Nigdy nie zapomnę Warszawy
ALBERTO BERTOLOTTO: Jak się pan miewa? Występuje pan w barwach Pescary w Serie C, ale ostatnio nie grał pan z powodu kontuzji.
MIRKO VALDIFIORI (BYŁY POMOCNIK NAPOLI): Zdecydowanie lepiej. Na początku sytuacja wydawała się gorsza, ale potem okazało się, że to nic poważnego. Już wyzdrowiałem. Trenuję z drużyną i jestem gotowy na grę.
Także Napoli, pana była drużyna, jest gotowa, żeby zmierzyć się z Legią. Czwartkowy mecz może budzić w panu wiele wspomnień.
Tak jest. W październiku 2015 roku zadebiutowałem w europejskich pucharach w meczu Ligi Europy i zrobiłem to w Warszawie z Legią. Nie wyobrażałem sobie, że zagram kiedykolwiek na tym poziomie. Miałem 29 lat, spędziłem większość kariery w Serie C i w Serie B, dopiero sezon wcześniej dotarłem do Serie A. Dla mnie było to czwarte spotkanie w koszulce Napoli i pierwsze wygrane. Z tych powodów nigdy nie zapomnę tamtego wieczoru.
Napoli pokonało Legię 2:0, a pan spisał się świetnie.
Mertens zdobył pierwszą bramkę, a Higuain drugą. I była wspaniała. Pamiętam dobrze, że po tym golu dobiegłem szybko do Gonzalo, aby go przytulić. W tamtym momencie poczułem się, jakby spadł mi kamień z serca po trudnym początku sezonu.
Co się działo?
Trener Maurizio Sarri, razem ze mną, przeszedł do Neapolu z Empoli latem. W pierwszych trzech starciach tamtych rozgrywek, dokładnie tak jak w Empoli, korzystaliśmy z systemu 4-3-1-2, ale zdobyliśmy tylko jeden punkt. Ja występowałem w wyjściowym składzie. Widząc wyniki, szkoleniowiec zdecydował się coś zmienić. Przeszedł do ustawienia 4-3-3, moją rolę powierzył Jorginho i zespół wyrósł na jedną z najskuteczniejszych ekip Europy. Pokonaliśmy Brugge i Lazio po 5:0, przed grą w Polsce wygraliśmy z Juventusem 2:1. W Warszawie wróciłem do wyjściowego składu i ja też odnosiłem korzyści dzięki nowemu ustawieniu wybranemu przez trenera.
Jako szóstka przy Łazienkowskiej był pan cały czas w sercu akcji.
Kiedy wszyscy grają na takim poziomie, wszystko jest łatwe. Dla mnie też. Osobiście w Polsce pokazałem, że byłem w stanie znaleźć swoje miejsce w drużyz nie. Faktycznie rozegrałem wszystkie kolejne europejskie spotkania w tamtym sezonie. Wyszliśmy w świetnym stylu z grupy, z największą liczbą zdobytych bramek. Byłem też na boisku, kiedy zmierzyliśmy się z Legią na stadionie San Paolo i wygraliśmy 5:2. Właśnie na murawę tego obiektu, dziś już noszącego imię Maradony, legioniści wyjdą w czwartek. Prowadzą w grupie C, ale Napoli, mimo porażki z Spartakiem w ostatniej kolejce, patrząc na występy we włoskiej lidze, wydaje się nie do pokonania. Warto podkreślić też, że ma ogromną motywację, bo musi wygrać to spotkanie, skoro ma tylko jeden punkt w tabeli. To najtrudniejszy rywal, z jakim Legia może się zmierzyć. Drużyna osiąga świetne wyniki, gra w ofensywnym stylu, zaczynając akcje od tyłu. Pomocnicy są zawsze w sercu gry i dotykają piłki wiele razy. W linii ataku mają różne opcje i Osimhen jest obecnie w życiowej formie, ma doskonałe warunki fizyczne i jest w stanie poradzić sobie sam na środku pola karnego. Widzę też, że zespół strzela wiele bramek po stałych fragmentach gry: to znaczy,
Mirko Valdifiori od dwóch sezonów jest zawodnikiem Pescary. Wcześniej grał w Empoli, Napoli, Torino i SPAL. że na treningach dużo pracuje nad tym elementem. W sumie widać, że piłkarze bawią się na boisku.
Co może zrobić Legia, by osiągnąć dobry wynik z Napoli?
Drużyna musi być kompaktowa, bronić się głęboko i nie zostawiać pomocnikom czasu, aby podali piłkę do skrzydłowych albo do Osimhena. On jest największym zagrożeniem i nie wolno dać mu przestrzeni. Przed sezonem spotkałem się z nim w towarzyskim meczu w barwach Pescary. Kiedy przyspiesza, trudno jest go zatrzymać. Spalletti, który jest świetnym szkoleniowcem, używa odpowiedniego ustawienia i uwydatnił najlepsze cechy piłkarzy, których trenuje.
Z drugiej strony podopieczni Czesława Michniewicza nie przeżywają dobrego momentu w ekstraklasie.
Z tego powodu prawdopodobnie będą bardziej skupieni w czwartek. Myślę, że dla nich to będzie szczególny wieczór. Napoli obecnie jest jedną z najlepszych drużyn w Europie.
Wróćmy do przeszłości. Co może pan powiedzieć o Higuainie?
Gonzalo jest mistrzem. Tuż po moim przybyciu do Neapolu byłem pod wrażeniem, oglądając, jak poruszał się na boisku i jak strzelał. Wcześniej nigdy nie trenowałem z piłkarzem światowego formatu jak on. W Neapolu mieszkaliśmy w tym samym bloku, znajdującym w parku Matarazzo na Vomero. Często jeździliśmy razem samochodem na trening. Moja córka Aurora bawiła się z nim. Jeszcze teraz pamięta Gonzalo.
Przed transferem do Napoli grał pan przez wiele lat w niższych ligach. Co pan czuł, kiedy po raz pierwszy wszedł pan do szatni Napoli? Przebierałem się z zawodnikami, których wcześniej oglądałem w telewizji albo z którymi zmierzyłem się w poprzednim sezonie w Serie A. Na początku wydawało mi się niewiarygodne, że byłem tam z nimi. Prawdopodobnie nie grałem swobodnie. Po odejściu z małego klubu, takiego jak Empoli, trafiłem do ważnego, jakim jest Napoli. Nie było łatwo, chociaż musiałem przekonywać sam siebie, cze rzeczywiście na to zasługiwałem. Jeden z tych piłkarzy został moim najlepszym przyjacielem: Manolo Gabbiadini. Razem naszymi żonami jeździmy na wakacje. Był świadkiem na moim ślubie.
W tamtym roku w Napoli spełnił pan swoje marzenia.
Tak. Byłem rozczarowany po odpadnięciu z Villarrealem w 1/16 finału. Nigdy nie zagrałem już w Lidze Europy. Lubiłem występować na europejskim poziomie. Kilka miesięcy wcześniej rozegrałem z Anglią mój jedyny mecz w reprezentacji i zrobiłem to w podstawowym składzie.
Legia musi zagrać kompaktowo, bronić się głęboko i nie zostawiać pomocnikom Napoli czasu, by podali do skrzydłowych albo do Osimhena.
Trener Antonio Conte przed gwizdkiem powiedział mi, że zasługiwałem na to. Na trybunach siedziała cała moja rodzina. Patrzyłem na nią, kiedy śpiewałem hymn. Czasami wspominam tamten moment z moją żoną.
Czy Sarri był kluczowym trenerem w pana karierze?
Tak, w prowadzonych przez niego spotkaniach byłem centralnym pomocnikiem i jako szóstka dotykałem wiele razy piłki podczas meczu. Dla piłkarza z moimi cechami to było super. Szkoda, że w Kampanii mało występowałem, ale teraz mogę powiedzieć, że moje miejsce zajął ktoś taki jak Jorginho, który według mnie zdobędzie Złotą Piłkę.