Z milionami... na trybunach?
Aż sześciu graczy zarobi w tym sezonie ponad 40 mln dolarów. Nietypowa sytuacja Johna Walla.
Rozgrywający Houston Rockets ma drugi najwyższy kontrakt w NBA (44,3 mln), ale obecnie znajduje się poza składem i to nie z powodu kontuzji. Rockets mają iluzoryczne szanse na walkę o play-off (lub chociażby baraże) i stawiają na rozwój młodych zawodników, którym Wall ma nie zabierać minut na parkiecie. Koszykarz też zresztą nie jest chętny do gry w drużynie, która przegra zdecydowaną większość spotkań. Poszukiwania partnera do transferu trwają od wielu tygodni. To trudne zadanie, bo nowy pracodawca Walla musiałby oddać za niego naprawdę dużo. Więcej od Walla ma zapisane w umowie tylko Stephen Curry z Golden State Warriors (45,7). MVP ostatniego finału Janis Andetokunmbo zajmuje 8. miejsce, a MVP rundy zasadniczej Nikola Jokić jest... 30. (30,5 mln). Dopiero w drugiej setce najlepiej zarabiających znajdziemy wybranego do najlepszej piątki sezonu Lukę Dončicia (10,1 mln), ale to dlatego, że wciąż obowiązuje go umowa, którą podpisał jako debiutant. Już ją przedłużył i w sezonie 2022/23 ma dostać 35,7 mln. Chyba i tak za mało, bo będzie wtedy w drugiej dziesiątce, a sportowo jest wyżej. Podane sumy to kwoty brutto, a na rękę zawodnicy dostają czasami nawet mniej niż połowę. Może się też zdarzyć, że lider pod względem zarobków brutto niekoniecznie dostanie najwięcej na konto, bo koszykarze sporo muszą oddać w różnych podatkach. Federalne są takie same dla każdego (poza zawodnikami kanadyjskiego Toronto Raptors) i progresywne, więc im więcej zarabia koszykarz, tym więcej procentowo oddaje. Średnio to około 30 procent. Podatki lokalne są nierówne i uzależnione od miejsca zamieszkania.
Do tego dochodzi jeszcze tzw. „jock tax”, czyli podatek dla gości zarabiających w danym stanie, ale mieszkających w innym. W teorii powinien obejmować wszystkie takie przypadki, lecz władzom stanowym najłatwiej wyłapać sportowców, bo wiedza o ich zarobkach i terminarzu spotkań jest powszechnie dostępna. Kilka stanów (np. Floryda czy Teksas) w ogóle nie pobiera tego podatku, a na drugim biegunie jest Kalifornia – bierze ponad 13 procent. Ńa szczęście nie od rocznych zarobków. Zawodnicy oddają także kilka procent sumy w kontrakcie swoim agentom, a 10 proc. zatrzymuje tymczasowo liga na rachunku escrow. Dalsze losy tych pieniędzy są uzależnione od dochodów NBA. Jeśli nie są one wystarczająco duże, cała suma trafia do klubów, a jeśli są bardzo wysokie, wraca do koszykarzy. Zazwyczaj mieliśmy tę drugą sytuację, ale niedawno po storpedowanym przez pandemię sezonie 2019/20 każdy klub dostał prawie 13 milionów dolarów zwrotu! WOJ