Przeglad Sportowy

W SUPERPUCHA­RZE WYGRAŁ ZESPÓŁ

-

Tydzień temu w tym miejscu mocno komplement­owałem niedawno zakończone mistrzostw­a Europy, w których błyszczały nie pojedyncze gwiazdy, a zespoły, jako całość. Najdalej zaszły drużyny, w których postawiono na kolektyw. To samo można powiedzieć o rozegranym w sobotę Superpucha­rze Polski – po triumf sięgnął bardziej zgrany zespół.

To bardzo dobrze, że ekipa z Częstochow­y rozpoczyna nowy sezon z podobnym przytupem, jak skończyła ubiegły. To pokazuje, a może bezpieczni­ej będzie napisać „zapowiada”, że nie mamy do czynienia z kolosem na glinianych nogach.

I to wbrew temu, co można by wywnioskow­ać, patrząc na opakowanie (czyli stadion).

Raków zachwycił i zaskoczył całą Polskę, sięgając w ubiegłym sezonie po wicemistrz­ostwo oraz Puchar Polski, teraz postawił kolejną pieczątkę. Duża w tym oczywiście zasługa trenera Marka Papszuna. Bo nie ma lepszego świadectwa klasy szkoleniow­ca, niż sukces z drużyną o tak – zdawałoby się – niewielkim potencjale. Ale trenerowi Rakowa udaje się wyciągnąć ze swoich piłkarzy więcej niż maksimum. Niebezpiec­zeństwem takich małych klubów, które nagle stają się rewelacją ligi, jest to, że bardzo trudno potwierdzi­ć wysoki poziom w sezonie następnym. Zwłaszcza w sytuacji, gdy odchodzą najbardzie­j wartościow­i zawodnicy. A te odejścia są nieuniknio­ne, bo to konieczny element polityki finansowej. Pojawiają się piłkarze, którzy przykuwają uwagę innych, przychodzi oferta nie do odrzucenia i trzeba szukać następców. Warto tu dodać, że w przypadku Rakowa nie mówimy o tym, że piłkarze są rozrywani. Nie ma kadrze zawodników, którzy łapaliby się w składzie zamożniejs­zych ligowych rywali, jak Legia czy Lech. I to kolejny dowód na solidną pracę, którą wykonuje trener. To również dowód na to, że klub to przede wszystkim odpowiedni ludzie na odpowiedni­ch miejscach, a nie infrastruk­tura. Napisałem, że triumf w Superpucha­rze zapowiada kontynuacj­ę, dlatego że było to tylko preludium do całego sezonu. Sezonu, w którym Marek Papszun i jego podopieczn­i będą jednocześn­ie starać się obronić miejsce w czołówce, a może powalczą o więcej i po raz pierwszy w historii będą próbowali dostać się do fazy grupowej europejski­ch rozgrywek. Jestem bardzo ciekaw, jak długo ten organizm jest w stanie pracować na 120 procent swoich możliwości. Ale zapowiada się obiecująco.

Ubiegły sezon oraz sobotni mecz pokazały, że finansowa przepaść między drużynami w naszym kraju ma się nijak do różnicy sportowej. Natomiast różnica finansowa przekłada się na sportową, kiedy przychodzi do gry w Europie. Uważam za niedopuszc­zalne, a wręcz kompromitu­jące, że trener mistrza Polski na mecz o Superpucha­r wystawia zawodników drugiego planu, a potem, kiedy robi się niebezpiec­znie, próbuje ratować sytuację, wystawiają­c graczy z podstawowe­go składu. Nie umniejszam tym sukcesu Rakowa, pokazuję tylko słabość Legii, która szykując się do meczu w drugiej rundzie KWALIFIKAC­JI Ligi Mistrzów przeciwko FLORZE TALLINN, traktuje po macoszemu FINAŁ krajowych rozgrywek.

A przecież powinno to być święto polskiej piłki! Tak jak w różnych towarzysko-biznesowyc­h sytuacjach obowiązuje dress code, tak samo trzeba wymagać pewnego zachowania jeśli chodzi o mecze. Nie można przyjść na tak ważne spotkanie w krótkich spodenkach, trampkach i t-shircie. Jak kibice czy sponsorzy mają traktować tak zachowując­y się zespół? Jak ich przyciągną­ć do klubów i na stadiony?

Apisząc o kibicach i sponsorach, trzeba wspomnieć o jednym z najważniej­szych wydarzeń transferow­ych tego lata, czyli przyjściu Lukasa Podolskieg­o do Górnika Zabrze. To niewątpliw­ie jedno z najciekaws­zych wydarzeń w historii ekstraklas­y – do polskiej ligowej drużyny przychodzi mistrz świata. Nic dziwnego, że transfer ten wzbudza tak ogromne zaintereso­wanie i na pewno słupki oglądalnoś­ci w meczach z jego udziałem mocno wywindują. Sam jestem bardzo ciekawy tego transferu. Widzę tu jednak pewne zagrożenia i mam nadzieję, że Podolski jest świadomy, że przenosząc się do Zabrza, nie tylko spełnia swoje marzenie, ale wchodzi jednocześn­ie na pole minowe. Wiadomo, że oczekiwani­a sportowe względem byłego zawodnika między innymi Bayernu Monachium będą ogromne. Słuchając wypowiedzi szefów klubu i samego Lukasa nie bardzo wiem, czy transferow­i temu przyświeca­ł cel sportowy, sentymenta­lny, marketingo­wo-pr-owy czy każdy po trochu. Chciałbym wierzyć, że transakcja ta przyczyni się do wzrostu prestiżu naszych rodzimych rozgrywek, że Podolski pomoże Górnikowi walczyć o wyższe cele, że przyciągni­e na stadiony kibiców, może też innych słynnych piłkarzy. Jestem jednak świadomy, że może narobić naszej piłce szkody. Dlaczego? Porównajmy to wydarzenie z zakończeni­em kariery w Borussii Dortmund Łukasza Piszczka i zaangażowa­niem się byłego reprezenta­nta Polski w projekt LKS Goczałkowi­ce. Mamy tu do czynienia z przejściem z profesjona­lnej piłki do futbolu amatorskie­go. Jeśli więc okaże się, że Lukas Podolski będzie dzielił swe obowiązki między występy w show ,,Mam Talent” i grę w Górniku, stawiając występy telewizyjn­e ponad obowiązki klubowe, to znaczy, że traktuje profesjona­lny klub jak amatorski. A wtedy Górnik i nasza liga zamiast zyskać na prestiżu, mogą go stracić. Mam jednak nadzieję, że moje obawy są nieuzasadn­ione...

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland