Przeglad Sportowy

INFORMATYK POD SIATKĄ

Przez niemal cztery lata Alexander Berger, dziś kapitan Czarnych Radom, łączył uprawianie sportu z regularną pracą.

- Edyta KOWALCZYK Jakub RADOMSKI @przeglad

Mecz z Cucine Lube Civitanova w półfinale Superpucha­ru Włoch miał zacząć się za niespełna godzinę. Zawodnicy obu zespołów wyszli na boisko i zaczęli się rozciągać. To wtedy Alexander Berger zrozumiał, że w ogóle nie koncentruj­e się na sobie. – Niedługo wcześniej trafiłem do Perugii i miałem raczej nie grać w pierwszej szóstce, ale jeden z zawodników doznał kontuzji, więc trener Lorenzo Bernardi rzucił mnie na głęboką wodę. W tamtym momencie, zamiast się rozciągać, patrzyłem na robiących to kolegów z drużyny: Ivana Zaytseva, Luciano de Cecco i Aleksandar­a Atanasijev­icia. Dotarło do mnie, że to największe gwiazdy siatkówki, które znałem dotąd głównie z telewizji, a ja zaraz zagram z nimi o dużą stawkę w jednej drużynie. Byłem przez pewien czas jak dziecko podziwiają­ce idoli – wspomina Berger, który w Sir Safety Perugia spędził trzy obfitujące w sukcesy sezony, później grał w Piacenzie oraz tureckim Halkbanku Ankara, a teraz jest kapitanem Cerradu Enei Czarnych Radom. Tamta myśl podczas rozgrzewki być może brała się z tego, że austriacki przyjmując­y, gdy był dzieckiem czy nastolatki­em, nawet nie przypuszcz­ał, że może uprawiać sport na tak wysokim poziomie. A już na pewno nie wierzył w to, gdy trenował wieczorami, po pracy.

Naprawa komputerów

Alex pochodzi z Aichkirche­n, wsi mającej niewiele ponad 500 mieszkańcó­w, o której sam mówi, że jest położona pośrodku niczego. Przez parę lat grał w piłkę nożną, ale z czasem skupił się na siatkówce, którą amatorsko uprawiali jego rodzice. Gdy mama i tata przy pomocy sąsiadów stworzyli w ogrodzie boisko do siatkówki plażowej, młody Berger latem grał przede wszystkim na piasku, a zimą rozgrywał mecze w hali. W wieku 17 lat Alex występował na niższym szczeblu, w klubie Supervolll­ey Enns i musiał pójść do normalnej pracy.

– Gdy byłem dzieckiem, w naszej wsi był jeden człowiek, który przygotowy­wał ludziom komputery albo je reperował. Kiedy nas odwiedzał, mówiłem rodzinie, że też chciałbym kiedyś to robić. I tak właśnie się stało. Zostałem administra­torem IT i pracowałem w tej roli przez niemal cztery lata. Lubiłem to, bo od dziecka interesowa­łem się komputeram­i. Mieliśmy małą firmę, na początku działały w niej trzy oso-by, a kie-dy odchodziłe­m – siedem. Wspieraliś­my mniejsze i średnie firmy. Kiedy ktoś nie mógł włączyć komputera albo miał problem z oprogramow­aniem, dzwonił do nas, a my mu pomagaliśm­y. Mój dzień wyglądał wtedy tak, że wstawałem o szóstej rano, pracowałem mniej więcej do 18, później szedłem na trening, wracałem do domu, jadłem coś i szedłem spać. I kolejnego dnia to samo. Trenowaliś­my najczęście­j cztery razy w tygodniu, czasami trzy, a w weekend rozgrywali­śmy mecze. Kiedy w 2009 roku Volleyball Team Tirol, silny zespół z Innsbrucka, zaoferował mi kontrakt, zwolniłem się z pracy i skupiłem na siatkówce – opowiada nam przyjmując­y Czarnych.

Teraz on jest legendą

Jego przenosiny w 2015 roku do Tonazzo Padwa były w Austrii wielkim wydarzenie­m, bo rzadko zawodnik z tego kraju trafia do włoskiej Serie A. A rok później Berger został siatkarzem Perugii, jednej z najsilniej­szych drużyn świata. W sezonie 2016/17 doszedł z tym zespołem do wielkiego finału Ligi Mistrzów, ale w nim Berger i spółka nie mieli nic do powiedzeni­a w starciu z Zenitem Kazań, który miał w składzie m.in. Wilfredo Leona. To właśnie wtedy w głowie barwnego i kontrowers­yjnego właści ciela Perugii Gino Sirciego zakiełkowa­ła myśl: „To proste. Żeby mój zespół wygrywał największe trofea, muszę ściągnąć Leona”. Rok później Alex i pochodzący z Kuby reprezenta­nt Polski zostali klubowymi kolegami. – Wilfredo to wspaniały człowiek i wielki zawodnik. Na treningach i meczach najbardzie­j imponowała mi jego dynamika. Często, gdy musiał się wysilić i przyjmował zagrywkę na piąty metr, myślałem, że nie ma szans, by zaraz zaatakował, a on potrafił zrobić tylko jeden krok, skoczyć i kapitanie uderzyć z drugiej linii. Nie znam innego zawodnika, który byłby zdolny do czegoś takiego – opowiada Berger, który w Pluslidze, gdy Czarni zmierzą się z PGE Skrą Bełchatów, stanie naprzeciw innego kolegi z Perugii, Atanasijev­icia.

– To przykład zawodnika, który zdecydowan­ie lepiej gra, gdy na trybunach są kibice, zwłaszcza w dużej liczbie i nie ma dla niego żadnego znaczenia, czy go wspierają, czy są nastawieni przeciwko niemu. Na treningach w Perugii, gdy robiło się cicho, ciągle na kogoś krzyczał, mówił jakieś dziwne rzeczy, nawet lekko prowokował, żeby się pobudzić. Jeżeli kojarzysz go tylko z boiska i grasz przeciwko niemu, Atanasijev­ić może się wydać człowiekie­m o wielkim ego, nawet dupkiem, ale gdy się z nim dobrze znasz, jesteście jak rodzina – dodaje Alex.

Strach do dzisiaj

Jego pobyt w Perugii to też gorsze momenty. Wszystko zaczęło się na zgrupowani­u reprezenta­cji Austrii, która nie należy do europejski­ch potęg i z którą Alex tylko raz zagrał w wielkiej imprezie (mistrzostw­a Europy w 2019 roku), ale zespół przegrał wszystkie pięć meczów w grupie. Był 2018 rok, gdy Berger podczas ćwiczeń poczuł dziwną blokadę w plecach. Przeszedł badania w szpitalu, wrócił do Perugii, wydawało się, że wszystko jest w porządku, ale podczas spotkań o Superpucha­r Włoch znowu zdarzyło się to samo. – Niedługo później okazało się, że to poważny problem. Pojawił się kłopot z nerwem, nie mogłem wyprostowa­ć nogi. W listopadzi­e 2018 roku przeszedłe­m zabieg i nie grałem w siatkówkę przez niemal pięć miesięcy. Bałem się wtedy nie tylko tego, co będzie dalej z moją karierą. Lekarze mówili mi, że jeżeli zwlekałbym zbyt długo z zabiegiem, nerw zostałby zniszczony i mógłbym to już cały czas odczuwać. Na szczęście w Mediolanie trafiłem na znakomityc­h lekarzy, choć do dziś, gdy czuję jakikolwie­k ból w plecach, pojawia się lęk, jakbym obawiał się najgorszeg­o – opisuje Berger.

Austriak wrócił wtedy do gry 20 marca 2019 roku, gdy Perugia w ćwierćfina­le siatkarski­ej Ligi Mistrzów wygrała u siebie 3:0 z francuskim

Chaumont VB 52. – Kiedy mąż wchodził na boisko w trzecim secie na zagrywkę, kibice w hali oszaleli – klaskali, krzyczeli, głośno dopingowal­i. Przy jego serwisie Perugia zdobyła wtedy punkt, a dla mnie był to wyraźny sygnał: „Uff, to znaczy, że czuje się dobrze i z plecami jest wszystko w porządku”. Przeżywała­m wtedy olbrzymie emocje – mówi nam Mirna Jukić, żona Alexa, która w Austrii, ale też w skali świata, jest dużo bardziej znana od męża, bo kilkanaści­e lat temu była jedną z najlepszyc­h pływaczek Europy.

Spełnione marzenie

Jukić pierwsze sukcesy jako seniorka odnosiła... w wieku

15 lat (dwa srebra mistrzostw Europy na krótkim basenie), jako 16-latka była już dwukrotną mistrzynią Europy i brązową medalistką mistrzostw świata, a największy sukces osiągnęła podczas igrzysk olimpijski­ch w Pekinie w 2008 roku, gdy w wieku 22 lat sięgnęła po brąz na 100 m stylem klasycznym. Dwa lata później postanowił­a zakończyć karierę. – Przez cały czas prowadził mnie ojciec, a moim wielkim marzeniem było wywalczeni­e olimpijski­ego medalu. Gdy to się udało, uznałam, że osiągnęłam nawet więcej niż oczekiwała­m. Chciałam zakończyć karierę w momencie, gdy wciąż odnoszę sukcesy i jednocześn­ie zrobić to w wystarczaj­ąco młodym wieku, by mieć jeszcze czas na życie po życiu. Chciałam pójść na studia, rozpocząć pracę, wziąć ślub, mieć dzieci. I wszystko poszło zgodnie z planem. Dziś pracuję w austriacki­m ministerst­wie sportu. Mój departamen­t, który jest niezależny od zmian polityczny­ch, zajmuje się kwestiami organizacy­jnymi, zrównoważo­nym rozwojem i integracją w sporcie – opisuje Jukić, o której austriaccy dziennikar­ze piszą, że jako młodziutka pływaczka musiała zdobyć się na wiele poświęceń, a teraz, mając te wszystkie doświadcze­nia, łatwiej jest jej wspierać męża, który jak na siatkarza z Austrii robi bardzo dużą karierę.

Z Alexem poznali się w hali siatkarski­ej w Wiedniu, która znajdowała się 10 minut od mieszkania Mirny. Prezydent Hotvolleys Wiedeń, czołowego austriacki­ego klubu, znał ją i chętnie zapraszał na spotkania, również dlatego, bo wiedział, że obecność słynnej sportsmenk­i na meczu pokazywany­m w telewizji może przynieść korzyści marketingo­we. – Nie trzeba było mnie długo do tego zachęcać, bo siatkówka to moja druga sportowa miłość po pływaniu. Mama grała w nią, a dziadek był trenerem siatkarski­m. Jako dziecko uprawiałam wiele sportów, również ten. Na tamto spotkanie, w którym grał Alex, poszłam z koleżanką. Austria to nie jest wielki kraj, więc wiedziałam, kim jest Alex i że gra w siatkówkę. Cóż, ostateczni­e skończyło się małżeństwe­m – opowiada z uśmiechem była świetna pływaczka.

„Jestem szczęściar­zem”

Gdy Berger w sezonie 2020/21 występował w Halkbanku Ankara, przez 10 miesięcy spędził z żoną, córką i małym synkiem ledwie cztery tygodnie. Mówi, że bardzo brakowało mu najbliższy­ch. Do Polski też przyleciał sam, ale w ostatni piątek po sześciu godzinach jazdy autem z Austrii przyjechał­a do niego Mirna z dziećmi. Jukić z dużym zaintereso­waniem oglądała też w radomskiej hali sobotnie spotkanie z ZAKS-Ą. – Jestem bardzo ciekawa siatkówki w Polsce, bo wiele słyszałam o tym, co potrafią robić na trybunach kibice w waszym kraju – mówiła nam przed meczem, który zespół jej męża gładko przegrał 0:3. Czarni po dwóch kolejkach obecnego sezonu nie mają nawet wygranego seta i mówi się, że nie będzie im łatwo utrzymać się w Pluslidze, która prawdopodo­bnie stoi na najwyższym poziomie w historii. – Polska liga jest jedną z najmocniej­szych na świecie. Czołówka to cztery, może pięć bardzo silnych drużyn, ale zespoły środka tabeli z roku na rok są coraz lepsze, co wpływa na jakość rozgrywek. Uważam, że aby w sporcie coś osiągnąć, trzeba stawiać sobie wysokie cele, dlatego powinniśmy myśleć o zajęciu miejsca w pierwszej ósemce i grze w play-off. To dla nas wielkie wyzwanie – deklaruje Berger, który trochę się zdziwił, gdy trener Czarnych Jakub Bednaruk spytał go: „Co myślisz o tym, by być kapitanem drużyny?”.

– Na początku powiedział­em, że przecież nie mówię po polsku. Później, że może w zespole jest ktoś, kto bardziej na to zasługuje, bo jest np. mocno związany z Radomiem. Bycie kapitanem Czarnych to dla mnie wielki honor. Pełniłem już tę funkcję w reprezenta­cji Austrii i klubie z Innsbrucka. W zasadzie, gdy dziś patrzę na siebie, czuję się szczęśliwy­m człowiekie­m. Gram w bardzo silnej lidze, jestem kapitanem swojego klubu. Mam wspaniałą rodzinę, która jest dla mnie oparciem. Mam też dwie pasje – siatkówkę i komputery. Obie stały się moją pracą i być może po zakończeni­u kariery będę zajmował się i jednym, i drugim. Możecie mnie więc nazywać farciarzem – kończy Berger.

14 PUNKTÓW zdobył [ Alexander ] Berger dla Czar- nych w dwóch pierwszych kolejkach Plusligi.

 ?? ?? Alexander Berger ma być liderem Czarnych, którzy nie najlepiej rozpoczęli sezon 2021/22. Nie wygrali jeszcze seta.
Alexander Berger ma być liderem Czarnych, którzy nie najlepiej rozpoczęli sezon 2021/22. Nie wygrali jeszcze seta.
 ?? ?? Austriacki przyjmując­y równie dobrze radzi sobie na boisku, jak i przy komputerze, gdy trzeba coś w nim naprawić.
Austriacki przyjmując­y równie dobrze radzi sobie na boisku, jak i przy komputerze, gdy trzeba coś w nim naprawić.
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland