Bolesne potknięcie
Raków miał kwestię tytułu w swoich rękach, ale znów stracił punkty z Cracovią i pozycję lidera.
Jeśli na ostatniej prostej w drodze po mistrzostwo Raków miał się kogoś obawiać w szczególności, to właśnie Cracovii. Jesienią ekipa Pasów pokonała 1:0 pod Wawelem drużynę z Częstochowy, a i w poprzednich sezonach sprawiała jej mnóstwo problemów. W niedzielę było podobnie, bo skończyło się remisem, który możećsprawił, że zespół spod Jasnej Góry nie wygra ekstraklasy.
Koszykarska inspiracja
„Zanim coś osiągniesz, musisz czegoś od siebie oczekiwać” – słowa Michaela Jordana, czyli prawdopodobnie najlepszego koszykarza w historii, widniały na jednej ze ścian w szatni Rakowa podczas niedawnego finału Pucharu Polski na PGE Narodowym w Warszawie. Zdanie legendy Chicago Bulls miało zainspirować zespół Marka Papszuna do walki o zwycięstwo nad Lechem Poznań, ale przede wszystkim przypominały jego piłkarzom o tym, by nie zawiedli samych siebie i dobrze wykonali zadania. Tak się stało, wygrali 3:1 i w stolicy mogli wznieść trofeum nad głowy. Potem przyszedł czas na świętowanie, lecz – jak opowiadał Papszun – drużyna szybko wróciła do równowagi i skoncentrowała się na kolejnym meczu ligowym z Cracovią, który należało potraktować jak następny finał. W nim, na początku gospodarzom brakowało płynności i jakości. Już w pierwszej akcji potknął się Fabio Sturgeon, szybko dwa faule popełnił Zoran Arsenić, a Giannis Papanikolaou zarobił żółtą kartkę.
Z czasem jednak gra lidera zaczęła wyglądać trochę lepiej. Najpierw świetną szansę zmarnował Patryk Kun, ale w końcówce pierwszej połowy miejscowi dopięli swego. Ivi Lopez trochę za mocno dośrodkował z rzutu rożnego, jednak futbolówka trafiła do obchodzącego 22. urodziny Bena Ledermana, który delikatnie wrzucił piłkę w pole karne, gdzie po chwili uderzył ją głową Vladislavs Gutkovskis. Ta odbiła się jeszcze od interweniującego obrońcy Davida Jablonskiego i wpadła do siatki. Papszun chyba jednak nie był do końca usatysfakcjonowany postawą swoich piłkarzy w pierwszej części, skoro tuż po jej zakończeniu podszedł do Ledermana i przez dobrych kilkadziesiąt sekund przekazywał środkowemu pomocnikowi uwagi, przy okazji żywiołowo gestykulując.
Po rozpoczęciu drugiej połowy najaktywniejszy był Lopez. Hiszpan oddał dwa groźne strzały i popisał się genialnym podaniem do Mateusz Wdowiaka. Były skrzydłowy Cracovii odpowiednio przyjął piłkę i trafił do bramki, ale za długo nie cieszył się z gola, bo szybko okazało się, że był na minimalnym spalonym.
Raków przeważał, lecz nie potrafił tego solidnie udokumentować. To się zemściło w 62. minucie. Wtedy, wprowadzony chwilę wcześniej z ławki Otar Kakabadze wycofał do Sergiu Hanki. Rumun mocnym i płaskim uderzeniem zza szesnastki pokonał Vladana Kovačevicia. To był jedyny celny strzał Pasów w tym meczu! Niebawem prowadzenie dla częstochowian mógł odzyskać Fran Tudor. Chorwat z bliska trafił w poprzeczkę, więc jego frustracja
wzrosła i za moment otrzymał kartkę za symulowanie. Ta scena było dowodem na to, że kandydaci do tytułu zaczynają się stresować. A trener Papszun zwlekał ze zmianami. Co prawda w przerwie Wiktor Długosz zastąpił Sturgeona, ale na kolejną roszadę trzeba było czekać aż do 83. minuty.
Muszą liczyć na wpadkę Lecha
To nie był piękny mecz. Wiele fauli, mało konkretów, dużo niedokładności, ale za kilka dni w głowach kibiców będzie już tylko suchy wynik. A ten nie był korzystny dla Rakowa. Po ostatnim gwizdku z takiego rozstrzygnięcia cieszyli się w Poznaniu, bo dało ono Lechowi szansę, aby ponownie wspiąć się na szczyt ligowej tabeli.
A co z Rakowem? Już nie wszystko od niego zależy. W najbliższą sobotę wicemistrzowie kraju zmierzą się na wyjeździe z KGHM Zagłębiem Lubin, a w kolejną u siebie z Lechią Gdańsk. Muszą zgarnąć komplet punktów i liczyć na wpadkę Lecha.
NA PLUS IVI LOPEZ
Hiszpan miał już w tym sezonie wiele lepszych występów, ale wczoraj znów był aktywny w ofensywie. Wyróżniamy go, bo zarówno jego koledzy z zespołu, jak i rywale z Krakowa niczym nie błysnęli. NA MINUS FABIO STURGEON
W wyjściowym składzie zajął miejsce niedysponowanego Deiana Sorescu i nie okazał się godnym następcą Rumuna. Źle rozpoczął mecz i w drugiej połowie już nie pojawił się na boisku.