Część nowej wielkiej czwórki
Hubert Hurkacz przegrał z Grigorem Dimitrowem, ale zdaniem Wojciecha Fibaka wkrótce znajdzie się w elicie.
Wćwierćfinale turnieju ATP 1000 w Indian Wells tenisista z Wrocławia przegrał z Bułgarem 6:3, 4:6, 6:7(2), ale pozostawił po sobie bardzo dobre wrażenie. Tak dobre, że Wojciech Fibak, którego wkrótce wyprzedzi na liście najwyżej klasyfikowanych polskich tenisistów wszech czasów, był pewny tego, gdzie się wkrótce znajdzie.
Porażka go nie zatrzyma
– Minimalnie przegrany mecz z Dimitrowem w niczym mu nie zaszkodzi – uważa Fibak. – Tak jak nie zatrzymała go przegrana w US Open z Andreasem Seppim, bo szybko dubletem zwyciężył w Metz, tak nie zatrzyma i ta. Hubert gra coraz pewniej i dojrzalej. Tenis to taki sport, w którym porażki muszą się zdarzać, ale chodzi o to, by zdarzały się jak najrzadziej i jak najpóźniej. Nasz tenisista ma wszystko, by zostać jednym z czołowych tenisistów świata i to nie za kilka lat, ale znacznie szybciej, niż wiele osób się spodziewa – uważa Fibak.
Jego zdaniem wkrótce wykrystalizuje się grupa, która zastąpi Rogera Federera, Rafaela Nadala, Novaka Djokovicia i Andy’ego Murraya. – Hubert ma wszystko, by z Daniiłem Miedwiediewem, Alexandrem Zverevem i Stefanosem Tsitsipasem stworzyć nową Big 4 męskiego tenisa. Jeśli chodzi o młode pokolenie, ona jest najbardziej kompletna. Matteo Berrettini i Felix Auger-aliassime mają, biorąc pod uwagę najwyższy poziom, dziurę na bekhendzie. Jannik Sinner jest podobnie jak Polak utalentowany i wszechstronny, ale brakuje mu dojrzałości. Oczywiście to się będzie zmieniać i kiedyś Włoch może dołączyć do tej grupy. Trochę z tyłu, ze swoimi słabościami, pozostaje także Denis Shapovalov – analizuje Fibak.
Dodając, że Miedwiediew i Hurkacz mogą mieć jednak drobne problemy na ziemi, bo grają bardzo płasko. Tsitsipas i Zverev regulują grę potężnymi forhendami.
Potencjał naszego tenisisty mogliśmy poznać już w starciu z Dimitrowem. Był bliski zwycięstwa w dwóch setach, w trzeciej partii też miał jako pierwszy szanse na przełamanie. Ostatecznie przegrał w tie-breaku, a te jesienią rozgrywał na wysokim poziomie.
– To, że miałem lepsze statystyki od rywala w 13 gemach, nic nie znaczyło. O takich rzeczach w ogóle się nie myśli. Wcale nie czułem się więc w końcówce faworytem. Plan był taki, żeby zagrać agresywnie i uzyskać przewagę poprzez wywieranie presji. Niestety tym razem do końca nie wyszedł – mówił na konferencji Hurkacz.
Do wiechy daleko
Przed nim teraz starty w europejskich turniejach halowych. Jeśli będzie w takiej formie jak po US Open, kolejne sukcesy są nieuniknione. Tym razem Dimitrow się jeszcze wywinął, ale tendencji w żaden sposób nie zatrzyma. Bułgar lepiej niż w Kalifornii już raczej w karierze nie zagra, a Hubert dopiero się jako zawodowiec buduje. I do zawieszenia wiechy na dachu tej konstrukcji w tej chwili naprawdę jeszcze daleko.