Zapaliła się pierwsza lampka ostrzegawcza
W ostatnim tygodniu koszykarska reprezentacja USA przegrała tyle samo sparingów, co przez wcześniejsze 30 lat.
Po klapie i zaledwie siódmym miejscu w ostatnich mistrzostwach świata w 2019 roku przed igrzyskami w Tokio Amerykanie zbudowali mocniejszy zespół z kilkoma gwiazdami NBA. Bez wątpienia mają zdecydowanie najwięcej talentów spośród wszystkich uczestników turnieju olimpijskiego. To jednak nie oznacza, że w Japonii wygrają – o ile w ogóle – bez problemów. Mecze towarzyskie zapaliły pierwszą lampkę ostrzegawczą. Ekipa USA w Las Vegas najpierw uległa 87:90 Nigerii, a potem 83:91 Australii. We wtorek pokonała 108:80 Argentynę, co tchnęło w amerykańskich kibiców trochę optymizmu.
Wyniki tych meczów nie oddają oczywiście całkowicie wątpliwości odnośnie potencjału drużyny prowadzonej przez trenera Gregga Popovicha, bo wszystkie zespoły wiedzą, że na przełomie lipca i sierpnia w Tokio
odbędą się ważniejsze spotkania. Australijczycy po wygranej kilka dni temu po prostu przybili piątki i poszli do szatni. Towarzyska wygrana z USA już nie powoduje takiej euforii jak w 2004 roku, gdy po raz pierwszy udało się to Włochom. W latach 20022006 Amerykanie na trzech kolejnych turniejach mistrzowskich kończyli bez złota, ale od 2007 roku pozostawali niepokonani przez prawie 13 lat. Polegli dopiero w 2019 roku – najpierw towarzysko z Australią, a potem dwukrotnie podczas MŚ. Tamten zespół można było jednak uznać za średni, znaleźli się w nim nawet zawodnicy jak na standardy NBA przeciętni. Teraz takich nie ma, ale znaków zapytania nie brakuje. Najpoważniejszym może być brak odpowiedniej klasy podkoszowych i w tej kwestii trudno nawet obwiniać amerykański sztab o niewłaściwe decy
zje. Na ostatnich IO grali Demarcus Cousins i Deandre Jordan, którzy byli wtedy w okolicach szczytów swoich karier. Obecnie wśród najlepszych środkowych NBA dominują obcokrajowcy. Na liście 10 najlepszych takich zawodników pod względem efektywności w kończącym się właśnie sezonie był tylko jeden Amerykanin Bam Adebayo. Zawodnik Miami Heat znalazł się w kadrze na Tokio i ze względu na swoją wszechstronność oraz umiejętności defensywne może okazać się na igrzyskach kluczowym zawodnikiem.
Amerykanie przy okazji porażek sparingowych tradycyjnie narzekają, że ich reprezentacja nie jest tak zgrana jak inne występujące przez wiele lat w podobnym zestawieniu. W trakcie niedawnego wspomnianego okresu bez porażki starano się to niwelować stawiając na kontynuację składu. Obecnie trudno o tym mówić, a wręcz dziwacznie w tej sytuacji wygląda powołanie trzech graczy (Devin Booker, Khris Middleton, Jrue Holiday), którzy nawet do 22 lipca mogą walczyć w finale NBA. Middleton jest jednym z dwóch zawodników, którzy brali udział w MŚ 2019, tylko dwóch innych wystąpiło w IO 2016. Największe reprezentacyjne doświadczenie ma Kevin Durant, dla którego to już czwarte lato z kadrą. Poprzednie trzy kończył ze złotymi medalami – jednym na MŚ, dwoma w IO. Ten znakomity skrzydłowy Brooklyn Nets wydaje się największą nadzieją zespołu na trudne momenty. Będzie obok Luki Dončicia najlepszym graczem turnieju, ale Słoweniec ma obok siebie dużo słabszych kolegów.