Widzew spadł na cztery łapy
Katastrofą dla piłkarzy Widzewa zakończyło się domowe spotkanie z Resovią. Na ich szczęście swój mecz przegrała też Arka.
Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że na zapleczu PKO BP Ekstraklasy trzy drużyny aspirujące do awansu urządziły sobie wyścig żółwi. W 32. kolejce Widzew, Arka i Korona zdobyły w sumie… okrągłe zero punktów. To sprawiło, że sytuacja w walce o drugie miejsce nie uległa zmianie.
Łódzka katastrofa
W piątek swój mecz z Odrą Opole 1:3 przegrała Korona Kielce. Porażka drużyny Leszka Ojrzyńskiego mogła oznaczać dla jego piłkarzy koniec marzeń o bezpośrednim awansie. Do tego potrzebne było zwycięstwo Widzewa z Resovią. RTS miał wszystkie argmenty, by to spotkanie wygrać.
Trener Janusz Niedźwiedź nie musiał szukać u swoich piłkarzy dodatkowych pokładów motywacji, na trybunach zasiadło ponad 16 tysięcy kibiców, a do Łodzi przyjechała ekipa, która do najsilniejszych nie należy. Wydaje się, że stawka sparaliżowała widzewiaków. Do przerwy dali sobie strzelić trzy gole i już wtedy praktycznie stracili szansę na jakąkolwiek zdobycz punktową. Ostatecznie RTS przegrał 1:4.
– Dla nas wynik jest tragiczny i nie ma co tego ukrywać. Nie szukamy żadnych usprawiedliwień, ale trzeba pamiętać, że to nie koniec. Widzew się
W siedem dni piłkarze Resovii dwukrotnie wygrali po 4:1 z drużynami walczacymi o drugie miejsce w I lidze. nigdy nie poddaje i tak samo będzie teraz, nawet po tej porażce. Ta drużyna ma charakter i duszę. Wiele razy to pokazaliśmy i tak będzie w następnych dwóch meczach – mówił po porażce trener Niedźwiedź.
Solidarni arkowcy
Porażka Widzewa otworzyła przed piłkarzami Arki Gdynia szansę na wskoczenie na drugie miejsce. W poprzednim tygodniu drużyna Ryszarda Tarasiewicza przegrała (1:4 z Resovią) po raz pierwszy od listopada. Wydawało się, że był to tylko wypadek przy pracy i w kolejnym spotkaniu arkowcy znów zapunktują. Co prawda do Gdyni przyjechała zdecydowanie najlepsza drużyna tego sezonu Fortuna 1. Ligi, ale należało pamiętać, że Miedź od kilku dni jest już pewna awansu do ekstraklasy, a jej trener może pozwolić sobie na eksprymenty w składzie.
Piłkarze Wojciecha Łobodzińskiego najwyraźniej nie mieli ochoty zwalniać tempa. Dwa gole Patryka Makucha pozostały bez odpowiedzi ze strony gospodarzy. Ci nie wyglądali na zespół, który walczy o awans. Ataki Arki były zbyt czytelne dla defensywy legniczan, a jak już gospodarzom udało się dojść do klarownej sytuacji, to w bramce świetnie spisywał się rezerwowy Mateusz Abramowicz. – Nie mam pretensji do zawodników. Zagraliśmy dobre zawody, stwarzaliśmy sobie nie mniej sytuacji niż we wcześniejszych meczach. Mamy jeszcze dwa spotkania, nadal jesteśmy w grze i mamy realne szanse na zakończenie sezonu bezpośrednim awansem – mówił po porażce trener Tarasiewicz.
W następnej kolejce gdynianie muszą więc trzymać kciuki za swoich pogromców i zdobyć trzy punkty w Bielsku-białej.