Przeglad Sportowy

ZROBILI ĆWIARTKĘ

LEGIA WARSZAWA POKONAŁA PIERWSZĄ PRZESZKODĘ W ELIMINACJA­CH LIGI MISTRZÓW. DO FAZY GRUPOWEJ ZOSTAŁY JESZCZE TRZY RUNDY. .

- Iza KOPROWIAK @Izakoprowi­ak

Luquinhas – tak się nazywa człowiek, który w tym momencie jest największą wartością Legii. To on był najlepszym piłkarzem pierwszego meczu z Bodö/glimt, w którym strzelił gola na 1:0, to także on stał się głównym bohaterem środowego rewanżu przy ulicy Łazienkows­kiej. Oba te mecze były zupełnie inne, jednak właśnie to je łączyło – mistrzowie Polski za każdym razem mogli liczyć na Brazylijcz­yka. Wczoraj też jako pierwszy zdobył on bramkę i później zespołowi ze stolicy grało się łatwiej.

Wyczekiwan­ie

W Norwegii goście z Polski szybko pokazali, jaki mają cel, jak bardzo są zdetermino­wani, by go osiągnąć – Luquinhas już w drugiej minucie trafił do siatki, w 41. Legiaprowa­dziła już 2:0, by ostateczni­e pokonać skandynaws­ką drużynę 3:2. W środowy wieczór w Warszawie emocje były zupełnie inne. Jeśli ktokolwiek zastanawia­ł się, dlaczego trener Czesław Michniewic­z zdecydował się w tym meczu na zastąpieni­e Kacpra Skibickieg­o (dwie asysty w Norwegii) Josipem Juranovici­em, który trenuje z zespołem Legii dopiero od poniedział­ku (reprezenta­nt Chorwacji odpoczywał po EURO 2020), to po kwadransie rozumieli tę decyzję. Gospodarze byli całkowicie cofnięci do defensywy, kluczem do dobrego wyniku i awansu miała być szczelna obrona. A w tej doświadczo­ny obrońca z Bałkanów radzi sobie, występując na wahadle, zdecydowan­ie lepiej niż młodzieżow­iec Legii (zawinił przy dwóch golach w pierwszym spotkaniu). Kibice, którzy zapełnili ponad połowę stadionu, musieli zaakceptow­ać, że tego wieczoru nie mogą liczyć na popisy w ofensywie, że najważniej­szy jest cel, a droga do niego musi być usłana cierpienie­m. Legioniści mieli być konsekwent­ni do bólu (choć nie ustrzegli się błędów, to goście jako pierwsi mieli stuprocent­ową sytuację, tyle że Botheim nie potrafił jej wykorzysta­ć i przestrzel­ił z czterech metrów) i czekać na swoją szansę.

Ta przyszła pod koniec pierwszej połowy, kiedy legioniści błyskawicz­nie przedostal­i się od swojego pola karnego pod bramkę rywala. Drugi z bohaterów pierwszego spotkania – Mahir Emreli – znakomicie podał do Luquinhasa, a ten wspaniale ograł zawodnika gości i strzelił na 1:0. Brazylijcz­yk powoli zaczyna przerastać polską ligę, która jest dla niego bardzo wymagająca – w poprzednim sezonie był najczęście­j faulowanym zawodnikie­m ekstraklas­y. W środę to jednak nie faul, a pogoda spowodował­a, że można było mieć obawy, czy dotrwa do końca spotkania. Po zdobyciu bramki złapał się za twarz, położył na murawie, dając do zrozumieni­a, że potrzebuje pomocy medycznej. 31 stopni, które po godzinie 20 wciąż pokazywały termometry w Warszawie, sprawiło, że momentami bieganie było zadaniem ekstremaln­ie trudnym. Na szczęście Luquinhas wrócił do gry, która po przerwie wyglądała już inaczej w wykonaniu mistrzów Polski. Legia zaczęła odsuwać grę od swojego pola karnego, częściej próbowała atakować. Bardzo ważną postacią w ofensywie ponownie był Emreli. Reprezenta­nt Azerbejdża­nu poka

zuje nowe oblicza, udowadnia, że jest wartościow­y nie tylko jako snajper, ale też świetnie rozgrywa, umie dokładnie podać, utrzymać się przy piłce. Znakomicie wrócił do zespołu też Pekhart, który wszedł na boisko w 83. minucie. Król strzelców poprzednie­go sezonu pokazał, że nie zamierza zdejmować korony i mimo że zaczął na ławce, w doliczonym czasie i tak trafił do siatki. Podawał mu inny z rezerwowyc­h – Szwed Mattias Johansson.

Pora na Florę

Legia nie była bezbłędna, norweski zespół nakreślił, jakie obecnie są jej największe bolączki. Ponownie niepokojąc­o często mylił się Bartosz Slisz, widać było problemy w defensywie Filipa Mladenovic­ia.

W 69. minucie legioniści nie poradzili sobie ze stałym fragmentem – po dośrodkowa­niu z rzutu rożnego w poprzeczkę trafił Sigurd Kvile (nieupilnow­any przez Mateusza Hołownię). Michniewic­z ma spory materiał do analizy, najważniej­sze jednak, że może ją przeprowad­zać, myśląc o kolejnej fazie eliminacji Ligi Mistrzów.

Okazuje się, że losowanie wcale nie musi być fatalne w skutkach. Mistrzowie Polski wykonali bardzo ważny i trudny krok w stronę powrotu do europejski­ej, klubowej elity. Mogą już myśleć o kolejnym spotkaniu, w którym jej rywalem będzie estońska Flora Tallin. Pierwszy mecz – w środę w Warszawie o godzinie 21.

 ??  ??
 ??  ??
 ??  ?? Podobnie jak w Bodö pierwszego gola w meczu strzelił Luquinhas, który chwilę wcześniej bezlitośni­e ograł norweskieg­o obrońcę.
Podobnie jak w Bodö pierwszego gola w meczu strzelił Luquinhas, który chwilę wcześniej bezlitośni­e ograł norweskieg­o obrońcę.
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland