Chwile niepewności, potem wielka radość
Piłkarze Radomiaka nie dali szans Górnikowi Łęczna. Dwa pierwsze gole padły w nietypowych okolicznościach.
Nie interesują nas już remisy. Chcemy wygrywać, a kolejny mecz jest dla nas bardzo istotny – mówił trener Radomiaka Dariusz Banasik po poniedziałkowym spotkaniu w Białymstoku z Jagiellonią (1:1). Trudno było mu się dziwić, bo jego zespół niby w większości spotkań gra przyzwoicie i oddaje dużo strzałów na bramkę rywala, ale w 11 kolejkach aż siedem razy dzielił się punktami z przeciwnikiem. Tym razem tak nie było. Radomiak był lepszy i pewnie zwyciężył, choć dwie pierwsze bramki były nieco kuriozalne.
Pech prześladował gości
Środkowy pomocnik z Portugalii Filipe Nascimento i brazylijski napastnik Maurides nie rozpoczęli najlepiej meczu z Górnikiem. Ten pierwszy tracił piłki, ale w pewnym momencie idealnie zagrał do Karola Angielskiego, który trafił do siatki. Maurides z kolei był mało aktywny, nie szło mu, ale to on 12 minut po pierwszym golu wykończył dośrodkowanie z rzutu wolnego Leandro. W obu przypadkach piłka nieznacznie mijała linię bramkową – po strzale Angielskiego odbiła się od poprzeczki, a później od słupka, przy drugim golu przetoczyła się za linię po rękach Macieja Gostomskiego – i wszyscy na stadionie w Radomiu musieli chwilę poczekać, nim sędzia potwierdzał, że padła bramka. Spotkanie z Górnikiem było bardzo ważne dla innego Portugalczyka z Radomiaka. Skrzydłowy Luis Machado nie spełniał pokładanych w nim nadziei i przed meczem usłyszał od trenera, że to jedna z jego ostatnich szans, by pokazał, że zasługuje na grę w Radomiaku. W pierwszej połowie Machado doszedł co prawda do świetnej sytuacji (uderzył nad bramką), ale miał też sporo strat. Prezentował się gorzej od Nascimento i od bardzo dobrego w tym spotkaniu innego portugalskiego pomocnika Tiago Matosa. Jednak to właśnie Machado po godzinie gry świetnie odnalazł się w polu karnym i podwyższył na 3:0, a później przeprowadził jeszcze efektowną indywidualną akcję. Goście odpowiedzieli tylko bramką Damiana Gąski, byłego zawodnika klubu z Radomia.
Co dalej z Kozakiem?
Porażka Górnika oznacza, że zespół z Łęcznej ma już aż 10 punktów straty do Radomiaka. Jest bardzo wątpliwe, by drużyna Kamila Kieresia jeszcze dogoniła w tym sezonie beniaminka z Radomia. Wśród gospodarzy, podobnie jak w Białymstoku, zabrakło Miłosza Kozaka. Skrzydłowy jest odsunięty od drużyny z powodów dyscyplinarnych (mówi się o publicznym krytykowaniu trenera Banasika, a nawet rasistowskich zachowaniach wobec innych osób z drużyny). Gdy Kozak przed początkiem spotkania przechadzał się pod główną trybuną, dostał nieśmiałe brawa od kilkudziesięciu kibiców. A co będzie z nim dalej? – To charakterny zawodnik, a cała sprawa jest trochę rozdmuchana. Decyzja w jego sprawie już zapadła, ale klub ogłosi ją w poniedziałek – powiedział tajemniczo Banasik.