Znów byli tak blisko
W meczu otwierającym 7. kolejkę PGNIG Superligi Orlen Wisła Płock pokonała po zaciętym boju Azoty Puławy 27:26.
Mnóstwo emocji, kontrowersji, twarda walka, ale i wiele błędów – puławianie w odstępie tygodnia dwa razy przegrali jednym golem z mistrzem i wicemistrzem Polski. W piątek w Płocku byli nawet bliżej remisu niż z Łomżą Vive Kielce.
Brak wsparcia mańkutów
Wczoraj puławianie mieli punkt na wyciągnięcie ręki. Od początku pokazywali, że będą walczyć w Orlen Arenie o pełną pulę. Bardzo aktywny był Michał Jurecki, każdy jego atak stanowił zagrożenie. W obu zespołach znakomicie spisywali się bramkarze – Adam Morawski i Wadim Bogdanow. Nie było mowy o osiągnięciu przez którąś z ekip wyraźnego prowadzenia. Aż do przerwy, bo trzy gole różnicy na korzyść gospodarzy stanowiły już konkretną zaliczkę. Puławianie mogli mieć do siebie pretensje, bo popełniali bardzo dużo błędów, oddając piłkę w ręce Nafciarzy. Można nawet uznać to za dziwne, że Wisła nie uzyskała dzięki temu znacznie wyższej przewagi. Gościom szczególnie brakowało wsparcia zwłaszcza z prawej strony drugiej linii – podobnie zresztą było tydzień temu w starciu z Vive. Rafał Przybylski chyba sam nie pamięta, kiedy ostatnio narobił na boisku tyle głupot co teraz. Trener Robert Lis trzymał go na boisku, bo jego zmiennik Boris Zivkovic nic nie wnosił do gry. Po 7. kolejkach można uznać, że 29-letni reprezentant Austrii to jeden z największych niewypałów transferowych tego sezonu.
Nie uznali gola
Około 45.–50. minuty wydawało się, że wiślacy przejęli kontrolę nad meczem, bo znów prowadzili trzema trafieniami. Ale w 57. min Aleksander Baćko rzucił na 25:25, minutę przed końcem było 26:26. Decydujący jak się okazało cios zadał Siergiej Kosorotow, choć Azoty miały jeszcze dużo czasu na wyrównanie. Jurecki trafił nawet do siatki, ale gol nie został uznany, a po jego rzucie wolnym już po ostatniej syrenie piłka trafiła w mur.
Mecz był prawdziwą bitwą, obie strony miały wiele pretensji do sędziów. Po tej porażce Azoty praktycznie nie mają już szans na srebro. No chyba że Wisła przegra jeszcze z kimś innym niż Vive, ale raczej trudno w to uwierzyć. Porażka w drugiej kolejce z Energą Kalisz może wiele kosztować drużynę z Lubelszczyzny.