WISŁA KRAKÓW
PETER HYBALLA SKONFLIKTOWANY Z KOLEJNĄ DRUŻYNĄ. MY UJAWNIAMY KULISY JEGO PRACY PRZY REYMONTA.
Wostatnich dniach niemiecki szkoleniowiec wszedł w konflikt z zawodnikami swojego nowego zespołu, duńskiego Esbjerg fb. Wiele mówiono o zwolnieniu trenera z klubu, ale szefostwo przekonuje, że nadal mu ufa. – Bardzo dobrze wiedzieliśmy, co otrzymamy, kiedy zatrudnialiśmy Hyballę. Angażuje się na wielu polach i ma pasję. Oczywiście występują wyraźne skutki uboczne. Zdajemy sobie z tego sprawę. Przyjrzeliśmy się sytuacji i przyglądamy się jej nadal, ale nie zmienia to niczego, jeśli chodzi o nasz stosunek do pracy i sposób, w jaki chcemy grać – mówił w mediach dyrektor generalny klubu Michael Kalt. O specyficznych metodach pracy Niemca przekonano się pod Wawelem już minionej wiosny.
Zachować dystans
Zanim Peter Hyballa został szkoleniowcem Wisły, w Polsce przebywał głównie na konferencjach o skautingu i treningu młodych zawodników. Organizatorem szkoleń z udziałem Niemca był Grzegorz Koprukowiak. – Hyballa lubi stawiać wysokie wymagania i w ten sposób kreować rzeczywistość wokół siebie. Cechuje go bardzo merytoryczne podejście. Lubi wysoko zawieszać poprzeczkę i dlatego w taki sposób wymaga od innych. Jest jednocześnie bardzo bezpośrednim człowiekiem. Trzeba dobrze zrozumieć jego styl pracy i do pewnych uwag zachować zdrowy dystans – opowiada „PS” ekspert ds. skautingu. Koprukowiak przyznaje, że był jedną z osób, z którą skontaktowali się pracownicy pionu sportowego Wisły, aby otrzymać kontakt do Hyballi i uzyskać o nim więcej informacji. – Rozmawiałem z przedstawicielami klubu o tym, jaki jest warsztat trenera. Pytano również o jego charakterystykę i sposób pracy z zespołem oraz o możliwe oczekiwania. Wszystko przebiegło bardzo profesjonalnie, więc część ludzi z pionu sportowego miała świadomość tego, jaki jest styl pracy Hyballi – mówi. Według informacji „PS” Biała Gwiazda zintensyfikowała rozmowy z Niemcem jeszcze w tym samym dniu, w którym z posadą pożegnał się Artur Skowronek. Z trenerem skontaktował się wiceprezes Maciej Bałaziński. Szefowie Wisły mieli jeszcze kilka opcji, natomiast z uzyskanych informacji wynika, że
Hyballa był pierwszym wyborem klubu. Parę dni wymieniano się uwagami, kontaktami, a później spotkano się już w Krakowie i dogadano szczegóły umowy. Pierwsze rysy pojawiły się już zimą, gdy sprowadzony przez niemieckiego szkoleniowca Tim Hall po kilku dniach od podpisania umowy opuścił zespół Białej Gwiazdy. Według pierwszych relacji obrońca miał nie wytrzymać obciążeń i publicznie sprzeciwiać się trenerowi. Niektóre media informowały nawet o tym, że Luksemburczyk w trakcie zajęć wymiotował ze zmęczenia. – Chciałem podkreślić, że nigdy w klubie nie było takiej sytuacji. To kłamstwo – mówi w rozmowie z „PS” Vullnet Basha, czyli piłkarz, który latem rozstał się z Wisłą. Sytuacja z Hallem zakończyła się dla Białej Gwiazdy umiarkowanie szczęśliwie, bowiem Luksemburczyk rozwiązał umowę na dobrych warunkach dla klubu, ale najgorsze miało dopiero nadejść.
„Za dobry trener”?
Pierwsze 30 minut meczu z Piastem Gliwice i trzybramkowe prowadzenie Wisły dały nadzieję, że to rzeczywiście może być udana runda. Piłkarze trenera Hyballi wypuścili jednak prowadzenie z rąk. Już wtedy nastąpił pierwszy duży zgrzyt. – Na następny dzień po tym spotkaniu Hyballa podszedł do Michała Maka oraz Davida Niepsuja i powiedział, że mają 10 minut, aby zabrać swoje rzeczy i opuścić szatnię na stałe. Jednocześnie ciągle zaznaczał, że „może jest dla nich za dobrym trenerem”. Wtedy zrozumieliśmy, że jest z nim coś nie tak – opowiada Basha.
Pomocnik początkowo grał u Hyballi, został nawet przez niego wystawiony w podstawowym składzie na debiutancki mecz trenera, czyli derby Krakowa. – Na samym początku wszystko było w porządku. Mieliśmy dobre relacje, zanim moja przerwa spowodowana kontuzją zaczęła trwać coraz dłużej. Uraz zmienił wszystko w moich stosunkach z nim. Już wtedy szkoleniowiec miał zły kontakt z niektórymi piłkarzami w drużynie – podkreśla były reprezentant Albanii. – Hyballa dostał konkretne zadania: stawiaj na młodych i promuj ich, jednocześnie wprowadzając swój styl gry oraz gegenpressing – opowiada „PS” osoba znająca realia klubu. Niemiec zaczął grać większą liczbą młodzieży, za to w składzie brakowało miejsca dla m.in. Jakuba Błaszczykowskiego. Otoczenie Hyballi mówiło wtedy, że trener ma wrażenie, iż wszyscy zaczynają grać na jego zwolnienie z powodu różnicy zdań z byłym reprezentantem Polski.
Nie można się chować
Konflikt z kapitanem Białej Gwiazdy sięgnął zenitu pod koniec rundy, gdy w meczu z Lechem Poznań (1:2) wprowadzony z ławki Błaszczykowski zdobył gola z rzutu wolnego, minął niemieckiego szkoleniowca i pobiegł celebrować trafienie z Rafałem Boguskim oraz Kazimierzem Kmiecikiem, którego Hyballa chciał odsunąć od sztabu.
– Nie przeceniałbym różnych gestów i interpretacji mediów dotyczących poszczególnych rzeczy, a zwłaszcza tego, co się działo w drużynie – mówi w rozmowie z „PS” Jarosław Królewski, współwłaściciel Wisły. – Gdyby popatrzeć na to, ile rzeczy było prezentowanych w internecie i jakie głupoty trzeba było dementować, to myślę, że nie jest to warte naszego czasu. Serwisy plotkarskie mają wystarczająco dużo treści. Nie ma co się skupiać na pojedynczych przypadkach. Poza tym jako człowiek nie może pan się schować w dzisiejszych czasach za firmą. Każdy odpowiada za to, jak się prezentuje przed innymi i jak się zachowuje w określonych sytuacjach. Ludzie chcą pracować z ludźmi, a nie z jakimiś neonami – zaznacza w rozmowie jeden ze współwłaścicieli krakowskiego zespołu. Konflikt jednak dotknął nie tylko piłkarzy długo związanych z Wisłą, ale również młodzież, na którą Hyballa miał stawiać. – Trener podszedł do jednego z młodych zawodników Wisły i w obecności drużyny obwieścił, że jest „gównianym piłkarzem” i tylko dlatego gra w polskiej lidze, bo na boisku jest zarezerwowane jedno miejsce dla młodzieżowca – opowiada Basha. Albańczyk przyznaje, że być może właśnie przez Niemca nie jest już piłkarzem krakowskiego zespołu. – Kontuzję odniosłem z powodu zaleceń trenera przygotowania fizycznego Robina Adriaenssena. Wszyscy w klubie o tym wiedzą – mówi pomocnik, który w ostatnich dniach podpisał umowę z greckim AO Ionikos.
Sytuacja przy Reymonta jednak nie wyglądała tak zero-jedynkowo. Hyballę często krytykowano za jego transfery i wypominano, że żaden nie przyniósł zespołowi wymiernej korzyści. Tymczasem niemiecki szkoleniowiec polecił do Wisły Davida Mawutora, bo Biała Gwiazda po prostu... nie miała pieniędzy na innych piłkarzy. – To był zawodnik z polecenia i to absolutnie nie pierwszego wyboru – podkreśla człowiek z otoczenia Hyballi.
Bez pożegnania
Koprukowiak był jedną z osób, z którą klub się kontaktował przed zatrudnieniem Niemca, ale i on przyznaje, że Hyballa i Biała Gwiazda trochę się rozminęli. – Wisła Kraków miała swoje założenia, pomysły i cele dotyczące tej współpracy. Myślę, że zarówno trener, jak i klub byli wobec nich zgodni. Hyballa miał pomysł na wprowadzanie gegenpressingu i stawiania na młodzież. Natomiast to, co w mojej opinii nie funkcjonowało dobrze, to sposób realizacji tych założeń – przyznaje. Frustracja pod koniec współpracy była tak wielka, że Niemiec nawet nie pożegnał ze wszystkimi pracownikami Wisły. Królewski pytany o zwolnienie Hyballi odpowiada, że klub podjął taką decyzję po analizie. – Jest wiele metodologii, jak zarządzać zatrudnieniem w firmie i jedną z nich jest „hire fast, fire fast” („szybko zatrudniaj, szybko zwalniaj” – przyp. red.) i wtedy trzeba akceptować błędy oraz widzieć, że gdy pewne związki nie mają przyszłości, to nie ma sensu w tym trwać. Aktualizujemy metody, żeby dostosować je do tego, co chcemy zbudować – mówi współwłaściciel Wisły.
I chociaż decyzja o zwolnieniu Niemca była szybka, to można zastanawiać się, czy wcześniejsze rozważanie jego kandydatury nie powinno potrwać dłużej.