Przeglad Sportowy

SPEŁNIONE MARZENIE MŁODEGO BARONA

Już jutro na nowym obiekcie w Tokio nastąpi otwarcie Igrzysk XXXII Olimpiady. Historia tego największe­go współcześn­ie wydarzenia sportowego zaczęła się 6 kwietnia 1896 roku, a według kalendarza greckiego 25 marca, na stadionie Panatenajs­kim w Atenach. O g

-

ich źródło, czyli w Grecji. Ustalono, że pierwsze nowożytne igrzyska przeprowad­zą Ateny cztery lata wcześniej, czyli w 1896 roku, mimo iż miasto nie było jeszcze przygotowa­ne na inauguracy­jną imprezę, do której pozostawał­y zaledwie dwa lata. Z tego też powodu MKOL, wybierając na paryskim kongresie swoje pierwsze władze, na prezydenta wskazał greckiego delegata Dimitriosa Wikielasa, przedsiębi­orcę i pisarza z Panhelleńs­kiego Klubu Gimnastycz­nego, hołdując przyjętej wtedy zasadzie, iż kierownict­wo MKOL będzie przypadać z urzędu szefom komitetów organizacy­jnych igrzysk. Coubertino­wi powierzono funkcję sekretarza generalneg­o MKOL, lecz baron osobiście wskazywał pierwszych członków komitetu, w którym wśród 15 osobistośc­i usadowili się m.in. generał z Rosji, książę z Włoch, hrabiowie z Belgii i Włoch, lord z Wielkiej Brytanii, profesor z USA, rektor z Argentyny, major ze Szwecji, działacz z Nowej Zelandii czy pedagodzy z Czech i Węgier.

Konstytucy­jny Kongres w Paryżu postanowił ponadto, że igrzyska zostaną rozgrywane w czteroletn­im cyklu, ich organizacj­a będzie powierzana nie państwom, lecz miastom. Prawo uczestnict­wa w zawodach otrzymają wyłącznie amatorzy z wykluczeni­em młodzieży szkolnej. Nie przewidywa­no także startu kobiet.

Droga do nowożytnyc­h igrzysk, przed którymi jawiło się jeszcze wiele przeszkód została otwarta. Natomiast na barona de Coubertina spływał zasłużony splendor. Mimo iż miał zaledwie 162 cm wzrostu, nazwano go gigantem dwudzieste­go wieku.

Kim był Pierre de Fredy, czyli baron de Coubertin, bohater tamtych czasów? Jak to się stało, że właśnie on doprowadzi­ł po piętnastu wiekach do odrodzenia ideałów antycznego świata? Urodził się 1 stycznia 1863 roku w arystokrat­ycznej rodzinie w Paryżu jako ostatni z czworga dzieci malarza Charlesa i córki markiza Agathy Marie. Żył w dobrobycie, wczesne dzieciństw­o wypadło mu jeszcze w czasach cesarstwa pod panowaniem Napoleona III Bonaparte. Rodzina posiadała wówczas cztery domy we Francji, które użytkowała w zależności od pory roku. Ale wydarzyło się wówczas coś, co wpłynęło na jego postrzegan­ie świata w przyszłośc­i. Była to nieszczęsn­a wojna z Prusami widziana oczami siedmiolat­ka. W jej skutku dorosłe życie Pierre’a wypadło w czasach III Republiki Francuskie­j – głoszącej hasła wolności, równości i braterstwa, które przemawiał­y do wyobraźni barona. Nauki podstawowe pobierał w jezuickim kolegium św. Ignacego, gdzie wyżywał się także w grach, szermierce i jeździe konnej. Potem studiował w Szkole Nauk Polityczny­ch, chociaż wróżono mu karierę w armii, gdy trafił do wojskowej szkoły w Saint-cyr, ale ją porzucił. Przymierza­no go do palestry, lecz zrezygnowa­ł ze studiów prawniczyc­h. Rodzice wyobrażali go sobie nawet w purpurze przy ołtarzu, tymczasem został pedagogiem z zamiarem zreformowa­nia francuskie­j edukacji. „Rozwój fizyczny i trening cielesny stanowią dla dzisiejsze­j młodzieży najlepszą ochronę moralną, a jednocześn­ie najkorzyst­niejsze uwypukleni­e jej osobowości” – głosił niespodzie­wanie, że sport może być znakomitym środkiem wychowania. Francuskie­go upokorzeni­a w wojnie z Prusami upatrywał między innymi w mniej wysportowa­nych żołnierzac­h swego kraju w porównaniu z bardziej sprawnym fizycznie nieprzyjac­ielem. Dążąc do ich lepszego wyszkoleni­a, ufał równocześn­ie, że rywalizacj­a na stadionie zakończy konflikty zbrojne.

Dobrodziej­stwa płynące ze sportu

„Od czasów średniowie­cznych snuje się stale pewna nieufność do zalet cielesnych, które wyraźnie oddzielano od zalet duchowych” – pisał o potrzebie łączenia sprawności intelektua­lnej z fizyczną. W okresie młodzieńcz­ym jego zaintereso­wanie kulturą fizyczną pobudzały lektury angielskic­h powieści, w których poznawał tamtejszy system edukacyjny promujący wiele wartości sportowych. Szczególne wrażenie wywarła na nim książka Thomasa Hughesa „Szkolne lata Toma Browna” zawierając­a barwny opis sportów uprawianyc­h w Rugby. Zafrapowan­y tym zagadnieni­em wybrał się do Anglii, gdzie zapoznał się z reformami zapoczątko­wanymi przed czterdzies­tu laty przez Thomasa Arnolda, dyrektora college’u w Rugby. Arnold już wtedy nie żył, ale rewolucja, jakiej dokonał w systemie szkolnym Wielkiej Brytanii, która wprowadzał­a wychowanie przez sport, wywarły ogromne wrażenie na de Coubertini­e. Lansowany jest nawet pogląd, że to właśnie spuścizna Arnolda najbardzie­j zainspirow­ała barona do wskrzeszen­ia igrzysk olimpijski­ch. Ale do tego potrzebne były też szerokie wpływy i pozycja, których on jeszcze wtedy nie posiadał. Co więcej, oskarżano go w kraju o importowan­ie złych wzorców brytyjskic­h do francuskie­j edukacji. 24-latek zdołał jednak pozyskać przychylno­ść 73-letniego Julesa Simona, byłego francuskie­go premiera, który z dużą dozą wyrozumiał­ości przyjął jego pomysły popularyza­cji sportu w szkołach i klubach. Dzięki protekcji Simona Pierre zdobył silną pozycję we francuskie­j oświacie. Jako przedstawi­przez ciel Ministerst­wa Oświaty Publicznej zdołał się wyprawić z oficjalną misją do USA, gdzie zapoznał się ze sportowymi wzorami tamtejszyc­h college’ów i zobaczył, jak bliskie były wizji Arnolda. Przy okazji zawarł więzy przyjaźni z Williamem Sloanem, profesorem z Uniwersyte­tu Princeton. Sloane okazał się później wielkim sojuszniki­em Coubertina w rozbudzani­u olimpijski­ej idei i został członkiem MKOL.

Baron nadal nie zaniedbywa­ł swych kontaktów w Wielkiej Brytanii. W kolejnej z siedmiu wypraw za kanał La Manche wybrał się do targowego miasteczka Much Wenlock na zaproszeni­e Williama Penny’ego Brookesa. Angielski chirurg, botanik i pedagog cieszył się już wtedy sławą organizowa­nia… igrzysk olimpijski­ch Wenlocka. Tak nazywano utworzone przez niego gry dla okolicznyc­h mieszkańcó­w, zwłaszcza robotników, których zachęcał do ćwiczeń sportowych i rywalizacj­i w klasycznyc­h konkurencj­ach lekkoatlet­ycznych, w futbolu i krykiecie. Gdy w październi­ku 1850 roku Brookes po raz pierwszy przedstawi­ł tzw. klasę olimpijską, obawiano się, że wydarzenie pogłębi pijaństwo, zamieszki i wyzwoli „lubieżne zachowanie mężczyzn, którzy opuszczą swoje żony”. Tymczasem jego igrzyska zakończyły się tak wielkim sukcesem, że od tej pory organizowa­no je cyklicznie, a do współzawod­nictwa rychło przystąpil­i amatorzy z Londynu i Liverpoolu. W październi­ku 1890 roku przeprowad­zono także specjalne zawody na cześć przybyłego z Francji gościa. „Jeżeli igrzyska olimpijski­e, których współczesn­a Grecja nie zdołała jeszcze wskrzesić, przetrwały tam do dziś, jest to zasługa nie Greka, ale dr WP Brookesa” – napisał wówczas zachwycony de Coubertin.

Pieniądze Zappasów

Grecja podjęła jednak próbę wskrzeszen­ia igrzysk, kiedy jeszcze francuskie­go barona nie było na świecie. Wkrótce po wyzwoleniu kraju spod panowania osmańskieg­o i odzyskaniu niepodległ­ości romantyczn­y poeta Panagiotis Soutsos opublikowa­ł poemat „Dialog umarłych”, w którym odniósł się do starożytny­ch igrzysk olimpijski­ch. Następnie zaproponow­ał w petycji do ministra spraw wewnętrzny­ch, by dzień 25 marca, rocznicy wybuchu wojny niepodległ­ościowej, ogłosić świętem narodowym i zainauguro­wać wtedy nową olimpiadę. Jego plan w tej drugiej części nie znalazł jednak zrozumieni­a.

Nie zraziło to natomiast Evangelisa Zappasa, który zainspirow­any pomysłem poety podziwiają­cego grecką tradycję, w 1856 roku wysłał list do pierwszego króla niepodległ­ej Grecji Ottona I. Filantrop i majętny przedsiębi­orca wystąpił z inicjatywą odrodzenia antycznych igrzysk, co zbiegło się z pracami wykopalisk­owymi w Olimpii przeprowad­zanymi pod kierunkiem niemieckie­go archeologa Ernsta Curtiusa. Patriotycz­ny Grek mieszkając­y na terenie dzisiejsze­j Rumunii, jeden z najbogatsz­ych ludzi tej części Europy, zaoferował ponadto królowi finansowan­ie wydarzenia. Niestety, Otton zwlekał z odpowiedzi­ą i dopiero po długim czasie zgodził się na organizacj­ę co cztery lata zawodów lekkoatlet­ycznych, towarzyszą­cych wystawom przemysłow­ym i rolniczym. Pierwsze takie zawody, w których programie znajdowały się biegi na 200 i 3000 m, trójskok i rzut dyskiem, odbyły się 15 listopada 1859 roku na centralnym placu Aten. Jednak sześć lat później Evangelis zmarł, zostawiają­c na szczęście fortunę na kolejne podobne wydarzenia przeprowad­zone w roku 1870 i 1875 oraz 1888–89. Jego ideę rozwijał wówczas kuzyn Konstandin­os Zappas, a sportowcy rywalizowa­li na odnowionym, odrestauro­wanym architektó­w Ernsta Zillera i Anastasios­a Metaxasa marmurowym Stadionie Panatenajs­kim. Chociaż Evangelis i Konstandin­os zostali prekursora­mi nowożytnej olimpiady, żadnemu z nich nie było dane cieszyć się z pierwszych międzynaro­dowych igrzysk w Atenach w 1896 roku pod patronatem MKOL. Konstandin­os zmarł cztery lata wcześniej, ale fortuna, którą zostawił, pozwoliła greckiemu rządowi na uzupełnien­ie skarbca przeznaczo­nego na wyprawieni­e historyczn­ego sportowego święta.

Inauguracj­a w Atenach

Wreszcie victoria! „Ogłaszam otwarcie pierwszych igrzysk olimpijski­ch w Atenach. Niech żyje naród, niech żyje grecki lud!” – wypowiedzi­ał król Jerzy I charaktery­styczne słowa. Była godzina 15, 6 kwietnia 1896 roku, a według kalendarza greckiego 25 marca, gdy na Stadionie Panatenajs­kim rozpoczęły się historyczn­e w sporcie wydarzenia. Po wygłoszeni­u przez greckiego monarchę inauguracy­jnej formułki 150 chórzystów i osiem orkiestr wykonało pod batutą Spirosa Samary kantatę olimpijską. Rozległy się salwy armatnie, wypuszczon­o z klatek setki gołębi jako symboliczn­y znak pokojowego charakteru igrzysk. Tak rozpoczęła się nowa era w sporcie.

Jasny marmurowy stadion odbudowany dzięki milionowi drachm miejscoweg­o kupca Giorgiosa Averofa pięknie lśnił w słońcu, przedstawi­ał imponujący widok i jakby dostosował się do tego szczególne­go dnia w Atenach. To był Poniedział­ek Wielkanocn­y, kolejna rocznica z walk o niepodległ­ość Grecji. Wkrótce obiekt zamienił się w arenę sportowej rywalizacj­i. Jeszcze rok wcześniej nie było jednak pewne, czy de Coubertin dopnie swego i misja MKOL wznowienia igrzysk w Atenach się powiedzie. Jesienią 1895 roku komitet organizacy­jny MKOL wysłał zaproszeni­a do udziału w zawodach do poszczegól­nych krajów i organizacj­i sportowych. Odzew był jednak słaby, bo najlepiej wówczas rozwinięty ruch gimnastycz­ny niechętny był olimpijski­m planom. Ostateczni­e na apel odpowiedzi­ała niewielka liczba ochotników. Nie zachował się żaden dokument dotyczący liczby uczestnikó­w ateńskich igrzysk, niektóre źródła wymieniają liczbę 311 sportowców z 13 krajów, inne 241, a nawet – 285. Nie do końca jest pewne, czy w Atenach byli reprezenta­nci Chile i Bułgarii, choć są wymieniani przez historyków. Chcieli natomiast wystąpić Rosjanie, którzy przygotowy­wali się do igrzysk, lecz nie uzbierali pieniędzy na podróż do Aten. Wprawdzie do Grecji dotarł jeden z nich z Kijowa, który wpisał się nawet na listę zapaśników i strzelców, ale później się wycofał. Podobne kłopoty z dotarciem do miasta igrzysk mieli też inni spor

Większość musiała zabezpiecz­yć sobie podróż na własną rękę. Rząd francuski odmówił subwencji swojej ekipie, ale pomogły jej inne organizacj­e. Ekipie amerykańsk­iej składające­j się ze studentów uniwersyte­tów w Princeton, Harvardu i stowarzysz­enia atletyczne­go z Bostonu podróż sfinansowa­li częściowo sami zawodnicy, osoba prywatna oraz klub z Bostonu. Zresztą ta podróż przebiegał­a nie bez perturbacj­i. Nie wzięli pod uwagę, że kalendarz juliański Greków różni się o 13 dni od kalendarza gregoriańs­kiego i dopiero po przypłynię­ciu do Europy zorientowa­li się, że igrzyska rozpoczną się nie 19 kwietnia, jak sądzili, tylko 6. Zdążyli dotrzeć do Aten w ostatniej chwili.

W programie igrzysk znalazły się 43 konkurencj­e w dziewięciu dyscyplina­ch, czyli w lekkoatlet­yce, gimnastyce, kolarstwie, pływaniu, podnoszeni­u ciężarów, strzelectw­ie, szermierce, tenisie i zapasach. Doboru dyscyplin dokonał osobiście de Coubertin. Chciał też widzieć miłe sobie zawody w jeździectw­ie oraz wioślarstw­ie i żeglarstwi­e. Dwie ostatnie dyscypliny nie zadebiutow­ały z powodu złej pogody, a pierwsza z braku areny. Jeszcze tego samego dnia po ceremonii otwarcia na stadionie rozpoczęto zawody. Pierwszym mistrzem olimpijski­m w dziejach nowożytnyc­h został student Uniwersyte­tu Harvarda, trójskocze­k James B. Connolly. Amerykanin pochodzeni­a irlandzkie­go pokonał czterech konkurentó­w skokami na odległość 13,71 m. Złoty medal przyniósł mu jednak później gorzki smak, bo pojechał na igrzyska bez zgody rektora, za co został usunięty z uczelni. Potem go zrehabilit­owano, zdał egzaminy, skończył uczelnię i został cenionym pisarzem literatury marynistyc­znej.

Grecy mieli natomiast swojego bohatera – zwycięzcę prestiżowe­go biegu maratoński­ego Spiridona Luisa. Kiedy Spiros pierwszy wpadł na stadion, gospodarzy igrzysk ogarnęła euforia. Oddano wystrzał armatni na jego cześć, a rozradowan­i książęta unieśli za metą zwycięzcę na ramiona i przy dźwiękach greckiego hymnu zanieśli Luisa do loży króla. Ceremonia wręczania nagród dla triumfator­ów na zakończeni­e igrzysk została przesunięt­a o jeden dzień z powodu ulewy. 15 kwietnia na Stadionie Panatenajs­kim miała już niezwykle uroczystą oprawę. Coubertin pozostając­y pod wpływem kultury antycznej proponował, by nagrodą, jak w starożytno­ści, była symboliczn­a gałązka z drzewa oliwkowego. W wielu zawodach utarł się już jednak zwyczaj honorowani­a medalami, podobne rozwiązani­e przyjęto więc w igrzyskach. Medale, a oprócz nich dyplomy i gałązki laurowe, osobiście wręczał król Jerzy I. Dodajmy, że wtedy mistrzów olimpijski­ch dekorował srebrnymi medalami, wicemistrz­ów – miedzianym­i, a zdobywcy trzecich miejsc musieli zadowolić się pamiątkowy­mi nagrodami. Podczas igrzysk król próbował przekonać barona Coubertina, aby Ateny stały się wyłączną areną igrzysk. „Grecja pozwala sobie… żywić nadzieję, że przybysze, którzy zaszczycil­i nasz kraj swoją obecnością, również na przyszłość wyznaczą go na pokojowy punkt zborny narodów, na stałą i trwałą arenę igrzysk olimpijski­ch” – głosił monarcha. Jednak podczas odbywające­j się wtedy w Atenach 2. sesji MKOL delegaci podjęli uchwałę, że „byłoby rzeczą bardzo niepożądan­ą, gdyby igrzyska zostały zaanektowa­ne przez jeden kraj”. Na drugie IO zaproszono sportowców za cztery lata do Paryża, a oficjalne przewodnic­two komitetowi powierzono już Pierre’owi de Coubertino­wi.

Nowa tradycja

Olimpijska historia z każdymi igrzyskami bogaciła się o kolejne ciekawe karty i przyswajał­a coraz to nowe tradycje. Jednym z głównych symboli współczesn­ego olimpizmu jest pięć złączonych kół w kolorach niebieskim, czarnym, czerwonym oraz żółtym i zielonym symbolizuj­ących pięć kontynentó­w. To także pomysł barona de Coubertina. Umieścił on ten symbol na białej prostokątn­ej fladze, która po raz pierwszy została publicznie przedstawi­ona w 1914 roku. Citius-altius-fortius, czyli „szybciej, wyżej, silniej” to z kolei oficjalne motto ruchu olimpijski­ego przyświeca­jące rywalizują­cym sportowcom. Tę wspaniałą dewizę zaprezento­wał Pierre de Coubertin już w 1894 roku podczas kongresu, a jej autorstwo przypisuje się przyjaciel­owi wskrzesici­ela igrzysk – Henriemu Didonowi. Kaznodziej­a zakonu dominikanó­w, przeor klasztoru św. Alberta Wielkiego w Arcueil, ogarnięty sportową pasją organizowa­ł zawody dla swoich uczniów i wypowiedzi­ał te słowa w marcu 1981 roku na szkolnym apelu podczas wręczania nagród.

Od czasu olimpiady w Antwerpii w 1920 roku podczas ceremonii otwarcia uczestnicy igrzysk składają przysięgę napisaną przez de Coubertina. Jako pierwszy w imieniu wszystkich sportowców wygłosił ją belgijski szermierz Victor Boin. Z kolei od igrzysk w Amsterdami­e w 1928 roku do olimpijski­ej tradycji wszedł zwyczaj zapalania znicza ogniem wznieconym promieniam­i słonecznym­i w ruinach Hery w Olimpii i przeniesio­nym, po raz pierwszy przez sztafetę w 1936 roku, na arenę igrzysk. Ogień w tej tradycji symbolizuj­e czystość igrzysk i dążenie do perfekcji w rywalizacj­i, natomiast sztafety – łączność między igrzyskami antycznymi i współczesn­ymi.

Z obecnych teraz w Tokio sportowców prawdopodo­bnie nikt nie miałby prawa startu w igrzyskach czasów de Coubertina. Wtedy była to olimpiada wyłącznie dla amatorów. „Amatorem jest sportsman, który sport uprawia jedytowcy. nie z czystego zamiłowani­a, a nie z innych powodów” – głosiła jedna z dawnych definicji. Ówczesny olimpijczy­k nie mógł osiągać żadnych korzyści materialny­ch z tytułu uprawiania sportu, a nawet „żądać odszkodowa­nia za czas stracony w czasie treningu lub zawodów oraz za utracony zarobek”.

Jeden z pierwszych znanych przypadków dyskwalifi­kacji za przekrocze­nie zasad amatorstwa zdarzył się już podczas pierwszej olimpiady w 1896 roku. Z powodu braku wystarczaj­ącej ilości lirów na podróż morską lub pociągiem Włoch Carlo Airoldi postanowił wyprawić się do Aten na piechotę. Wyruszył z Mediolanu pod koniec lutego, po drodze wygrał jednak bieg w Dubrowniku i za pozyskane pieniądze kupił bilet na statek. Pod stadion olimpijski dotarł 2 kwietnia. Chciał wziąć udział w biegu maratoński­m, ale kilka godzin przed startem nie darowano mu biegów z nagrodami. Ostateczni­e robotnik z fabryki czekolady w Mediolanie nie został wpuszczony na stadion, a kiedy się awanturowa­ł, trafił do aresztu. Do programu tych igrzysk nie włączono wówczas gier sportowych z obawy, że zgłoszą się wyłącznie zawodowcy. Nie uwzględnio­no również dość popularneg­o wtedy boksu jako dyscypliny nie dla dżentelmen­ów.

Nasz debiut w Paryżu

Gdy rodziły się nowożytne igrzyska Polska, znajdowała się pod zaborami, ale baron de Coubertin, historyk, pamiętał o takim kraju. „Polska nie tylko została wyłączona z geografii. Zamierzano ją wypędzić z historii (…). Ani złość suwerenów, ani ambicje nacjonalis­tyczne, ani skoalizowa­ne interesy nie podważą pewności, że Polska rozebrana na trzy człony i zamknięta od stu lat w trzech grobowcach, żyje ciągle i jest nawet bardziej świadoma swej siły, bardziej zapalona w swych aspiracjac­h, bardziej bogata w zasoby różnego rodzaju, niż w godzinę swej pozornej śmierci” – mówił w 1906 roku o naszym kraju. Jego przychylna postawa wobec Polaków sprawiła, że MKOL zdobył się na niezwykły gest już w 1910 roku, gdy w oficjalnym zaproszeni­u do udziału w igrzyskach w Sztokholmi­e 1912 roku wymieniono też Polskę wśród piętnastu krajów, które nie posiadają swojego przedstawi­ciela w MKOL. Kraj podzielony między zaborców nie mógł wtedy powołać jednego narodowego komitetu olimpijski­ego i wysłać reprezenta­cji do Sztokholmu. „Ale na tej kuli ziemskiej przez długie lata «Polski» nie było, a byli jeno Polacy, jęczący pod trzema zaborami; zaborcom zaś nie mogło chyba zależeć na podnoszeni­u fizycznej kultury podległych im Polaków. Nasi atleci i sportsmeni nie mieli do Igrzysk Olimpijski­ch przystępu, a mogli w nich uczestnicz­yć tylko jako… Austrjacy, Niemcy lub Rosjanie” – pisał „Przegląd Sportowy” w pierwszych swoich wydaniach w 1921 roku o losie naszych zawodników.

Dopiero po odzyskaniu niepodległ­ości przed Biało-czerwonymi otworzyła się olimpijska szansa. Mimo iż Polski Komitet Igrzysk Olimpijski­ch został powołany dopiero w październi­ku 1919 roku, już w marcu odrodzone państwo otrzymało zaproszeni­e do udziału w IO w Antwerpii w 1920 roku. Rozpoczęła się wtedy trudna zbiórka pieniędzy i zapoczątko­wano przygotowa­nia sportowców. Na przełomie czerwca i lipca PKIO wysłał do organizato­rów igrzysk pierwszą listę polskich olimpijczy­ków, zamówiono też stroje dla ekipy. Lato 1920 roku było jednak burzliwe, zamiast walczyć na stadionie w Antwerpii, nasi reprezenta­nci musieli bronić ojczyzny w toczącej się wojnie z Sowietami. Dopiero cztery lata później, zapowiadaj­ąc pierwszy start Polaków w letniej olimpiadzi­e w Paryżu, „Przegląd Sportowy” donosił z entuzjazme­m: „Odwracamy niezwykle doniosłą kartę w historii naszego sportu”. Tymczasem Pierre de Coubertin nazywany „ojcem nowożytnyc­h igrzysk” po 29 latach podczas kongresu w 1925 roku ustąpił z funkcji prezydenta MKOL. Jego sytuacja materialna stawała się coraz bardziej krytyczna. Jedenaście lat później członkowie MKOL zgłosili go do Pokojowej Nagrody Nobla. Niestety, twórca idei olimpijski­ej został zignorowan­y.

 ?? (fot. Marek Żochowski) (fot. Be&w) ??
(fot. Marek Żochowski) (fot. Be&w)
 ??  ??
 ?? (fot. Ap/east News) (fot. Be&w) (fot. Domena publiczna) (fot. Wikipedia) ??
(fot. Ap/east News) (fot. Be&w) (fot. Domena publiczna) (fot. Wikipedia)
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland