– Początkowo czułem frustrację, bo szczerze mówiąc, w pierwszej chwili nie widziałem żółtej kartki za uderzenie łokciem,
MECZÓW
rozegrał w ekstraklasie Jakub Kałuziński. Dwa z nich w pełnym wymiarze czasowym.
więc byłem zdziwiony czerwoną – wspomina Kałuziński. – Jednak potem na spokojnie obejrzałem tę sytuację i nie mam żalu do sędziego, bo wiem, że popełniłem błąd. Sądziłem, że będę musiał ponieść konsekwencje tego zdarzenia, bo osłabiłem zespół. To był start sezonu, liczyłem się z tym, że aby odzyskać zaufanie trenera, muszę dalej ciężko pracować na treningach. Nie myślałem o tym, co było, tylko czekałem na szansę. Cieszę się, że ponownie zagrałem – dodaje piłkarz. Sobotnie starcie także prowadził Frankowski, ale jak zapewnia pomocnik, panowie nie wracali do tamtej sytuacji. – Podaliśmy
sobie ręce na przywitanie, kiedy wchodziłem na boisko. Sędzia robił swoje, ja swoje – przekonuje. Kałuziński wypadł dobrze, nie wyglądał na kogoś, kogo paraliżowałby stres. Imponował dokładnością podań – 19 z 20 było celnych. Kałuziński to jeden ze zdolniejszych wychowanków Lechii w ostatnich latach, a być może nawet całego Trójmiasta. – Z perspektywy tego, czego doświadczyłem, pracując w projekcie Top Talent, w którym Kuba uczestniczył, mogę powiedzieć, że niewątpliwie jest to bardzo utalentowany chłopak. Ma predyspozycje do gry kombinacyjnej. Jego problemem jest to, że mało gra. Od nieszczęsnego spotkania z Jagiellonią dopiero teraz pojawił się na boisku. Na młodych zawodników trzeba stawiać odważnie – zwraca uwagę Bogusław Kaczmarek, który od lat jest związany z gdańskim klubem – jako piłkarz, a później trener. – W pracy z młodymi zawodnikami muszą być zachowane proporcje między szkoleniem indywidualnym a trenowaniem z zespołem. Zwłaszcza że wiek kalendarzowy a biologiczny to w przypadku młodzieży spora różnica. W Polsce te proporcje są wyraźnie zachwiane – podkreśla szkoleniowiec.