SPEŁNIONE MARZENIE MŁODEGO BARONA
Już jutro na nowym obiekcie w Tokio nastąpi otwarcie Igrzysk XXXII Olimpiady. Historia tego największego współcześnie wydarzenia sportowego zaczęła się 6 kwietnia 1896 roku, a według kalendarza greckiego 25 marca, na stadionie Panatenajskim w Atenach. O g
ich źródło, czyli w Grecji. Ustalono, że pierwsze nowożytne igrzyska przeprowadzą Ateny cztery lata wcześniej, czyli w 1896 roku, mimo iż miasto nie było jeszcze przygotowane na inauguracyjną imprezę, do której pozostawały zaledwie dwa lata. Z tego też powodu MKOL, wybierając na paryskim kongresie swoje pierwsze władze, na prezydenta wskazał greckiego delegata Dimitriosa Wikielasa, przedsiębiorcę i pisarza z Panhelleńskiego Klubu Gimnastycznego, hołdując przyjętej wtedy zasadzie, iż kierownictwo MKOL będzie przypadać z urzędu szefom komitetów organizacyjnych igrzysk. Coubertinowi powierzono funkcję sekretarza generalnego MKOL, lecz baron osobiście wskazywał pierwszych członków komitetu, w którym wśród 15 osobistości usadowili się m.in. generał z Rosji, książę z Włoch, hrabiowie z Belgii i Włoch, lord z Wielkiej Brytanii, profesor z USA, rektor z Argentyny, major ze Szwecji, działacz z Nowej Zelandii czy pedagodzy z Czech i Węgier.
Konstytucyjny Kongres w Paryżu postanowił ponadto, że igrzyska zostaną rozgrywane w czteroletnim cyklu, ich organizacja będzie powierzana nie państwom, lecz miastom. Prawo uczestnictwa w zawodach otrzymają wyłącznie amatorzy z wykluczeniem młodzieży szkolnej. Nie przewidywano także startu kobiet.
Droga do nowożytnych igrzysk, przed którymi jawiło się jeszcze wiele przeszkód została otwarta. Natomiast na barona de Coubertina spływał zasłużony splendor. Mimo iż miał zaledwie 162 cm wzrostu, nazwano go gigantem dwudziestego wieku.
Kim był Pierre de Fredy, czyli baron de Coubertin, bohater tamtych czasów? Jak to się stało, że właśnie on doprowadził po piętnastu wiekach do odrodzenia ideałów antycznego świata? Urodził się 1 stycznia 1863 roku w arystokratycznej rodzinie w Paryżu jako ostatni z czworga dzieci malarza Charlesa i córki markiza Agathy Marie. Żył w dobrobycie, wczesne dzieciństwo wypadło mu jeszcze w czasach cesarstwa pod panowaniem Napoleona III Bonaparte. Rodzina posiadała wówczas cztery domy we Francji, które użytkowała w zależności od pory roku. Ale wydarzyło się wówczas coś, co wpłynęło na jego postrzeganie świata w przyszłości. Była to nieszczęsna wojna z Prusami widziana oczami siedmiolatka. W jej skutku dorosłe życie Pierre’a wypadło w czasach III Republiki Francuskiej – głoszącej hasła wolności, równości i braterstwa, które przemawiały do wyobraźni barona. Nauki podstawowe pobierał w jezuickim kolegium św. Ignacego, gdzie wyżywał się także w grach, szermierce i jeździe konnej. Potem studiował w Szkole Nauk Politycznych, chociaż wróżono mu karierę w armii, gdy trafił do wojskowej szkoły w Saint-cyr, ale ją porzucił. Przymierzano go do palestry, lecz zrezygnował ze studiów prawniczych. Rodzice wyobrażali go sobie nawet w purpurze przy ołtarzu, tymczasem został pedagogiem z zamiarem zreformowania francuskiej edukacji. „Rozwój fizyczny i trening cielesny stanowią dla dzisiejszej młodzieży najlepszą ochronę moralną, a jednocześnie najkorzystniejsze uwypuklenie jej osobowości” – głosił niespodziewanie, że sport może być znakomitym środkiem wychowania. Francuskiego upokorzenia w wojnie z Prusami upatrywał między innymi w mniej wysportowanych żołnierzach swego kraju w porównaniu z bardziej sprawnym fizycznie nieprzyjacielem. Dążąc do ich lepszego wyszkolenia, ufał równocześnie, że rywalizacja na stadionie zakończy konflikty zbrojne.
Dobrodziejstwa płynące ze sportu
„Od czasów średniowiecznych snuje się stale pewna nieufność do zalet cielesnych, które wyraźnie oddzielano od zalet duchowych” – pisał o potrzebie łączenia sprawności intelektualnej z fizyczną. W okresie młodzieńczym jego zainteresowanie kulturą fizyczną pobudzały lektury angielskich powieści, w których poznawał tamtejszy system edukacyjny promujący wiele wartości sportowych. Szczególne wrażenie wywarła na nim książka Thomasa Hughesa „Szkolne lata Toma Browna” zawierająca barwny opis sportów uprawianych w Rugby. Zafrapowany tym zagadnieniem wybrał się do Anglii, gdzie zapoznał się z reformami zapoczątkowanymi przed czterdziestu laty przez Thomasa Arnolda, dyrektora college’u w Rugby. Arnold już wtedy nie żył, ale rewolucja, jakiej dokonał w systemie szkolnym Wielkiej Brytanii, która wprowadzała wychowanie przez sport, wywarły ogromne wrażenie na de Coubertinie. Lansowany jest nawet pogląd, że to właśnie spuścizna Arnolda najbardziej zainspirowała barona do wskrzeszenia igrzysk olimpijskich. Ale do tego potrzebne były też szerokie wpływy i pozycja, których on jeszcze wtedy nie posiadał. Co więcej, oskarżano go w kraju o importowanie złych wzorców brytyjskich do francuskiej edukacji. 24-latek zdołał jednak pozyskać przychylność 73-letniego Julesa Simona, byłego francuskiego premiera, który z dużą dozą wyrozumiałości przyjął jego pomysły popularyzacji sportu w szkołach i klubach. Dzięki protekcji Simona Pierre zdobył silną pozycję we francuskiej oświacie. Jako przedstawiprzez ciel Ministerstwa Oświaty Publicznej zdołał się wyprawić z oficjalną misją do USA, gdzie zapoznał się ze sportowymi wzorami tamtejszych college’ów i zobaczył, jak bliskie były wizji Arnolda. Przy okazji zawarł więzy przyjaźni z Williamem Sloanem, profesorem z Uniwersytetu Princeton. Sloane okazał się później wielkim sojusznikiem Coubertina w rozbudzaniu olimpijskiej idei i został członkiem MKOL.
Baron nadal nie zaniedbywał swych kontaktów w Wielkiej Brytanii. W kolejnej z siedmiu wypraw za kanał La Manche wybrał się do targowego miasteczka Much Wenlock na zaproszenie Williama Penny’ego Brookesa. Angielski chirurg, botanik i pedagog cieszył się już wtedy sławą organizowania… igrzysk olimpijskich Wenlocka. Tak nazywano utworzone przez niego gry dla okolicznych mieszkańców, zwłaszcza robotników, których zachęcał do ćwiczeń sportowych i rywalizacji w klasycznych konkurencjach lekkoatletycznych, w futbolu i krykiecie. Gdy w październiku 1850 roku Brookes po raz pierwszy przedstawił tzw. klasę olimpijską, obawiano się, że wydarzenie pogłębi pijaństwo, zamieszki i wyzwoli „lubieżne zachowanie mężczyzn, którzy opuszczą swoje żony”. Tymczasem jego igrzyska zakończyły się tak wielkim sukcesem, że od tej pory organizowano je cyklicznie, a do współzawodnictwa rychło przystąpili amatorzy z Londynu i Liverpoolu. W październiku 1890 roku przeprowadzono także specjalne zawody na cześć przybyłego z Francji gościa. „Jeżeli igrzyska olimpijskie, których współczesna Grecja nie zdołała jeszcze wskrzesić, przetrwały tam do dziś, jest to zasługa nie Greka, ale dr WP Brookesa” – napisał wówczas zachwycony de Coubertin.
Pieniądze Zappasów
Grecja podjęła jednak próbę wskrzeszenia igrzysk, kiedy jeszcze francuskiego barona nie było na świecie. Wkrótce po wyzwoleniu kraju spod panowania osmańskiego i odzyskaniu niepodległości romantyczny poeta Panagiotis Soutsos opublikował poemat „Dialog umarłych”, w którym odniósł się do starożytnych igrzysk olimpijskich. Następnie zaproponował w petycji do ministra spraw wewnętrznych, by dzień 25 marca, rocznicy wybuchu wojny niepodległościowej, ogłosić świętem narodowym i zainaugurować wtedy nową olimpiadę. Jego plan w tej drugiej części nie znalazł jednak zrozumienia.
Nie zraziło to natomiast Evangelisa Zappasa, który zainspirowany pomysłem poety podziwiającego grecką tradycję, w 1856 roku wysłał list do pierwszego króla niepodległej Grecji Ottona I. Filantrop i majętny przedsiębiorca wystąpił z inicjatywą odrodzenia antycznych igrzysk, co zbiegło się z pracami wykopaliskowymi w Olimpii przeprowadzanymi pod kierunkiem niemieckiego archeologa Ernsta Curtiusa. Patriotyczny Grek mieszkający na terenie dzisiejszej Rumunii, jeden z najbogatszych ludzi tej części Europy, zaoferował ponadto królowi finansowanie wydarzenia. Niestety, Otton zwlekał z odpowiedzią i dopiero po długim czasie zgodził się na organizację co cztery lata zawodów lekkoatletycznych, towarzyszących wystawom przemysłowym i rolniczym. Pierwsze takie zawody, w których programie znajdowały się biegi na 200 i 3000 m, trójskok i rzut dyskiem, odbyły się 15 listopada 1859 roku na centralnym placu Aten. Jednak sześć lat później Evangelis zmarł, zostawiając na szczęście fortunę na kolejne podobne wydarzenia przeprowadzone w roku 1870 i 1875 oraz 1888–89. Jego ideę rozwijał wówczas kuzyn Konstandinos Zappas, a sportowcy rywalizowali na odnowionym, odrestaurowanym architektów Ernsta Zillera i Anastasiosa Metaxasa marmurowym Stadionie Panatenajskim. Chociaż Evangelis i Konstandinos zostali prekursorami nowożytnej olimpiady, żadnemu z nich nie było dane cieszyć się z pierwszych międzynarodowych igrzysk w Atenach w 1896 roku pod patronatem MKOL. Konstandinos zmarł cztery lata wcześniej, ale fortuna, którą zostawił, pozwoliła greckiemu rządowi na uzupełnienie skarbca przeznaczonego na wyprawienie historycznego sportowego święta.
Inauguracja w Atenach
Wreszcie victoria! „Ogłaszam otwarcie pierwszych igrzysk olimpijskich w Atenach. Niech żyje naród, niech żyje grecki lud!” – wypowiedział król Jerzy I charakterystyczne słowa. Była godzina 15, 6 kwietnia 1896 roku, a według kalendarza greckiego 25 marca, gdy na Stadionie Panatenajskim rozpoczęły się historyczne w sporcie wydarzenia. Po wygłoszeniu przez greckiego monarchę inauguracyjnej formułki 150 chórzystów i osiem orkiestr wykonało pod batutą Spirosa Samary kantatę olimpijską. Rozległy się salwy armatnie, wypuszczono z klatek setki gołębi jako symboliczny znak pokojowego charakteru igrzysk. Tak rozpoczęła się nowa era w sporcie.
Jasny marmurowy stadion odbudowany dzięki milionowi drachm miejscowego kupca Giorgiosa Averofa pięknie lśnił w słońcu, przedstawiał imponujący widok i jakby dostosował się do tego szczególnego dnia w Atenach. To był Poniedziałek Wielkanocny, kolejna rocznica z walk o niepodległość Grecji. Wkrótce obiekt zamienił się w arenę sportowej rywalizacji. Jeszcze rok wcześniej nie było jednak pewne, czy de Coubertin dopnie swego i misja MKOL wznowienia igrzysk w Atenach się powiedzie. Jesienią 1895 roku komitet organizacyjny MKOL wysłał zaproszenia do udziału w zawodach do poszczególnych krajów i organizacji sportowych. Odzew był jednak słaby, bo najlepiej wówczas rozwinięty ruch gimnastyczny niechętny był olimpijskim planom. Ostatecznie na apel odpowiedziała niewielka liczba ochotników. Nie zachował się żaden dokument dotyczący liczby uczestników ateńskich igrzysk, niektóre źródła wymieniają liczbę 311 sportowców z 13 krajów, inne 241, a nawet – 285. Nie do końca jest pewne, czy w Atenach byli reprezentanci Chile i Bułgarii, choć są wymieniani przez historyków. Chcieli natomiast wystąpić Rosjanie, którzy przygotowywali się do igrzysk, lecz nie uzbierali pieniędzy na podróż do Aten. Wprawdzie do Grecji dotarł jeden z nich z Kijowa, który wpisał się nawet na listę zapaśników i strzelców, ale później się wycofał. Podobne kłopoty z dotarciem do miasta igrzysk mieli też inni spor
Większość musiała zabezpieczyć sobie podróż na własną rękę. Rząd francuski odmówił subwencji swojej ekipie, ale pomogły jej inne organizacje. Ekipie amerykańskiej składającej się ze studentów uniwersytetów w Princeton, Harvardu i stowarzyszenia atletycznego z Bostonu podróż sfinansowali częściowo sami zawodnicy, osoba prywatna oraz klub z Bostonu. Zresztą ta podróż przebiegała nie bez perturbacji. Nie wzięli pod uwagę, że kalendarz juliański Greków różni się o 13 dni od kalendarza gregoriańskiego i dopiero po przypłynięciu do Europy zorientowali się, że igrzyska rozpoczną się nie 19 kwietnia, jak sądzili, tylko 6. Zdążyli dotrzeć do Aten w ostatniej chwili.
W programie igrzysk znalazły się 43 konkurencje w dziewięciu dyscyplinach, czyli w lekkoatletyce, gimnastyce, kolarstwie, pływaniu, podnoszeniu ciężarów, strzelectwie, szermierce, tenisie i zapasach. Doboru dyscyplin dokonał osobiście de Coubertin. Chciał też widzieć miłe sobie zawody w jeździectwie oraz wioślarstwie i żeglarstwie. Dwie ostatnie dyscypliny nie zadebiutowały z powodu złej pogody, a pierwsza z braku areny. Jeszcze tego samego dnia po ceremonii otwarcia na stadionie rozpoczęto zawody. Pierwszym mistrzem olimpijskim w dziejach nowożytnych został student Uniwersytetu Harvarda, trójskoczek James B. Connolly. Amerykanin pochodzenia irlandzkiego pokonał czterech konkurentów skokami na odległość 13,71 m. Złoty medal przyniósł mu jednak później gorzki smak, bo pojechał na igrzyska bez zgody rektora, za co został usunięty z uczelni. Potem go zrehabilitowano, zdał egzaminy, skończył uczelnię i został cenionym pisarzem literatury marynistycznej.
Grecy mieli natomiast swojego bohatera – zwycięzcę prestiżowego biegu maratońskiego Spiridona Luisa. Kiedy Spiros pierwszy wpadł na stadion, gospodarzy igrzysk ogarnęła euforia. Oddano wystrzał armatni na jego cześć, a rozradowani książęta unieśli za metą zwycięzcę na ramiona i przy dźwiękach greckiego hymnu zanieśli Luisa do loży króla. Ceremonia wręczania nagród dla triumfatorów na zakończenie igrzysk została przesunięta o jeden dzień z powodu ulewy. 15 kwietnia na Stadionie Panatenajskim miała już niezwykle uroczystą oprawę. Coubertin pozostający pod wpływem kultury antycznej proponował, by nagrodą, jak w starożytności, była symboliczna gałązka z drzewa oliwkowego. W wielu zawodach utarł się już jednak zwyczaj honorowania medalami, podobne rozwiązanie przyjęto więc w igrzyskach. Medale, a oprócz nich dyplomy i gałązki laurowe, osobiście wręczał król Jerzy I. Dodajmy, że wtedy mistrzów olimpijskich dekorował srebrnymi medalami, wicemistrzów – miedzianymi, a zdobywcy trzecich miejsc musieli zadowolić się pamiątkowymi nagrodami. Podczas igrzysk król próbował przekonać barona Coubertina, aby Ateny stały się wyłączną areną igrzysk. „Grecja pozwala sobie… żywić nadzieję, że przybysze, którzy zaszczycili nasz kraj swoją obecnością, również na przyszłość wyznaczą go na pokojowy punkt zborny narodów, na stałą i trwałą arenę igrzysk olimpijskich” – głosił monarcha. Jednak podczas odbywającej się wtedy w Atenach 2. sesji MKOL delegaci podjęli uchwałę, że „byłoby rzeczą bardzo niepożądaną, gdyby igrzyska zostały zaanektowane przez jeden kraj”. Na drugie IO zaproszono sportowców za cztery lata do Paryża, a oficjalne przewodnictwo komitetowi powierzono już Pierre’owi de Coubertinowi.
Nowa tradycja
Olimpijska historia z każdymi igrzyskami bogaciła się o kolejne ciekawe karty i przyswajała coraz to nowe tradycje. Jednym z głównych symboli współczesnego olimpizmu jest pięć złączonych kół w kolorach niebieskim, czarnym, czerwonym oraz żółtym i zielonym symbolizujących pięć kontynentów. To także pomysł barona de Coubertina. Umieścił on ten symbol na białej prostokątnej fladze, która po raz pierwszy została publicznie przedstawiona w 1914 roku. Citius-altius-fortius, czyli „szybciej, wyżej, silniej” to z kolei oficjalne motto ruchu olimpijskiego przyświecające rywalizującym sportowcom. Tę wspaniałą dewizę zaprezentował Pierre de Coubertin już w 1894 roku podczas kongresu, a jej autorstwo przypisuje się przyjacielowi wskrzesiciela igrzysk – Henriemu Didonowi. Kaznodzieja zakonu dominikanów, przeor klasztoru św. Alberta Wielkiego w Arcueil, ogarnięty sportową pasją organizował zawody dla swoich uczniów i wypowiedział te słowa w marcu 1981 roku na szkolnym apelu podczas wręczania nagród.
Od czasu olimpiady w Antwerpii w 1920 roku podczas ceremonii otwarcia uczestnicy igrzysk składają przysięgę napisaną przez de Coubertina. Jako pierwszy w imieniu wszystkich sportowców wygłosił ją belgijski szermierz Victor Boin. Z kolei od igrzysk w Amsterdamie w 1928 roku do olimpijskiej tradycji wszedł zwyczaj zapalania znicza ogniem wznieconym promieniami słonecznymi w ruinach Hery w Olimpii i przeniesionym, po raz pierwszy przez sztafetę w 1936 roku, na arenę igrzysk. Ogień w tej tradycji symbolizuje czystość igrzysk i dążenie do perfekcji w rywalizacji, natomiast sztafety – łączność między igrzyskami antycznymi i współczesnymi.
Z obecnych teraz w Tokio sportowców prawdopodobnie nikt nie miałby prawa startu w igrzyskach czasów de Coubertina. Wtedy była to olimpiada wyłącznie dla amatorów. „Amatorem jest sportsman, który sport uprawia jedytowcy. nie z czystego zamiłowania, a nie z innych powodów” – głosiła jedna z dawnych definicji. Ówczesny olimpijczyk nie mógł osiągać żadnych korzyści materialnych z tytułu uprawiania sportu, a nawet „żądać odszkodowania za czas stracony w czasie treningu lub zawodów oraz za utracony zarobek”.
Jeden z pierwszych znanych przypadków dyskwalifikacji za przekroczenie zasad amatorstwa zdarzył się już podczas pierwszej olimpiady w 1896 roku. Z powodu braku wystarczającej ilości lirów na podróż morską lub pociągiem Włoch Carlo Airoldi postanowił wyprawić się do Aten na piechotę. Wyruszył z Mediolanu pod koniec lutego, po drodze wygrał jednak bieg w Dubrowniku i za pozyskane pieniądze kupił bilet na statek. Pod stadion olimpijski dotarł 2 kwietnia. Chciał wziąć udział w biegu maratońskim, ale kilka godzin przed startem nie darowano mu biegów z nagrodami. Ostatecznie robotnik z fabryki czekolady w Mediolanie nie został wpuszczony na stadion, a kiedy się awanturował, trafił do aresztu. Do programu tych igrzysk nie włączono wówczas gier sportowych z obawy, że zgłoszą się wyłącznie zawodowcy. Nie uwzględniono również dość popularnego wtedy boksu jako dyscypliny nie dla dżentelmenów.
Nasz debiut w Paryżu
Gdy rodziły się nowożytne igrzyska Polska, znajdowała się pod zaborami, ale baron de Coubertin, historyk, pamiętał o takim kraju. „Polska nie tylko została wyłączona z geografii. Zamierzano ją wypędzić z historii (…). Ani złość suwerenów, ani ambicje nacjonalistyczne, ani skoalizowane interesy nie podważą pewności, że Polska rozebrana na trzy człony i zamknięta od stu lat w trzech grobowcach, żyje ciągle i jest nawet bardziej świadoma swej siły, bardziej zapalona w swych aspiracjach, bardziej bogata w zasoby różnego rodzaju, niż w godzinę swej pozornej śmierci” – mówił w 1906 roku o naszym kraju. Jego przychylna postawa wobec Polaków sprawiła, że MKOL zdobył się na niezwykły gest już w 1910 roku, gdy w oficjalnym zaproszeniu do udziału w igrzyskach w Sztokholmie 1912 roku wymieniono też Polskę wśród piętnastu krajów, które nie posiadają swojego przedstawiciela w MKOL. Kraj podzielony między zaborców nie mógł wtedy powołać jednego narodowego komitetu olimpijskiego i wysłać reprezentacji do Sztokholmu. „Ale na tej kuli ziemskiej przez długie lata «Polski» nie było, a byli jeno Polacy, jęczący pod trzema zaborami; zaborcom zaś nie mogło chyba zależeć na podnoszeniu fizycznej kultury podległych im Polaków. Nasi atleci i sportsmeni nie mieli do Igrzysk Olimpijskich przystępu, a mogli w nich uczestniczyć tylko jako… Austrjacy, Niemcy lub Rosjanie” – pisał „Przegląd Sportowy” w pierwszych swoich wydaniach w 1921 roku o losie naszych zawodników.
Dopiero po odzyskaniu niepodległości przed Biało-czerwonymi otworzyła się olimpijska szansa. Mimo iż Polski Komitet Igrzysk Olimpijskich został powołany dopiero w październiku 1919 roku, już w marcu odrodzone państwo otrzymało zaproszenie do udziału w IO w Antwerpii w 1920 roku. Rozpoczęła się wtedy trudna zbiórka pieniędzy i zapoczątkowano przygotowania sportowców. Na przełomie czerwca i lipca PKIO wysłał do organizatorów igrzysk pierwszą listę polskich olimpijczyków, zamówiono też stroje dla ekipy. Lato 1920 roku było jednak burzliwe, zamiast walczyć na stadionie w Antwerpii, nasi reprezentanci musieli bronić ojczyzny w toczącej się wojnie z Sowietami. Dopiero cztery lata później, zapowiadając pierwszy start Polaków w letniej olimpiadzie w Paryżu, „Przegląd Sportowy” donosił z entuzjazmem: „Odwracamy niezwykle doniosłą kartę w historii naszego sportu”. Tymczasem Pierre de Coubertin nazywany „ojcem nowożytnych igrzysk” po 29 latach podczas kongresu w 1925 roku ustąpił z funkcji prezydenta MKOL. Jego sytuacja materialna stawała się coraz bardziej krytyczna. Jedenaście lat później członkowie MKOL zgłosili go do Pokojowej Nagrody Nobla. Niestety, twórca idei olimpijskiej został zignorowany.