Spokój warciarzy
Goście bezlitośnie wykorzystali błędy rywali i praktycznie zagwarantowali sobie utrzymanie w ekstraklasie.
Bezapelacyjną jedynką w bramce Wisły Płock jest Krzysztof Kamiński, którego zabrakło w kadrze na spotkanie z Wartą Poznań. Zastąpił go debiutujący w barwach Nafciarzy w meczu ligowym Damian Węglarz. Ostatni raz na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce wystąpił pod koniec listopada 2020 roku jeszcze w barwach Jagiellonii Białystok. Wtedy trzykrotnie wyjmował piłkę z siatki i z pewnością miał nadzieję, że akurat w sobotę sytuacja się nie powtórzy. Na nadziei się jednak skończyło. 26-letni golkiper, wzorując się na swoim starszym koledze, ryzykownie grał nogami. I w 37. minucie zabawa z zapałkami zakończyła się utratą bramki. Węglarz oddał piłkę
Miłoszowi Szczepańskiemu, który pewnie wykorzystał rozkojarzenie rywala.
Dzięki temu prezentowi w drugiej części spotkania goście mogli grać bardziej defensywnie, spokojnie wyczekując na to, co zrobią Nafciarze. Ci prezentowali się słabo. Kilka razy mieli szansę zagrozić bramce Jędrzeja Grobelnego, ale tych okazji nie wykorzystali.
W ostatnich minutach swoich piłkarzy próbował pobudzić potrójną zmianą trener Pavol Staňo, jednak skutek był zupełnie odwrotny. Chwilę później Filip Lesniak najpierw popełnił błąd, a następnie faulował przed własnym polem karnym, w wyniku czego sędzia podyktował rzut wolny dla Warty, który chwilę później na gola zamienił Mateusz Kupczak. Płocczanie nawet nie zdążyli się jeszcze otrząsnąć po tej stracie, a już było 0:3. Nieatakowany Damian Michalski oddał futbolówkę Frankowi Castanedzie, który zwycięsko wyszedł z pojedynku z Węglarzem. To ostatecznie rozstrzygnęło sobotni mecz. Dzięki wygranej Warta jest już niemal spokojna o utrzymanie, a w poniedziałek – jeśli Bruk-bet Termalica nie wygra w Łęcznej – spokój zmieni się w całkowitą pewność. MACIEJ FRYDRYCH