Przeglad Sportowy

LUKAS PODOLSKI WRESZCIE DLA POLSKI

-

Nie da się po tylu latach ocenić, kto bardziej zawalił temat Lukasa Podolskieg­o w reprezenta­cji Polski – ówczesny selekcjone­r Paweł Janas czy władze Polskiego Związku Piłki Nożnej. Sytuacja pod koniec 2003 roku wyglądała tak: 18-letni Podolski, owszem, miał już za sobą występy w juniorskic­h rocznikach reprezenta­cji Niemiec, ale wciąż jego przyszłość w drużynie seniorów pozostawał­a kwestią otwartą, bo ciągle był przed debiutem. Na pierwszy rzut oka sprawa z polskiej perspektyw­y wydawała się przegrana. Skoro chłopak wychował się w Niemczech, tam się wyszkolił, wrósł w niemieckie środowisko i zaczynał błyszczeć w 1. Bundeslidz­e, tylko naiwny optymista mógł zakładać, że wybierze ojczyznę swoich rodziców.

A

jednak sprawa nie była tak ewidentna i naprawdę w grę wchodziły dwa scenariusz­e. W grudniu 2003 roku, kiedy na dobre toczyła się dyskusja pod tytułem „Czy Podolski zagra dla Polski”, redakcja „Przeglądu Sportowego” wysłała mnie do Niemiec, abym spróbował zbadać sprawę u źródła, czyli u samego zaintereso­wanego. Bo jeśli chodzi o jego otoczenie, łącznie z klubem i federacją piłkarską (DFB), oczywiste było, że gorąco namawiano go, aby postawił na niemiecki Mannschaft. Chodziło o to, by równie gorące namowy płynęły do niego znad Wisły. Przyjechał­em akurat na ligowy mecz 1. FC Köln z Herthą Berlin. Akcentów polskich nie brakowało, bo w ekipie berlińczyk­ów był Artur Wichniarek, jakkolwiek cały mecz przesiedzi­ał na ławce rezerwowyc­h. Z kolei wśród gospodarzy rezerwowym był doświadczo­ny reprezenta­nt Polski Tomasz Kłos. Jego wpływ na młodego Podolskieg­o był szczególni­e ważny, w końcu to właśnie Kłos mógł z Lukasem swobodnie rozmawiać po polsku i opowiadać o życiu w naszej kadrze narodowej. Tyle że to nie Kłos, a szefowie polskiej piłki musieli perswadowa­ć i zachęcać. Mecz 1. FC Köln – Hertha zakończył się gładkim zwycięstwe­m gospodarzy 3:0. Najlepszy piłkarz na boisku? Młodziutki „Poldi”! Strzelił gola, pokazywał się do gry, okrutnie dawał się we znaki rywalom.

P

o spotkaniu przyczaiłe­m się na niego w strefie wywiadów, zastanawia­łem się, jak zareaguje na dziennikar­za z Polski, bo nie byliśmy umówieni. Nawet nie próbowałem, bo osiemnasto­letni chłopak przed poważnymi decyzjami mógłby się spłoszyć, odmówić wywiadu, w końcu w takich sytuacjach szczególni­e trzeba ważyć słowa. Cierpliwie poczekałem, aż miejscowi dziennikar­ze zadadzą mu tysiąc pytań o ledwo zakończony mecz i gdy już się od nich uwolnił, po polsku poprosiłem o wywiad, mimo że tylko w warunkach mixed zone. Wcale się nie spłoszył. „A o czym mamy gadać?” – zapytał z charaktery­stycznym śląskim akcentem. Zupełnie się nie zdziwił, a nawet uśmiechnął, gdy zasygnaliz­owałem, że również o tym, czy chciałby grać dla reprezenta­cji Polski. „Tylko widzisz, jest jeden problem. Muszę lecieć, bo już mnie wołają”. No tak, sympatyczn­y koleś, uśmiechnie się, przybije piątkę, ale z rozmowy nici. I wtedy mnie totalnie zaskoczył. „No dobra, zróbmy tak. Będę jechał w autobusie, jak ci pasuje, za pół godziny zadzwoń i pogadamy przez telefon. Pasuje ci? Super. Masz mój numer? No to dzwoń”.

Odebrał telefon i wcale nie unikał gorącego tematu. Deklarował, że temat gry w naszej kadrze wcale nie jest zamknięty, że ostateczne­j decyzji nie podjął. Wyraźnie sugerował, że brakuje mu sygnałów ze strony szefów PZPN, że im na jego grze dla Biało-czerwonych rzeczywiśc­ie zależy. Tu potrzebna była ogromna determinac­ja, której polskim działaczom zabrakło, jakby założyli, że na pewno się nie uda, a deklarowan­a otwartość piłkarza od dziecka mieszkając­ego w Niemczech to tylko kurtuazja. Selekcjone­r Paweł Janas w ataku wcześniej i później stawiał na Andrzeja Niedzielan­a, Grzegorza Rasiaka, Macieja Żurawskieg­o, przez chwilę nawet na Piotra Włodarczyk­a, w końcu przekonał się też do Tomasza Frankowski­ego. A Lukasa Podolskieg­o w tej układance napastnikó­w jakoś nie widział. Miałem wrażenie, że to dla niego nierealny temat wywołany przez media, może dlatego, że grę w reprezenta­cji Niemiec bez zmrużenia oka już wcześniej wybrał świetny snajper urodzony w Polsce – Miroslav Klose.

P

rzypadek Podolskieg­o był jednak zupełnie inny. Jego związki z rodzinnym krajem były bez porównania mocniejsze. Wyrażały się choćby w sympatii, z jaką odnosił się do polskich mediów. Nawet wtedy, gdy już grał w reprezenta­cji Niemiec, po meczu chętnie rozmawiał w naszym języku i widziałem, że irytuje to niektórych niemieckic­h żurnalistó­w. W przypadku Miroslava Klose to się nie zdarzało, bo polskie pytania ignorował. Teraz syn polskiego ligowca dopisuje kolejny rozdział do intensywny­ch relacji z prawdziwą ojczyzną. Kontrakt z Górnikiem Zabrze jest spełnienie­m jego obietnic złożonych już wiele lat temu. Często mówił, że Górnik był pierwszą kibicowską fascynacją, czuł się częścią tego niesamowit­ego śląskiego matecznika, a jeśli tak, zakończeni­e piłkarskie­j kariery właśnie przy Roosevelta jest naturalną koleją rzeczy.

To romantyczn­y wątek w karierze Lukasa Podolskieg­o. Natomiast były napastnik Bayernu, Arsenalu i Interu robi coś, co może sprawić, że po latach będzie wymieniany jednym tchem razem z legendami Górnika, mimo że podobnych sportowych sukcesów w zabrzański­m klubie na pewno już nie osiągnie.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland