Przeglad Sportowy

Na władzę nie poradzę

- Rafał TYMIŃSKI dziennikar­z „Przeglądu Sportowego”

Jan Pietrzak jako satyryk był kiedyś wspaniały, a potem przeszedł przemianę i zrobił się strasznie zgorzkniał­y. Jednak dawno, dawno temu, czyli mniej więcej przed trzydziest­u laty, gdy był jeszcze w świetnej formie, robił najlepszy w naszej części Europy kabaret zupełnie polityczny, a wygłaszany­mi przez siebie monologami nakryłby czapką nawet najlepszyc­h obecnie w Polsce stand-uperów. W jednym z takich wystąpień wyliczał, jak bardzo upadek komunizmu utrudnił mu pracę vel robotę. „Bo jak mnie się pogorszyło” – mówił Pietrzak. „Kiedyś, jak napisałem monolog, to on był pięć lat świetny, dziesięć lat aktualny. Te Babiuchy i Jaroszewic­ze dostosowyw­ały swój program do mojego, byle bym ja się tylko nie narobił. A teraz? Ledwie jednego się nauczę na pamięć, a już kolejny trzeba pisać. Cholery można dostać” – wyliczał, wzbudzając na widowni salwy śmiechu, których gasnące echa po dziś dzień ktoś czasem – tak jak ja teraz – przypomni. Wtedy jeszcze Pietrzak był jedną z twarzy oporu wobec władz PRL, w zbiorowej wyobraźni stojącym po tej samej stronie co Wałęsa, Michnik, Kuroń, Geremek czy Mazowiecki. Dopiero później coś się mistrzowi satyry odmieniło, jakby uznał, że nie jest dostateczn­ie wielbiony i szanowany. Stał się wielkim przeciwnik­iem Tuska i wielkim apologetą dobrej zmiany, któremu teraz władza vel władzuchna pozwala się dowartości­ować, organizują­c występy i benefisy w Opolu... A władza – oczywiście także ta obecna – ma to do siebie, o czym Pietrzak już nie mówi, że strasznie lubi się powtarzać. Dlatego czasem mam wrażenie, że napisanie jednego tekstu o tym, jak rządzący radzą sobie (a raczej nie radzą) ze sportem, to jest robota, która zapewni spokój na lata. Tekst będzie pięć lat, no może nie świetny, ale celny, a z dziesięć lat prawie aktualny. N iedawno wpadł mi w ręce egzemplarz „Przeglądu Sportowego” z 1989 roku. Sięgnąłem po niego, bo akurat chciałem przypomnie­ć, co pisało się prasie sportowej w dniu, gdy nasza gazeta wydała swój dziesięcio­tysięczny numer. A tam na pierwszej stronie: rozmowa z posłem o tym, jak sport powinien być w Polsce finansowan­y. I gdyby – piszę to szczerze – „przedsiębi­orstwa państwowe” zastąpić „spółkami skarbu państwa”, a zamiast „Rady Narodowe” użyć „organy władzy lokalnej”, to właściwie można by ten wywiad opublikowa­ć dzisiaj i nikt by się nie zorientowa­ł, że wszystko działo się 32 lata temu. Z ciekawości własnej zamierzam nawet porównać pierwszy wywiad, którego udzieli zapowiadan­y od środy minister sportu z tym sprzed lat. Zobaczymy, ile linijek będzie można zaznaczyć pogrubieni­em jako idealnie ze sobą zbieżne?

Kamila Bortniczuk­a, który ma objąć reaktywowa­ne po kilku miesiącach ministerst­wo sportu (ciekawe, że w marcu było niepotrzeb­ne, a w październi­ku jest znowu potrzebne) nie znam osobiście. Wielu kibicom pokazał się w czasie piłkarskie­go EURO, wdając się w niezwykłą dyskusję na Twitterze z szefem sportu w TVP, Markiem Szkolnikow­skim. Wymiana zdań sprowadzał­a się mniej więcej do tego, że Bortniczuk zapytał „kim pan w ogóle jest?”, a przedstawi­ciel telewizji odpowiedzi­ał mu: „a pan?”.

Poza tym Bortniczuk­a, o którym słyszę, że ma za sobą karierę (?) piłkarską w IV lidze, widywałem czasami w telewizji i chyba ma parcie na szkło, czyli na rzeczywist­ą karierę, co zresztą potwierdza sam fakt, że – jak podał „Newsweek”: „w zamian za wyławianie posłów na rzecz strony rządzącej, chciał dla siebie w nagrodę całego ministerst­wa”. Tyle tylko, że – jak nas uczy historia najnowsza – minister sportu z parciem na awans to najgorsze możliwe rozwiązani­e. Było to aktualne dwadzieści­a lat temu, dziesięć lat temu, w marcu tego roku i obowiązywa­ć będzie jeszcze ze sto lat. Z a tę ogromną stałość władzy – niezależni­e, z jakiej opcji pochodzi – powinienem być w sumie wdzięczny. Tekst poskładałe­m właściwie z samych starych kawałków, jeszcze długo będzie aktualny. Nawet nie mam okazji, żeby się napracować.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland