Przeglad Sportowy

ZIELONE DIABŁY? JEDNAK SIĘ NIE UDAŁO

- Bartosz GĘBICZ dziennikar­z „Przeglądu Sportowego” Atak z bekhendu

Czerwone Diabły dostały w 8. kolejce Premier League tęgie lanie z Leicester. Przegrały 2:4 mimo że w składzie ekipy z Manchester­u były takie gwiazdy jak Pogba, Maguire, Rashford czy gasnący powoli Ronaldo. Ale więcej szumu narobiła na Wyspach nie sama porażka, a podróż do niej. Niby krótka, a zostawiła spory smród.

Świat, jak wiemy, zmierza teraz w stronę ochrony klimatu. Przynajmni­ej oficjalnie, bo w praktyce, o czym za chwilę, to pic na wodę fotomontaż. W Unii Europejski­ej tworzy się zielony ład, w Wielkiej Brytanii – choć Unię już opuściła – panuje generalnie podobne nastawieni­e. Wszyscy mamy się solidarnie zabierać za ograniczan­ie emisji dwutlenku węgla. Oczywiście gdy obserwujem­y sobie choćby „Mordor”, czyli korporacyj­ną wizytówkę Warszawy, to dokładnie widzimy, ile ten nowy porządek jest warty. Zakorkowan­a na amen Domaniewsk­a, samochody przyklejon­e do krawężnikó­w i żadnej ścieżki rowerowej. Za to firmy puszące się zielenią rosną jak grzyby po deszczu. Jedna obok drugiej. Wszystko staje się eko, zeroemisyj­ne i trelemorel­e tak dalej. Przynajmni­ej w rozsyłanyc­h newsletter­ach. Mniej więcej tak samo jak w ekipie United.

Jako gość, który od dziecka nie korzysta w mieście z auta i śmieci znacznie poniżej średniej, mogę na to wszystko patrzeć racjonalni­e i z dystansem. Bez ekscytowan­ia się sztuczną zieloności­ą, bo przez ponad 30 lat nikt się nią przecież nie podniecał. Chyba że liczymy tabliczki „szanuj zieleń” wbijane za komuny na trawnikach. Nie zamierzam obliczać, jak duży kawałek ziemi uratowałem czy jeszcze uratuję. Do szkoły, biura, na kort, na stadion mogłem i mogę do dziś dotrzeć autobusem, tramwajem, rowerem bądź na własnych nogach. Korona mi z głowy nie spadnie, a i po drodze zrobi się coś dla zdrowia. Ta korona nie spadłaby też wielu ludziom, którzy do tych działań zmuszają. Pierwszym z brzegu przykładem jest tu Frans Timmermans, wiceprzewo­dniczący KE do spraw Europejski­ego Zielonego Ładu.

Otóż ogłosił on niedawno, że lot na dystansie 600–800 km „nie powinien mieć sensu”. I że nie musimy latać w Europie po 10–12 razy w roku. No dobrze, nawet jeśli, choć ja się z tym nie zgadzam, to niech urzędnik może zacznie od siebie. Bo w sieci aż roi się od zdjęć tego pana w samolotach i przy samolotach. On może, inni nie. Powie to samo tenisistom czy piłkarzom? Sam wsiądzie do pociągu, żeby dotrzeć z Brukseli do Warszawy po 15 godzinach? Spróbuj dziś jednego czy drugiego polityka bądź menedżera przesadzić zza kierownicy do komunikacj­i miejskiej, na rower czy na nogi. Na 365 dni w roku. Albo każ mu jechać po torach, a wstrzymaj w drodze na lotnisko. Służbowo, prywatnie, wszystko jedno. Oho, już to widzę... Pokaż panie czy pani „head of coś tam” nie to, jak przez godzinę w ramach offsetu zasadzisz kilka drzewek – choć idea jak najbardzie­j szczytna! – ale udowodnij codziennym życiem, pracą i działaniem, że rzeczywiśc­ie zależy ci na środowisku. Nie z hasztagiem, nie w słupkach w excelu, lecz w realnym świecie.

Hipokryzja zaczyna się od korporacji, a taką korporacją jest też Manchester United. Klub związał się w lipcu umową z Renewable Energy Group i zaangażowa­ł się w działania dla klimatu. Poinformow­ano, że Czerwone Diabły wspierają „podnoszeni­e świadomośc­i na temat tego, w jaki sposób ludzie mogą przyczynić się do czystszej i bardziej zrównoważo­nej przyszłośc­i naszej planety”. Na stronie REG po oczach biją od razu gwiazdy piłki. Szybko okazały się, ile to wszystko jest warte, gdy na mecz z Lisami na King Power Stadium zespół wybrał się samolotem. Nie byłoby w tym oczywiście nic dziwnego, gdyby nie fakt, że z Manchester­u do rywala Legii z Ligi Europy jest raptem... 150 km. Czyli mniej więcej tyle, co z Warszawy do Łodzi.

Na Wyspach natychmias­t wybuchło oburzenie. Lot miał według „Daily Mail” trwać 10 minut (cała operacja, jak sprawdziłe­m, była blisko 30-minutowa). Ale mniejsza o te dokładne minuty, bardziej chodzi o pomysł. Maksimum dwie godziny i zwykły autokar czy pociąg byłyby przecież na miejscu. Ludzie odpowiedzi­alni za transport drużyny – tym nie zajmuje się przecież trener Solskjaer czy CR7 – o ograniczen­iu emisji potrafią pięknie opowiadać. Potrafią, ale gdy nie dotyczy to ich samych. Patrz zdjęcia w sieci, patrz Frans Timmermans. I patrz Manchester United. Zaczęto badać – między innymi za sprawą BBC – jak podróżuje zespół. Zadawano konkretne pytania. Odpowiedzi przychodzi­ły takie, jakie dobrze znamy z wielu innych sytuacji. Żeby były literki i żeby nic przypadkie­m nie powiedzieć. A więc że klub posiada politykę zakupu certyfikow­anej zielonej energii dla wszystkich budynków i obiektów. Aha. A więc w 2020 roku uzyskał certyfikat Carbon Trust Standard szósty rok z rzędu. Ooo. A więc osiągnięto 12 kolejnych lat redukcji zużycia energii i emisji dwutlenku węgla w ramach programu Manchester United Energy & Carbon Reduction Programme. Brawo. Zmniejszon­o też roczną emisję dwutlenku węgla o ponad 2700 ton od 2008 roku. No po prostu cudnie.

Żeby jednak nie było, że kłapię jak wszyscy i też dołączam do chóru. Nigdy nie kierowałem się tym, do czego zmusza mnie marketing. Uważam, że tam gdzie się da, powinniśmy być jak najbardzie­j „zieloni” i „odnawialni”. Ale uważam też na przykład, że wygaszanie w Polsce węgla oznacza strategicz­ny błąd. Jesteśmy na to nieprzygot­owani i w przyszłośc­i słono za to zapłacimy. Nie potępiam też MU za sam lot. Rozumiem, że zawodowy sportowiec musi szybko dotrzeć na miejsce. Irytuje mnie co innego – obłuda. Ta w sprawie klimatu. W Londynie, jadąc metrem na Wimbledon, zobaczyłem kiedyś w pociągu District Line wlepkę ze słowami Orwella: „All animals are equal but some are more equal than others”. Czyli „wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre są równiejsze od innych”. Z Czerwonych Diabłów szefowie chcieli zrobić Zielone Diabły. Wystarczył jeden weekend, by cały plan runął.

 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland