MAJCHRZAK: W Tokio nie chcę być statystą!
Czołowy polski tenisista walczy o złoty medal MP, a niebawem ruszy do Japonii na turniej olimpijski. Nominację dostał w ostatniej chwili.
PIOTR CHŁYSTEK: Kilka dni temu dowiedzieliśmy się, że pojedzie pan na igrzyska, bo z rywalizacji wycofała się grupa wyżej klasyfikowanych w rankingu zawodników. Już od dawna podkreślał pan, że bardzo marzy o występie olimpijskim i teraz to marzenie się spełniło.
KAMIL MACHRZAK: Dokładnie. Jeden z moich celów został osiągnięty. W 2014 roku w Nankinie zdobyłem złoto w igrzyskach olimpijskich młodzieży i to był mój największy sukces z lat juniorskich w singlu. Teraz znów będę mógł walczyć o medale. Od małego oglądałem sport w telewizji, a igrzyska starałem się śledzić ze szczególną uwagą. W trakcie zmagań w Pekinie czy Londynie chciałem być ze wszystkim na bieżąco. Podczas igrzysk wszyscy najlepsi sportowcy świata zbierają się w jednym miejscu, by rywalizować nie tylko indywidualnie i pracować na własne nazwisko, ale też walczą dla kraju, a to już coś więcej. To czyni tę imprezę naprawdę wyjątkową! Zawsze chciałem być jej częścią i to nie w roli statysty. Mam nadzieję, że tak właśnie będzie. Ubolewam, że w Japonii nie będzie kibiców, ale musimy uszanować decyzję organizatorów. Z widzami na trybunach to jednak zupełnie inny sport. Wtedy jest inna atmosfera, a twój mecz i twoje zagrania mają sens, bo ktoś tym żyje. Nawet jeśli fani wspierają przeciwnika, to siłą rzeczy i tobie dają energię.
Wspomniał pan, że zawsze uważnie oglądał igrzyska. Coś pan zapamiętał w sposób szczególny? Którąś z dyscyplin śledził uważniej niż inne?
Zawsze lubiłem i cały czas bardzo lubię oglądać siatkówkę. Szkoda, że w ostatnich turniejach olimpijskich nie wiodło się naszej kadrze i zawsze odpadała w ćwierćfinale. Pamiętam za to jej sukcesy w MŚ i byłoby świetnie, gdyby w Tokio udało się to powtórzyć.
Po otrzymaniu informacji o olimpijskiej nominacji od razu skontaktowali się z panem organizatorzy igrzysk? Od razu musiał pan wskoczyć w jakieś specjalne tryby? Śledzi już pana jakaś aplikacja?
Za pośrednictwem Polskiego Komitetu Olimpijskiego, Polskiego Związku Tenisowego i ITF regularnie otrzymuję instrukcje, co mam teraz robić. Muszę być na bieżąco z tym wszystkim. Jakąś specjalną aplikację na igrzyska też wkrótce zainstaluję w swoim telefonie. Zobaczymy, z czym to się je. Wkrótce wybiorę się jeszcze do Warszawy, by przed wylotem złożyć olimpijską przysięgę.
Od kilku miesięcy współpracuje pan z trenerem Joakimem Nyströmem i ma swoją bazę w Szwecji. Często tam pan bywa w obecnych czasach?
Trenuję tam między turniejami. Wracam do Szwecji, by się przygotowywać do kolejnych występów, choć ostatnio długo mnie tam nie było, bo grałem tydzień w tydzień. Poza tym podróże dziś są bardziej skomplikowane niż dawniej. Co prawda już jesteśmy obeznani ze wszystkimi procedurami, choć są one uciążliwe. Ciągle testy, co kraj, to inne wymagania. Jest jak jest. W naszym sporcie musimy non stop się przemieszczać, więc to robimy.
W związku z koniecznością częstego podróżowania w środowisku tenisowym mówi się o obowiązkowych szczepieniach na koronawirusa?
Nie słyszałem, by był jakiś przymus. Obecnie jest tak, że zaszczepieni są zwolnieni z testów przez jakiś okres i mają kilka przywilejów, które trochę wpływają na komfort życia, ale de facto nic to nie zmienia. Nie wiem, jakie plany mają władze ATP czy WTA. Choć sam jestem już po szczepieniu, to mam nadzieję, że nie będą one obowiązkowe, że każdy będzie mógł dokonać wyboru.
Teraz uczestniczy pan w Narodowych Mistrzostwa Polski w Bytomiu. Zgodzi się pan, że prestiż tej imprezy wzrasta z każdym sezonem?
Z roku na rok rośnie pula nagród, turniej jest dobrze zorganizowany i wszystko jest na swoim miejscu. Może jedynie data mogłaby być trochę inna, ale najważniejsze, że wraz z pulą poprawia się też poziom rozgrywek. Wchodzi coraz więcej młodych graczy, którzy dzielnie walczą o swoje.