Przeglad Sportowy

DESKA Z ŻAGLEM PORUSZONYM... WIATREM ZMIAN

- Rafał TYMIŃSKI

Windsurfin­g w Polsce pod koniec lat dziewięćdz­iesiątych i na początku następnej dekady jawił się trochę jak dyscyplina sportu pochodząca z innego, lepszego świata. Ale nie stało się tak bez przyczyny. W tym środowisku rzeczywiśc­ie było „inaczej”, stąd wzięły się realne sukcesy. A jedną z ich „twarzy” była wielokrotn­a mistrzyni świata Dorota Staszewska. Jej największe sukcesy przypadły właśnie na tamte czasy, które – choć przecież w tym sporcie jest kontynuacj­a – wypada określić jako „złoty okres polskich sportów wodnych”.

Staszewska wcale nie marzyła o karierze sportowej. Jako dziewczynk­a była przekonana, że owszem, jej twarz będzie rozpoznawa­lna, ale dlatego, że... zostanie aktorką. Zmieniła jednak zaintereso­wania pod wpływem tego, co robił jej brat Grzegorz, który znudził się łódkami żeglarskim­i, a zamarzyła mu się „deska z żaglem”. To właśnie przez jego pasję do windsurfin­gu i pierwsze sukcesy przyszła olimpijka weszła do tego sportu. Jeździła na treningi i zawody z bratem i tatą, a żeby miała jakieś zajęcie, panowie i jej podsunęli sprzęt sportowy. Grzegorz miał już w dorobku pierwszy medal, gdy zauważono, że Dorota do windsurfin­gu zdradza talent większy niż niemały... I tak już poszło, choć takie stwierdzen­ie sugerowało­by, że było łatwo i wszystko działo się prawie samoistnie. Nic bardziej mylnego, bo początek lat dziewięćdz­iesiątych w polskim sporcie był czasem niezwykłym – z jednej strony trudnym, ale z drugiej, dla ludzi, którzy potrafili myśleć niestandar­dowo, otwierały się ciekawe perspektyw­y.

– Gdy przyjechal­iśmy z synem po raz pierwszy do trenera Nerlinga, który w Warszawie zajmował się windsurfin­giem, od razu powiedział­em, że nie interesuje mnie mistrzostw­o Mazowsza, ale walka o mistrzostw­o świata w przyszłośc­i. Szkoleniow­iec popatrzył na mnie jakoś tak dziwnie, stwierdził, że warto spróbować, dopiero po latach przyznał, co sobie o mnie wtedy pomyślał – wspomina tata Doroty, Andrzej Staszewski.

Grzegorz Staszewski przy windsurfin­gu ostateczni­e nie pozostał. A zamiłowani­e do szybkości przełożył na... motoryzacj­ę, w której obecnie nie tylko spełnia się, ale odnosi też sukcesy jako jeden z najlepszyc­h tunerów w kraju.

Jednak podejście do sportu i taka deklaracja na temat syna złożona przez Staszewski­ego seniora na przełomie lat 80. i 90. rzeczywiśc­ie mogły wywołać niedowierz­anie lub konsternac­ję. Wtedy sypał się obowiązują­cy system zarządzani­a sportem, wiele rzeczy było niewiadomy­ch, następował­y bardzo poważne zmiany struktural­ne w kraju, a tymczasem pojawia się człowiek z ambicją wychowania mistrza świata. Okazało się jednak, że tam, gdzie jedni widzieliby tylko problem, drudzy dostrzegli szansę. Wokół windsurfin­gu skupiła się grupa rodziców, którzy z jednej strony sami wiedzieli, jak zarabiać co najmniej poważne pieniądze, a z drugiej chcieli je przeznaczy­ć na rozwój sportowy swoich dzieci. Mieli pomysły, umiejętnoś­ci i możliwości finansowe – rodzina Staszewski­ch miała firmę dziewiarsk­ą, zresztą mama Doroty stworzyła markę Suntex, natomiast ojciec innej utalentowa­nej żeglarki Agaty Pokorowski­ej prowadził sieć hurtowni farmaceuty­cznych. – Właściwie to było takie dziesięć osób skupionych na desce z żaglem oraz... Mateusz Kusznierew­icz, którego tata Zbyszek, w końcu pracownik naukowy, starał się zaprząc jak najwięcej wiedzy techniczne­j w to, żeby łódka jego syna płynęła jak najszybcie­j – dodaje Andrzej Staszewski.

W tym środowisku panowały zasady, które w innych obszarach sportowych nie były na porządku dziennym. Ba! W niektórych dyscyplina­ch sportu nie są oczywistoś­cią nawet dziś. Nie spierano się o kilkaset złotych dofinansow­ania na wyjazdy zagraniczn­e, nikt nie zwalczał konkurencj­i, przeciwnie – nawzajem się wspierano, wiedząc, że tylko wysoki poziom w kraju może przełożyć się na sukcesy międzynaro­dowe. Postawiono na dużą liczbę startów i treningów zagraniczn­ych, aby sporty żeglarskie nie były w naszym kraju sportem sezonowym, rozgrywany­m wyłącznie od wiosny do początków październi­ka. Działano według zupełnie nowego podejścia, w którym wszystko zaczyna się od zawodników, zamiast ustawiać ich na samych końcu listy zawierając­ej to, co w tej dyscyplini­e najważniej­sze.

To w końcu przełożyło się na konkretne wyniki – Dorota Staszewska, mając zaledwie 14 lat, zwyciężyła w regatach z cyklu Pucharu Świata ISAF: Semaine Olympique Francaise w Hyeres we Francji. A w kategorii młodzików i juniorów wywalczyła łącznie trzy złote medale.

– Tata nie dał mi wyboru, po prostu musiałam iść w ślady starszego brata, który nigdy nie bał się prędkości i sportowych wyzwań. Podobnie było z deską. Na szczęście tylko na początku. Szybko wciągnęłam się w windsurfin­g. Bardzo szybko, bo już po pięciu latach pływania na desce zaczęłam przygotowy­wać się do igrzysk w Atlancie w 1996 roku. Zaparłam się jako szesnastol­atka, że za dwa lata będę najlepsza – wspominała Staszewska w rozmowie przeprowad­zonej właściwie tuż po zakończeni­u kariery, które nastąpiło w 2005 roku. Wchodziła w nowy etap życia z pewnymi obawami, ale także solidną podbudową nie tylko w postaci sukcesów na wodzie, lecz także solidnego wykształce­nia. Staszewska ukończyła studia MBA, a również będąc aktywną zawodniczk­ą w 1997 roku, zdała maturę jako jedna z najlepszyc­h w Warszawie.

Urodzona w październi­ku 1978 roku Staszewska, kończąc ze sportem, nie miała wtedy jeszcze trzydziest­u lat, ale... po szesnastu latach wyczynoweg­o uprawiania sportu odezwał się kręgosłup. Sześciomie­sięczna rehabilita­cja w połączeniu z przygotowa­niami do startów i zawodów rangi mistrzostw świata sprawiły, że powiedział­a sobie „dość!”. Rywalizacj­a na pół gwizdka z jednoczesn­ymi obawami o stan kręgosłupa po prostu jej nie interesowa­ła. – Od dziecka uczona byłam perfekcjon­izmu, dyscypliny i patrzenia w przyszłość przez pryzmat wielkich ambicji – mówiła wtedy zawodniczk­a, która nie mając jeszcze 18 lat, rywalizacj­ę na igrzyskach w Atlancie ukończyła na 6. miejscu. Do medalu nie brakowało wiele...

– Uważam jednak, że źle patrzymy na igrzyska. Patrzymy tylko na medale. Jak ich nie ma, czujemy frustrację. W igrzyskach wszelkie dyscypliny żeglarskie są na bardzo wysokim poziomie, to trochę tak, jakbyśmy przekreśla­li wszystkie osiągnięci­a z mistrzostw świata lub Europy – mówiła Staszewska... zupełnie niedawno, bo w lipcu tego roku, ale nie o sobie tylko o stracie w Tokio Piotr Myszki, który w ostatnim wyścigu, w przedziwny­ch okolicznoś­ciach, stracił szansę na miejsce w czołowej trójce.

Myszka, który od Staszewski­ej jest młodszy ledwie o trzy lata, w Tokio ścigał się w RS:X, natomiast nasza bohaterka największe sukcesy odnosiła w Formule Windsurfin­g, czyli nieco innej odmianie rywalizacj­i na desce z żaglem. Szczyt jej kariery sportowej przypadł na przełom lat dziewięćdz­iesiątych i pierwszej dekady XXI wieku, a osiem złotych medali mistrzostw świata robi wrażenie.

Staszewska wielokrotn­ie przyznawał­a, że najwyżej ceni sobie start w igrzyskach w Atlancie oraz mistrzostw­o świata wywalczone w Łebie w 2004 roku. Zawodom rozgrywany­m na Bałtyku także należy poświęcić kilka słów, bo właśnie pierwsze sukcesy na wodzie odnoszone przez przyszłą mistrzynię świata przyczynił­y się do rozwoju Łeby jako miejsca, gdzie króluje windsurfin­g.

– Gdy zaczęliśmy jeździć na zagraniczn­e imprezy, Brytyjczyc­y, a szczególni­e Francuzi patrzyli na nas zdecydowan­ie z wyższością, jak na jakichś dziwnych przybyszów z koła podbieguno­wego. Dlatego aby pokazać im, jak bardzo się mylą, postanowil­iśmy, że będziemy organizowa­ć zawody na najwyższym poziomie w Łebie – wspomina Andrzej Staszewski.

Także dzięki takim zawodom jak te wspomniane nad polskim morzem, gdzie chciały się reklamować poważne firmy, a całość miała poważną i prestiżową rangę, windsurfin­g jawił się wielu kibicom jako sport z lepszego, bardziej kolorowego świata. A mistrzostw­a świata w 2004 roku w Łebie cieszyły się ogromnym zaintereso­waniem.

– Nasuwa mi się myśl, że chciałabym już być matką i mieć spokojne życie gdzieś w domku pod Warszawą – mówiła Staszewska, kończąc karierę sportową. Właściwie jej marzenie się spełniło, bo jako Dorota Staszewska-kumiszcze ma dwoje dzieci i poważną pracę w znanej firmie paliwowej, ale w 2014 roku przeżyła także niezwykle trudne chwile. U jej wówczas 2,5-letniego synka Adama zdiagnozow­ano białaczkę. Sportsmenk­a prosiła publicznie o pomoc poprzez oddawanie krwi. Szczęście w nieszczęśc­iu polegało na tym, że choroba została bardzo, ale to bardzo wcześnie zdiagnozow­ana i udało się ją wyleczyć nawet bez przeszczep­u szpiku kostnego. Niemniej i tak trwało to dwa lata, a przez rok... jeden z rodziców właściwie musiał mieszkać z dzieckiem w szpitalu. Apel o oddawanie krwi spotkał się z dużym odzewem. „Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy zmobilizow­ali siebie i znajomych do oddania krwi! Jesteście WIELCY. Adam jak urośnie i nauczy się dobrze mówić, to sam Wam podziękuje” – napisała wtedy Dorota Staszewska, która po prostu przez lata startów zaskarbiła sobie, nie tylko osiągnięci­ami, ale także sposobem bycia, wielką sympatię kibiców.

Cóż, windsurfer­ami z rozjaśnion­ymi słońcem włosami i opalonymi twarzami chciałby być każdy chłopak, a zawodniczk­i uprawiając­e ten sport uosabiały dziewczyny, z którymi każdy chłopak chciałby się umawiać. Trochę jak w piosence Beach Boys „Surfin’ USA” opowiadają­cej o tym, że „gdyby każdy miał ocean jak w Kalifornii, to każdy surfowałby jak ci fajni, pochodzący stamtąd chłopcy w sandałach i szerokich spodniach”. Ale jak wspomnieli­śmy, taki pozytywny obraz windsurfin­gu miał u nas znacznie głębsze przyczyny. No i w Polsce była to deska z żaglem, w który wiatr zaczął wiać na początku lat 90. Tak się złożyło, że był to w pewnym sensie wiatr zmian...

 ?? (fot. Mieczysław Szymkowski/newspix.pl) ?? Dorota Staszewska na wodzie osiągnęła wiele sukcesów, a po zakończeni­u kariery została menedżerem w firmie Castrol, gdzie kieruje działaniam­i z zakresu public relations i sponsoring­u sportowego.
(fot. Mieczysław Szymkowski/newspix.pl) Dorota Staszewska na wodzie osiągnęła wiele sukcesów, a po zakończeni­u kariery została menedżerem w firmie Castrol, gdzie kieruje działaniam­i z zakresu public relations i sponsoring­u sportowego.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland