DZIESIĘĆ DNI I DO BOJU
Jan Błachowicz chce obronić pas mistrza świata tam, gdzie go zdobył – w Abu Zabi. Rywalem Glover Teixeira.
Obóz przebiegał zgodnie z planem, właśnie zakończyliśmy okres sparingowy. Sparingpartnerzy dopisali, obyło się bez urazów. W sobotę lecimy do Abu Zabi i mamy jeszcze dziesięć dni, by złapać świeżość. Bo forma jest – oznajmił Jan Błachowicz podczas środowego spotkania z dziennikarzami w Warszawie. Za polskim mistrzem świata UFC wagi półciężkiej (93 kg) długie przygotowania, które tradycyjnie odbywał głównie w Warszawie, ale także w Zakopanem. W swoim trzecim boju o mistrzostwo świata pierwszy raz to 38-latek z Cieszyna będzie faworytem. Stawiani w tej roli Dominick Reyes i Israel Adesanya wychodzili z klatki mocno poobijani (ten pierwszy był wręcz poturbowany), zaś w przyszłą sobotę w stolicy Zjednoczonych Emiratów Arabskich na podobny los skazuje się 42-letniego Glovera Teixeirę. Choć doświadczony Brazylijczyk, specjalista od rywalizacji w parterze, wygrał pięć pojedynków z rzędu i to on zajmuje pierwszą lokatę w rankingu...
Nie dla bezpłciowej walki
– Do każdej walki podchodzę tak samo poważnie, z trenerami wszystko mamy dopracowane na sto procent. Traktuję to zadanie jako największe wyzwanie w karierze, ale czy ono rzeczywiście się nim okaże? Odpowiem po walce. Jestem gotowy na 25 minut boju i pamiętam, że to może być ostatnia szansa Glovera na wywalczenie pasa. Zrobi wszystko, by go zdobyć, dlatego muszę być gotowy. I jestem – zapewniał „Cieszyński Książę”, w USA częściej tytułowany jako „Legendarna Polska Siła”. – Wizualizuję sobie nokaut w drugiej lub trzeciej rundzie i będę go szukał. Ale wizualizacja to jedno, a pojedynek drugie. Dopracowywaliśmy techniki, z użyciem których mam walczyć z Gloverem w parterze, niwelować jego umiejętności na macie i samemu zbierać małe punkciki... Poprosiliśmy o pomoc specjalistów od brazylijskiego jiu-jitsu, aby nie dać się niczym zaskoczyć. Nie mogę obawiać się tego elementu rywalizacji, bo wtedy zablokowałbym się w stójce, a walka stałaby się bezpłciowa. Wiem, że sobie poradzę. A samemu obalić Teixeirę też będę w stanie – tłumaczył Błachowicz. Pod koniec 2020 roku, trzy miesiące po zdobyciu najbardziej prestiżowego trofeum w MMA, został ojcem. W marcu obronił pas w Las Vegas, a teraz jego synek szykuje się do pierwszego w życiu lotu samolotem, bo wspólnie z mamą Dorotą udają się w podróż razem z ekipą mistrza. – Teraz idę na trening z podwójną motywacją, bo walczę już nie tylko dla siebie, ale myślę też o przyszłości synka. Ważne, żeby był dumny ze staruszka – uśmiechnął się Janek. – Dziękuję Dorocie za wsparcie w tym czasie. Nie musiałem wstawać w nocy do synka, dlatego też nie było potrzeby, abym wyprowadzał się z domu w trakcie przygotowań – dodał.
Odporność już nie ta...
– Teixeira będzie się pchał do przodu, więc ważna będzie czujność i praca nóg, a także skutecznie kontrowanie, choćby ciosami podbródkowymi. Stosuje brudny boks. Pamiętajmy jednak, że Janek jest zawodnikiem stójkowym i to mistrzem świata. Mocno kopie, a siła pięści też jest znacząca – zaznaczył Robert Złotkowski, trener Błachowicza od boksu i kickboxingu. A czego po Brazylijczyku spodziewa się główny szkoleniowiec Robert Jocz?
– Nawet jeśli Gloverowi uda się obalić Janka, to będziemy przygotowani na ten atak, na jego kontrolę, a także na własny kontratak. Przygotowaliśmy kilka niespodzianek, ale nie będziemy mu teraz podpowiadać. Atutami Teixeiry są wydolność, serce do walki i parter, jednak wszyscy wiedzą, że jego głowa nie jest już tak odporna na uderzenia jak u młodego zawodnika. W końcu walczy w tym biznesie od dwudziestu lat. Jeśli wyłapie mocny cios, od razu będzie się kleił, spychał Janka na siatkę i szukał obalenia. Ważne, żeby nie próbować nokautować go na siłę. Byli już tacy, którzy mieli Teixeirę na widelcu, a jednak w ataku tracili energię. Nokaut przychodzi sam – analizował trener.