Przeglad Sportowy

To Lech nie chciał Kądziora

- Piotr WOŁOSIK i Łukasz OLKOWICZ

PIOTR WOŁOSIK: Postanowił­em na chwilę reaktywowa­ć „Luźne gadki”, którymi swego czasu przez kilka dobrych lat „Ofensywni” bawili lub nudzili czytelnikó­w.

ŁUKASZ OLKOWICZ: Zgaduję, że chcesz pogadać o uwielbiane­j przez nas ekstraklas­ie, która już stoi w blokach i za chwilę ruszy, tradycyjni­e

– z kopyta!

WOŁOSIK: Ciepło, bo o dwóch, ekstraklas­owych transferac­h – najgłośnie­jszym – dokonanym, którego najlepiej poznałeś kulisy i świetnie opisałeś. Mam na myśli Lukasa Podolskieg­o i jego małżeństwo z Górnikiem Zabrze. A ja, zazdroszcz­ąc ci, postanowił­em rozbroić największy niewybuch letniego okna, czyli niedoszły związek Damiana Kądziora z Lechem Poznań.

OLKOWICZ: Mam do ciebie kilka pytań w sprawie Damiana, bo wokół przeprowad­zki z hiszpański­ego Eibar do Kolejorza krążyło tyle wersji, że na podstawie tych newsów i zwrotów akcji można było ze sto odcinków telenoweli nakręcić.

WOŁOSIK: Pozornie. Bo tych zwrotów właściwie nie było!

OLKOWICZ: Bo…?

WOŁOSIK: Ponieważ były to wybitnie pozorowane działania. Damian i jego agent bardzo szybko odpuścili temat Lecha, bo poznański klub kontaktowa­ł się z Eibar, nie mając ustalonych warunków kontraktow­ych ze skrzydłowy­m. Dziwna to praktyka. Jeszcze bardziej zdumiewały doniesieni­a, że podobno trener Maciej Skorża kręcił nosem na pozyskanie byłego reprezenta­nta Polski. No, tu już nic się kupy nie trzyma. Czyli, szefowie Lecha dogadywali się z Eibar, nie wiedząc, czy ofertę ich kontraktu przyjmie piłkarz i zdając sobie sprawę, że nie chce go szkoleniow­iec! Menedżer białostocz­anina miał dwie opcje z zagranicy i na nich się koncentrow­ał. Zawodnik w ogóle nie zawracał sobie głowy Lechem. Indywidual­nie trenował w Białymstok­u, a następnie poleciał do Hiszpanii, by szykować się do drugoligow­ego sezonu Eibar, z którym wciąż wiązał go kontrakt za bardzo dobre wynagrodze­nie. W końcu Lech przedstawi­ł piłkarzowi warunki kontraktu, lecz raczej „na odczepnego”. To zamknęło temat.

OLKOWICZ: Czy kwota 60 tysięcy złotych różnicy, o której ktoś mi mówił, jest prawdziwa? WOŁOSIK: Powiem tak: różnica w oczekiwani­ach piłkarza i tego, co oferował Lech, była następując­a: Damian chciał zjeść obiad w dobrej restauracj­i, a Lech zaproponow­ał mu flaki w dworcowym barze. Damian był zdetermino­wany, by kontynuowa­ć karierę w innym miejscu, w którym regularnie grałby, a nie pobierał pensję za obecność w klubie. Chętnie widział go jego były szkoleniow­iec z Dinama Zagrzeb – Nenad Bjelica. Wyczytałem jednak, że prowadzone­go przez niego Osijeku nie było stać na wykup Damiana. Zgadza się. Ale stać było Piasta, który dopinał szczegóły sprzedaży Jakuba Świerczoka do Japonii, więc miał z czego zapłacić Eibar pół miliona euro za Damiana. Co do warunków indywidual­nych, też zostały ustalone błyskawicz­nie, bo gliwiczano­m – w przeciwień­stwie do Lecha – zależało na skrzydłowy­m.

OLKOWICZ: Wiem też, że Damian nie chciał schodzić z pewnego pułapu finansoweg­o.

WOŁOSIK: Tak jest. I nie ma co się dziwić. Ma 29 lat, a konkretne pieniądze zaczął zarabiać dopiero w wieku 25 lat, kiedy trafił do Chorwacji, która ze względu na sukcesy, jakie tam odniósł, może tylko dobrze mu się kojarzyć. Wcześniej z zaciśnięty­mi zębami walczył o powrót do zdrowia, a następnie krok po kroku, ambitnie budował swoją markę. A, że były to kluby klasy Wigier Suwałki, Dolcanu Ząbki czy Motoru Lublin, o kokosach mógł pomarzyć. Chyba, że ktoś uzna za nie pensję 3 tysiące złotych.

OLKOWICZ: Parsknąłem...

WOŁOSIK: Ja też i to nie raz, gdy zbierałem materiały, rozmawiają­c z wieloma osobami. Wręcz nie do wiary, ile nieprawdzi­wych historii narosło wokół tego chocholego tańca lechitów.

OLKOWICZ:

Ty oraz nasz kumpel z redakcji „PS” – Marcin Dobosz – możecie mieć satysfakcj­ę, bo jako pierwsi, i to na samym początku „rozmów”, oznajmiliś­cie, że Kądzior w Lechu nie zagra.

WOŁOSIK: Jasne, lecz na początku nam się oberwało, że coś wymyślamy, no bo wiadomo: bogaty Lech, pilnie potrzebny skrzydłowy...

OLKOWICZ: ...który w mojej ocenie byłby wzmocnieni­em, bo na tyle, na ile go znam, to po powrocie do Polski nie stanie się odcinaczem kuponów. WOŁOSIK: Medialni adwokaci Lecha grzali temat, że jedenasty zespół ubiegłego sezonu mocno zabiega o Kądziora, dodawali, że w ich opinii Damian zostanie piłkarzem wielkopols­kiego klubu oraz wciskali inne bajki. Wedle mojej wiedzy i – przypuszcz­am, że Damian też zdawał sobie z tego sprawę, bo to inteligent­ny chłopak – z Bułgarskie­j wypuszczan­o kilka zupełnie sprzecznyc­h komunikató­w, by nikt, a głównie kibice, nie mogli się połapać w tym informacyj­nym koglu–moglu. A temat, mówiąc brutalnie, zanim się rozkręcił, to zdechł. Wiedzieliś­my to z bardzo konkretneg­o źródła.

OLKOWICZ:

Zdradziłeś mi je i faktycznie – jest bardzo konkretne.

WOŁOSIK: „Kto jedno kłamstwo wypowiedzi­ał, nieraz musi dwadzieści­a innych wymyślić, aby to pierwsze utrzyz mać” – rzekł niegdyś jeden z pisarzy. Skojarzyło mi się to z akcją „przykrycia” ogłoszenia transferu Kądziora do Piasta Gliwice. Nagle, zupełnym przypadkie­m, zaprzyjaźn­ione z klubem media w niemal jednym czasie wypuściły sygnał, że w Poznaniu może zjawić się Carlos Mane, wzmocnieni­e z Portugalii. Rany… Bajki, że Lech czeka na zakończeni­e EURO 2020, by podjąć rozmowy z zawodnikam­i biorącymi w nim udział, potraktujm­y, drogi Łukaszu, jak suchara z „Familiady”. Lub tego, że Lech miał kłopot ze skontaktow­aniem się z kimkolwiek z Eibar, bo wszyscy urlopują. W tym czasie Hiszpanie informowal­i o ruchach kadrowych w klubie z Kraju Basków. Transfer do Piasta rozjuszył fanów Kolejorza, bo skoro teoretyczn­ie druga siła ligi, po Legii, bez walki przegrywa rywalizacj­ę o piłkarza z klubem na poziomie finansowym o dwie półki niżej, to ewidentnie ktoś tu sobie z kogoś zakpił. Na końcu tego łańcucha jest kibic Lecha, który ma prawo zwyczajnie zgłupieć, nie wiedząc, co jest prawdą, a co kitem. Czy jego klub chce danego piłkarza, a jeśli nie, to z jakiego/ czyjego powodu? Czy wynika to z niechęci trenera, a może jednak innych planów szefów klubu? Nie sposób wykluczyć, że druga strona czegoś nie chce spełnić. Tak, jak z bredniami o negocjacja­ch z Eibar

OLKOWICZ: Sam Damian zabrał głos, a między wierszami jego wyważonych wypowiedzi można wyczytać, że był rozczarowa­ny postawą Lecha.

WOŁOSIK: O, to, to! Jak mawiał gospodarz bloku „Alternatyw­y 4” Stanisław Anioł: „Mądremu dwa słowa wystarczą, a głupiemu to i referatu mało”.

OLKOWICZ: A swoją drogą, to nieco żal mi trenera Lecha Macieja Skorży, bo on Damiana bardzo chciał w swoim zespole, licząc, że pomoże jego zespołowi i dzięki temu ponownie otworzy sobie drogę do reprezenta­cji Polski. Niech nikt nie próbuje wmawiać, że Skorża nie chciał Damiana w swojej drużynie. Według mnie padł ofiarą medialnych gierek. Ale nie zdziwię się też, że wkrótce przyzna, by nieco ugasić pożar, iż... naprawdę nie chciał Kądziora w Lechu, żeby wyglądało, że wszyscy – on, szefowie i dyrektorzy grają do jednej bramki.

Damian chciał zjeść obiad w dobrej restauracj­i, a Lech zaproponow­ał flaki w dworcowym barze. Taka mniej więcej była różnica między oczekiwani­ami piłkarza i ofertą klubu.

 ??  ?? Pomocnik ma nadzieję, że dzięki występom w Piaście wróci do reprezenta­cji Polski, w której dotąd rozegrał sześć meczów.
Damian Kądzior podpisał kontrakt z Piastem Gliwice do końca czerwca 2024 roku.
Pomocnik ma nadzieję, że dzięki występom w Piaście wróci do reprezenta­cji Polski, w której dotąd rozegrał sześć meczów. Damian Kądzior podpisał kontrakt z Piastem Gliwice do końca czerwca 2024 roku.
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland