Maria jest nieobliczalna
TOMASZ ŁYŻWIŃSKI: Stroje olimpijskie już spakowane i przygotowane do podróży?
KAROL SIKORSKI (TRENER MARII ANDREJCZYK): Wszystko gotowe. Stroje pasują, zresztą już nie pierwszy raz szyte na miarę, która się specjalnie nie zmienia. Wyglądają nieźle i są bardzo funkcjonalne, zrobione pod tamtejszy klimat. Mam nadzieję, że przyniosą nam szczęście.
Maria Andrejczyk jedzie na igrzyska w roli liderki światowego rankingu. To dobrze czy źle?
Tego tematu nie chcę rozwijać. Pomidor. Od rekordowego rzutu upłynęło sporo czasu. Była przerwa i wiele się wydarzyło w przygotowaniach. Teraz jesteśmy na dobrej drodze, by to wszystko poskładać.
Gdyby pan porównał poziom motoryczny Andrejczyk z maja, kiedy rzuciła 71,40, i z obecnego okresu, to jak to by wyglądało?
Motorycznie Majka bardzo szybko wraca do tej najwyższej dyspozycji. Szybkość już jest na poziomie takim jak na zgrupowaniu w Belek na przełomie kwietnia i maja. Na ostatnich treningach było widać, że wróciła moc i jeśli chodzi o motorykę, to jestem spokojny. Wiadomo jednak, że to tylko jedna ze składowych bardzo dobrych wyników. Druga kwestia to technika, nad którą trzeba pracować cały czas. Ze względu na problemy zdrowotne musieliśmy poprzestawiać w treningu kilka rzeczy, ale wszystko wraca szybko do normy. Wygląda już dużo lepiej niż choćby przed mistrzostwami Polski w końcu czerwca w Poznaniu, gdzie było spora niepewność, po długiej przerwie od rzucania.
Na późniejszych zawodach Diamentowej Ligi w Oslo i Monako już po tej niepewności nie było śladu...
Te mityngi dużo Majce dały. Szybko przekonała się, że może rywalizować i wygrywać z najlepszymi. Nie mówię tutaj o miejscach w klasyfikacji końcowej, bo pomysł z wyłanianiem zwycięzcy na podstawie wyników z ostatniej kolejki jest trochę chybiony, ale o realnych odległościach. W obu przypadkach Majka oddała najdłuższe rzuty i to się liczy. To ma duży wpływ na nastawienie mentalne.
Był pan zaskoczony, że już w pierwszym starcie sezonu Andrejczyk rzuciła ponad 71 metrów?
Niespecjalnie. Treningi w Turcji poprzedzające ten start pokazywały, że coś takiego może się wydarzyć. Po rzutach z niepełnego rozbiegu i bez adrenaliny startowej oszczep lądował często w okolicach 66–68 metra. Jeden ze znajomych trenerów powtarzał: „Chcę zobaczyć pierwszą Polkę, która rzuci powyżej 70 metrów”. Okazało się, że to było nawet
71 metrów. To miła niespodzianka na początek sezonu. Wiadomo, że nigdy nie uda się dokładnie przewidzieć wyników. Te dalekie rzuty zależą od wielu czynników, z warunkami pogodowymi włącznie. Nie co dzień rzuca się trzeci wynik w historii damskiego oszczepu. Nigdy przed zawodami nie planujemy, jak daleko oszczep powinien polecieć.
A jak daleko na treningach ten oszczep latał już po wyleczeniu kontuzji?
Rzucamy teraz trochę mniej, żeby nie przeciążać już zbytnio aparatu ruchowego, ale jest obiecująco. Oszczep na treningach lądował już poza granicą 60 metrów. Majka jest zawodniczką startową, która o wiele lepiej rzuca na zawodach niż na treningach. Tak naprawdę zarówno w eliminacjach jak i, mam nadzieję, w finale chodzi o jeden rzut. Majka pod tym względem jest nieobliczalna. W Rio była pięć lat młodsza i wszyscy pamiętamy, co zrobiła w eliminacjach konkursu olimpijskiego.
Kontuzja barku Andrejczyk stanowiła realne zagrożenie, że Maria może na igrzyska nie pojechać?
Aż takiego niebezpieczeństwa nie było. Można to bardziej określić jako dmuchanie na zimne. Mieliśmy tę kontuzję pod kontrolą. Kiedy okazało się, że pojawia się problem, było zejście z obciążeń, rozwiązanie problemu, a potem odbudowa organizmu. Teraz skupiamy się na szlifowaniu formy i dojściu do odpowiedniego luzu, na podstawie ciężkiej pracy wykonanej wcześniej. Start Majki w Tokio nie był zagrożony. Trzeba mieć na uwadze to, że różnego rodzaju urazy często towarzyszą sportowcom. Wyczynowców rzadko nic nie boli. Sytuacja w światowej czołówce oszczepniczek jest bardzo ciekawa. Pierwsza dziesiątka zawodniczek uzyskała najlepsze rezultaty między lutym a majem, więc niekoniecznie muszą być one odzwierciedleniem aktualnej formy. Kto pana zdaniem będzie największym zagrożeniem dla Andrejczyk i będzie walczył o medale w Tokio?
Był moment, że taką murowaną kandydatką była
Niemka Christin
Hussong, która niemal na zawołanie rzucała 68–69 metrów, ale jej ostatnie starty są rozczarowujące. To silna dziewczyna, widać jednak, że teraz ma problemy z dalekim rzucaniem. Może to być spowodowane ciężkim okresem treningowym, ale trudno to teraz ocenić. Na pewno zaskakuje słabsza postawa mistrzyni świata z Dohy Kelsey-lee Barber. Z Australijką coś jest nie tak, bo w ostatniej chwili wycofała się z konkursu w Monako. W tym towarzystwie jakby trochę odżyła rekordzistka świata Barbora Špotakova. Zawsze jest groźna, bo ma niesamowite doświadczenie i jest odporna na jakikolwiek stres. Ona podchodzi już do wszystkiego na luzie i się tym bawi, a z młodzieżą to różnie bywa. Wielką niewiadomą są Chinki. One dobrze wystartowały w kwietniu i na początku maja, a potem zniknęły. Prawdopodobnie też jakieś problemy zdrowotne ma Białorusinka Tacciana Chaładowicz, bo normalnie to rzucałaby na poziomie 63–65 metrów, a u niej ten oszczep ląduje trochę bliżej. Schowała się też gdzieś mistrzyni olimpijska Chorwatka Sara Kolak, która miała tylko jeden start w tym sezonie, dlatego teraz tak naprawdę trudno jest realnie ocenić układ sił w światopowyżej
wej czołówce. Na pewno będą jakieś niespodzianki. Zawodniczką, która w każdej chwili może odpalić, jest Łotyszka Lina Muze. Pokazała na początku sezonu trochę swych możliwości (64,81 – przyp. red.), jest silna i stać ją na dalekie rzucanie. Również jej koleżanka Anete Kocina to zdolna zawodniczka.
Wszystkich w Japonii czekają niezwykłe zawody, bo rywalizacji o najbardziej prestiżowe tytuły w świecie sportu na stadionie nie zobaczy ani jeden kibic…
To trochę martwi. W ogóle wszystkie te restrykcje wynikające z procedur covidowch mocno wpłyną na funkcjonowanie całej olimpijskiej społeczności. Japończycy są bardzo skrupulatni pod tym względem. Już dostaliśmy dwie aplikacje, które musieliśmy zainstalować, aby ułatwić im kontrolę covidową. Również tuż przed wyjazdem musieliśmy zrobić w kraju serię testów, pomimo że na miejscu też będziemy intensywnie badani. Na pewno te igrzyska będą również dużym wyzwaniem dla psychologów. Zawodnicy nie będą mieli wokół siebie atmosfery sprzyjającej
Mieliśmy kontuzję pod kontrolą. Start w Tokio nie był zagrożony. Różnego rodzaju urazy często towarzyszą sportowcom. Wyczynowców rzadko nic nie boli.
„nakręcaniu się”, tym bardziej że społeczeństwo japońskie nie jest zbyt przychylnie nastawione do tych igrzysk.
Brak widzów na trybunach może u niektórych zawodników przełożyć się na słabsze wyniki?
Myślę, że tak. Co innego startować na jakimś kameralnym stadionie, nawet jak jest nie za wielu widzów, a co innego na wielkim obiekcie, ale zupełnie pustym. Eliminacje często odbywają się rano, bez tłumu widzów, finał jednak to już co innego… W takiej sytuacji trzeba być mocno skoncentrowanym na samym konkursie. Nie tylko oszczep, ale też większość innych konkurencji potrzebuje pewnego rytmu i atmosfery, która zwykle zapewnia publiczność. Na stadionie na pewno będziemy klaskać, ale czy uda nam się zastąpić te tłumy? Może być ciężko.
Igrzyska to największy sportowy spektakl świata, a ich zwycięzcy zwykle zostają bohaterami narodowymi. Olimpijskie medale są marzeniem sportowców, ale nie wszystkich. Są też gwiazdy, u których hierarchia sportowych wartości jest zupełnie inna. Dlatego dla jednych nieobecność w Tokio jest wielkim życiowym dramatem, a dla innych okazją do wakacji i odpoczynku. Oto lista wielkich nieobecnych japońskich igrzysk.
CHRISTIAN COLEMAN
Najszybszy człowiek świata z igrzysk w Tokio wykluczył się sam. Mistrz globu na 100 metrów trzykrotnie w ciągu 12 miesięcy unikał kontroli antydopingowej. Trzecia wpadka była kuriozalna, bo kiedy kontrolerzy przyjechali do niego z niezapowiedzianą wizytą (ale o ściśle określonej wcześniej porze), Amerykanin akurat wybrał się na zakupy do centrum handlowego. Potem miał pretensje, że na niego nie poczekano. Dostał 2 lata dyskwalifikacji. Karę skrócono potem do 18 miesięcy.
SERENA WILLIAMS
Słynna tenisistka podczas Wimbledonu zakomunikowała oficjalnie, że w Tokio nie wystąpi. Amerykanka ma na koncie indywidualne złoto oraz trzy tytuły olimpijskie wywalczone w deblu z siostrą Venus. Czterdziestolatka nie podała żadnych konkretnych powodów rezygnacji, ale wcześniej wspominała, że problemem mogą być ograniczenia covidowe szykowane przez Japończyków. Na igrzyska chciała przyjechać z córką. – Nie jestem w stanie spędzić bez niej nawet 24 godzin – tłumaczyła zwyciężczyni 23 turniejów wielkoszlemowych.
THOMAS RÖHLER
Niemiecki oszczepnik to mistrz Europy, mistrz olimpijski z Rio de Janeiro i zawodnik regularnie rzucający ponad 90 metrów, czyli poza granicę nieosiągalną dla większości rywali. Doznał na treningu kontuzji i w tym roku praktycznie nie startował. Podczas czerwcowych mistrzostw Niemiec oddał jeden spalony rzut i wycofał się z zawodów. – Chciałbym uprawiać ten sport na najwyższym poziomie jeszcze przez kilka lat, a start w igrzyskach byłby zbyt dużym ryzykiem – powiedział.
NEYMAR JR
Neymar Jr miał duży udział w zdobyciu przez Brazylię pierwszego złotego medalu olimpijskiego w piłce nożnej podczas igrzysk w ojczyźnie w 2016 roku. Zrezygnował jednak z ubiegania się o miejsce w zespole na Tokio 2020 po tym, jak jego klub PSG odmówił zwolnienia go na rozgrywki w Japonii. Ponieważ turniej olimpijski nie jest imprezą rozgrywaną pod auspicjami FIFA, to do klubów należy decyzja, czy puszczą piłkarzy, czy nie.
ALISTAIR BROWNLEE
Brytyjski triathlonista zdobywał złoto na dwóch poprzednich igrzyskach i miał ochotę powtórzyć to także w Tokio. Sztuka się nie uda, bo podczas czerwcowych zawodów kwalifikacyjnych Triathlon World Championship Series w Leeds został wykluczony z imprezy za „podtapianie” amerykańskiego rywala.
Zapewniał potem, że zdarzenie było całkowicie niezamierzone.
ROGER FEDERER
Jeden z najlepszych tenisistów w historii przegrał z kontuzją kolana. W ubiegłym roku miał je operowane dwa razy. Po niedawnym występie na Wimbledonie podjął decyzję, że do Tokio nie pojedzie. – Niestety poczułem w trakcie sezonu na trawie, że kolano boli. Jestem niesamowicie zawiedziony, że nie zagram w Tokio. Występowanie w barwach Szwajcarii jest dla mnie zawsze wielkim honorem i czekam na takie turnieje – powiedział zwycięzca 20 turniejów wielkoszlemowych.
DUSTIN JOHNSON
Golfista nr 1 na świecie, triumfator ubiegłorocznego Turnieju Masters i zwycięzca 24 imprez najbardziej prestiżowego cyklu PGA Tour poczuł się ostatnio bardzo zmęczony. Był na liście uczestników igrzysk, ale się wycofał. – Gram nieprzerwanie od dłuższego czasu, potrzebuję przerwy, a także skupiam nie mocno na PGA Tour – stwierdził amerykański gwiazdor. Jako powód podawał też obawy przed covidem oraz to, że… podróż między USA a Japonią byłaby zbyt długa i wyczerpująca.
MO FARAH
Po zdobyciu czterech złotych medali olimpijskich na dwóch kolejnych igrzyskach (w biegach na 5000 i 10 000 m) Brytyjczyk urodzony w Somalii postanowił robić karierę w maratonie. Był niezły, ale świata nie zawojował. Biegacz z tytułem szlacheckim postanowił więc wrócić na bieżnię, tyle że świat już mocno mu uciekł. Mający 38 lat ośmiokrotny medalista mistrzostw świata nie zdołał wypełnić minimum kwalifikacyjnego na dystansie 10 000 m.
CAROLINA MARIN
Hiszpańska badmintonistka to trzykrotna mistrzyni świata i złota medalistka z Rio w grze pojedynczej. Tytułu z 2016 roku w Tokio jednak na pewno nie obroni z powodu kontuzji lewej nogi. Na początku 2020 roku okazało się, że ma zerwane więzadła krzyżowe i uszkodzoną łąkotkę. Choć czasu do przesuniętych igrzysk w Tokio było sporo, to uraz był zbyt poważny.
PETER SAGAN
Słowackiemu kolarzowi do kolekcji brakuje już tylko olimpijskiego medalu, ale na pewno nie zdobędzie go w Tokio, choć mocno na to liczył. Trzykrotny mistrz świata upadł tak pechowo na trasie tegorocznego Tour de France, że uszkodził kolano. Przejechał jeszcze kilka etapów, a potem się wycofał i trafił do szpitala na operację.
CASTER SEMENYA
Dwukrotna mistrzyni olimpijska w biegu na 800 metrów zaczęła mieć problemy, kiedy wprowadzono restrykcyjne przepisy dotyczące kobiet z zaburzeniami rozwoju płci (DSD). Początkowo walczyła o ich zniesienie, ale przegrała w sądzie i Trybunale Arbitrażowym ds. Sportu (CAS). Stanęła przed wyborem: albo medycznie ograniczyć poziom testosteronu, albo zrezygnować ze startów na dystansach od 400 m do jednej mili. Początkowo próbowała swych sił w biegu na 200 metrów, a ostatnio na 5000 m. Kwalifikacji nie udało się zdobyć.
RAFAEL NADAL
Hiszpański tenisista zdobył olimpijskie złoto w singlu (Pekin 2008) i deblu (Rio 2016) i uznał, że tyle trofeów z igrzysk wystarczy. O rezygnacji z Tokio poinformował po porażce w półfinale French Open. Zwycięzca 20 turniejów wielkoszlemowych uznał, że to czas, by oszczędnie gospodarować siłami.
OŁEH WERNIAJEW
W organizmie ukraińskiego gimnastyka wykryto zabronione meldonium. Mistrza olimpijskiego z Rio de Janeiro w ćwiczeniach na poręczach czeka czteroletnia dyskwalifikacja. Zawodnik, który w 2016 roku w Rio zdobył także srebrny krążek w wieloboju, nie przyznaje się do złamania przepisów i zapowiedział odwołanie do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu.
były menedżer Apatora i Falubazu
{SILVERSTONE }