NASI SIATKARZE WCZORAJ ŚLUBOWALI, DZISIAJ RUSZAJĄ DO TOKIO. CEL TO MEDAL. – WIERZĘ, ŻE MOŻEMY TO ZROBIĆ – MÓWI TRENER VITAL HEYNEN.
Selekcjoner Vital Heynen podkreśla, że celem jest medal olimpijski. Do pierwszego meczu w igrzyskach pozostało 11 dni.
Kontrakt Vitala Heynena na prowadzenie reprezentacji Polski miał obowiązywać do 2020 roku, ale ze względu na przełożenie rywalizacji w Tokio Biało-czerwoni pracują z Belgiem o 12 miesięcy dłużej. Gdy zaczynał jako selekcjoner Polaków, zapowiadał, że przyszedł, by poprowadzić nasz zespół do podium w Japonii. Najważniejszy egzamin zbliża się wielkimi krokami. W rozmowie z „PS” tuż przed wylotem do Kraju Kwitnącej Wiśni Heynen opowiada o formie drużyny, trudnej decyzji dotyczącej dwunastki na igrzyska i ewentualnej dalszej współpracy z zespołem dwukrotnych mistrzów świata. EDYTA KOWALCZYK: To prawda, że pierwszy raz brał pan udział w ślubowaniu olimpijskim? VITAL HEYNEN: Tak, kiedy prowadziłem kadrę Niemiec, to przed igrzyskami w Londynie nie mieliśmy takiej uroczystości jak ta poniedziałkowa z reprezentacją Polski. Wszyscy byliśmy ubrani jednakowo, a razem z nami ślubowali żeglarze czy pływacy. To było niesamowite, bo mogliśmy się poczuć jak jedna wielka drużyna, łącząc sportowców innych dyscyplin. W czasach pandemii ta jedność jest tym bardziej ważna. I poczucie, że wspólnie lecimy do Tokio zdobywać medale dla Polski.
Co pan czuje tuż przed wylotem do Japonii?
Cieszę się, że w końcu tam jedziemy, poczujemy emocje, wybierzemy się do naszego centrum treningowego na ostatnie przygotowania.
Jak patrzę na zespół, to widzę jak bardzo chłopaki są pełni wiary w to, że możemy coś osiągnąć w Tokio. Obaw nie mam żadnych.
Wierzę, że możemy w końcu to zrobić.
To czyli co? Zdobyć medal olimpijski po 45 latach.
Od 8 lutego 2018, czyli od momentu podpisania przez mnie umowy, cel jest jeden: medal w Tokio. Jednak w pracy nigdy nie używałem igrzysk jako wymówki.
Ucieszy pana jakikolwiek kolor?
Tak, choć jak dobrze wiecie – nie lubię za bardzo innych krążków niż złote.
Odlicza pan dni do finału olimpijskiego czy tylko do ćwierćfinału? Tej granicy na igrzyskach Polska już od dawna nie może przełamać.
Kluczową datą będzie dla nas 3 sierpnia. To wtedy pomiędzy godziną 9 a 21 czasu japońskiego rozegramy swój ćwierćfinał. Wiemy, jak ważne będzie dla nas to spotkanie. W końcu naszym rywalem zostanie zespół z „grupy śmierci”. Co ciekawe, gdy 45 lat temu polscy siatkarze zdobywali olimpijskie złoto w Montrealu, wtedy nie rozgrywano fazy pucharowej, a liczyła się tabela po wszystkich spotkaniach.
Przez trzy ostatnie lata poprowadził pan Polaków w siedmiu międzynarodowych turniejach, ale nawet gdy obroniliście tytuł mistrzów świata, i tak podkreślaliście, że to tylko etap w drodze po medal olimpijski. Teraz już nie będzie mówienia, że liczą się tylko igrzyska, bo oto przychodzi najważniejsza weryfikacja. Jest trudniej?
Od 8 lutego 2018 roku, czyli od momentu podpisania przeze mnie umowy, cel jest jeden: medal w Tokio. Jednak w pracy nigdy nie używałem igrzysk jako wymówki. Skoro z siedmiu turniejów przywieźliśmy pięć medali, a w szóstym zdobyliśmy olimpijską kwalifikację do Tokio, to znaczy, że wypełniliśmy nasz cel, jaki zakładaliśmy na poszczególne rozgrywki. Czasem nawet z nawiązką. W Lidze Narodów w 2018 roku co prawda nie stanęliśmy na podium, ale awansowaliśmy do turnieju finałowego, czego wtedy nikt się nie spodziewał. Czasami byliśmy mniej usatysfakcjonowani wynikiem, innym razem bardziej, ale nigdy nie byliśmy z niego niezadowoleni.
Igrzyska będą ostateczną weryfikacją tych czterech sezonów z reprezentacją Polski? Tokio to zamknięcie naszego trzyletniego projektu. Jeśli nie zdobędziemy medalu, to
Reprezentacja Polski to obecnie silna, zgrana grupa. Trener Vital Heynen ma w niej potężne armaty i ludzi do zadań specjalnych. Wierzymy, że ta grupa stanie w Japonii na podium. i tak będzie można powiedzieć, że mamy za sobą fantastyczny okres. Ze względu na to, że reprezentacja Polski co roku stawała ostatnio na podium wielkich imprez, można z pełnym przekonaniem powiedzieć, że należymy do światowej czołówki. Jeszcze cztery lata temu nie było to tak oczywiste.
Wybierając skład na mistrzostwa świata w 2018 roku już półtora miesiąca przed turniejem ogłosił pan wszystkie nazwiska, czym zaskoczył wszystkich. Tłumaczył pan wówczas, że zawodnikom to służy, bo trenują, mając większy spokój i komfort psychiczny. W tym sezonie dało się odczuć większe napięcie spowodowane walką o miejsce w olimpijskiej dwunastce?
Jedną z moich obaw było to, że wielu z graczy może się stresować, czy zdążą z formą na igrzyska. Rzeczywiście tę konkurencję dało się odczuć, ale w Lidze Narodów, która była naszym ostatecznym sprawdzianem przed ogłoszeniem dwunastki olimpijskiej, mniej więcej każdy już po dziewięciu spotkaniach (Polacy rozegrali w sumie 17 meczów w tegorocznej edycji VNL – red.) wiedział, czego może się spodziewać i co się święci w kontekście składu na najważniejszą imprezę czterolecia.
Pod koniec Ligi Narodów, czyli niespełna trzy tygodnie temu, podał pan 11 nazwisk tych, którzy polecą do Tokio. Decyzję o wyborze libero miał pan podjąć już po meczach o medale. Tymczasem w półfinale i finale zobaczyliśmy wyłącznie Pawła Zatorskiego, a Damian Wojtaszek nie dostał szansy, by wejść na boisko. Dlaczego?
Chciałem przedłużyć wybór, by dać Pawłowi i Damianowi równe szanse w walce o Tokio, zwłaszcza że drugi z nich wyjechał na kilka dni z Rimini, by być przy żonie, która rodziła dziecko. W związku z tym miał mniej czasu na trening i zaprezentowanie się w spotkaniach. Jednak dzień przed półfinałem Damian i Paweł wyszli z prośbą, bym nie trzy
mał ich dłużej w niepewności, bo to nie fair, że inni już wiedzą, a oni mają się denerwować. Wtedy postawiłem na Pawła. Powinniście widzieć, jak serdecznie uściskali się z Wojtaszkiem, gdy usłyszeli moją decyzję. Obaj darzą się ogromnym szacunkiem, choć rywalizowali ze sobą o wyjazd na tak ważny turniej. Jestem przekonany, że kiedy Damian wróci do kadry, wszyscy koledzy równie czule go powitają, bo cały czas jest częścią tej drużyny.
To była trudna decyzja?
Na pewno Wojtaszek ma niesamowity charakter, zarówno jako sportowiec, jak i człowiek. Zawsze daje z siebie sto procent, jest pozytywny, emocjonalny. Charakterem, sposobem bycia pewnie bliżej mi do Damiana niż Pawła, ale przed Tokio postawiłem na tego drugiego. Poza tym, żebym mógł podejmować decyzje, staram się utrzymywać pewien dystans między mną a zawodnikami czy pozostałymi członkami sztabu.
We wtorek lecicie do Japonii, a tam nie będzie już żadnych sparingów. Macie za sobą trzy mecze towarzyskie w Memoriale Wagnera, lecz z rywalami z dużo niższej półki. Czy jednak w którymś z tych spotkań zobaczyliśmy szóstkę, która 24 lipca rozpocznie mecz z Iranem? Szczerze przyznam, że nie mam pojęcia, na kogo postawię na otwarcie igrzysk. Teraz pracujemy nad szeroko pojętymi kwestiami drużynowymi. Nad indywidualną formą pracowaliśmy w trakcie Ligi Narodów i teraz już wiele więcej nie poprawimy, więc szlifujemy, by mechanizmy wewnątrz zespołu funkcjonowały
Czy będę dalej trenerem? Nie jestem człowiekiem, który rzuca słowa na wiatr, więc jeśli nie zdobędziemy medalu, to znaczy, że nie wykonałem swojego zadania.
na boisku jak najlepiej. Na tym etapie jestem zadowolony z jego dyspozycji.
Po tym sezonie dobiega końca pana umowa z reprezentacją Polski. Czy będzie pan dalej jej trenerem?
Nie jestem człowiekiem, który rzuca słowa na wiatr, więc jeśli obejmowałem kadrę mówiąc, że chcę z nią zdobyć olimpijski medal, a byśmy tego nie osiągnęli, to znaczy, że nie wykonałem swojego zadania. Jeśli z Tokio wrócimy z sukcesem, wówczas porozmawiam z zawodnikami, jak widzą przyszłość tej kadry.