Wszystkie ręce na pokład
My jeszcze zagramy w grupie europejskich pucharów – powiedział kilka miesięcy temu prezes Legii Dariusz Mioduski. Powtórzył słowa sprzed roku, dwóch, trzech, czterech. Z każdym sezonem puchła lista „legijnego wstydu”, czyli klubów, które eliminowały drużynę w przedbiegach fazy grupowej. Pojawiły się na niej zespoły z Luksemburga, Mołdawii, Kazachstanu, Cypru i Azerbejdżanu. Z każdą wstydliwą porażką pęczniała również lista szkoleniowców, którzy płacili najwyższą cenę za brak kwalifikacji do grupy. Przed niespełna rokiem, będący na granicy desperacji prezes Mioduski w trybie natychmiastowym zwolnił Aleksandara Vukovicia i „na wariackich papierach” zatrudnił prowadzącego młodzieżówkę Czesława Michniewicza, który nie spodziewał się telefonu od właściciela Legii w tamtym momencie. Mieszkający w Gdyni, kojarzony z Amicą (był jej piłkarzem) oraz Lechem ( pierwsza samodzielna praca w roli pierwszego trenera), przyjechał do Warszawy i został chłodno przywitany przez kibiców. Nie zdążył się zapoznać ze specjalnie przyszykowaną „oprawą”, bo kiedy zaczynał stałą pracę w klubie z ulicy Łazienkowskiej, fanów wygonił z trybun COVID-19. Przez niespełna rok Michniewicz pokazał klasę, warsztat i umiejętności. Przekonał do siebie wszystkich dookoła, z piłkarzami na czele. Bez problemów zdobył mistrzostwo, ulepił i poskładał zespół po swojemu, choć co chwila odchodzili piłkarze, a zimowe wzmocnienia były osłabieniami.
I oto latem legioniści ruszyli w kolejną podróż do grupy. W tym roku ma być odrobinę łatwiej, bo powstała Liga Konferencji, ale liczba uczestniczków rozgrywek grupowych zwiększyła się tylko o 16 klubów (było 32 w LM i 48 w LE od teraz będzie 32 w LM, 32 w LE i 32 w LK). Już pierwszy przeciwnik – Bodö/ Glimt – wywołał dreszcz strachu i niepewności, bo to był najsilniejszy zespół, na który mogła trafić warszawska drużyna. Legia wyeliminowała Norwegów nie zostawiając złudzeń, kto jest lepszy. Flora Tallin, z którą gra w II rundzie, jest łatwiejszym rywalem. Pokonanie Estończyków oznacza udział w grupie LK, w której pieniądze są niewiele mniejsze niż w Lidze Europy. Michniewicz powinien wypełnić postawiony przed sobą cel minimum, ale to nie znaczy, że będzie mógł spać spokojnie, bo „doradcy” szepczą i sączą prezesowi do uszu różne dziwne podpowiedzi. Hasło „cała Legia zawsze razem” powinno obowiązywać teraz bardziej niż kiedykolwiek. I to wszystkich w klubie ze stolicy.