Przeglad Sportowy

TYTUŁY NA STULECIE I NA OSŁODĘ

- Kamil KOSOWSKI felietonis­ta „Przeglądu Sportowego” Trafił Kosa na piłkę

Miniony weekend przyniósł nam kolejny zwrot akcji w walce o mistrzostw­o Polski. Przed 32. kolejką Raków miał wszystko w swoich rękach. Po pierwszej połowie prowadził z Cracovią i praktyczni­e nie dawał rywalom szansy na wyrównanie. Pasom wystarczył jednak jeden celny strzał, by wywrócić walkę o tytuł do góry nogami. Z potknięcia Rakowa skorzystał Lech. Przed startem rozgrywek mówiłem, że Kolejorz może przegrać sam ze sobą. W kilku momentach sezonu drużyna trenera Macieja Skorży zawodziła, ale z Piastem zagrała tak, jak na przyszłego mistrza przystało. Nie było to najlepsze spotkanie Lecha w tym sezonie. Piast się postawił i długo remisował. W końcowych minutach pokazał się jednak Mikael Ishak i celną główką dał poznaniako­m wygraną. Teraz wszystko jest po stronie Lecha. Dwa mecze dzielą jego piłkarzy od upragnione­go tytułu mistrza Polski, który ma być wisienką na torcie w roku stulecia klubu. Kolejorz jest w komfortowe­j sytuacji, tym bardziej że ma lepszy terminarz niż Raków. Lidera PKO BP Ekstraklas­y czeka teraz derbowy mecz z Wartą, a następnie domowe spotkanie z Zagłębiem Lubin. Raków też zagra z Miedziowym­i, ale sezon kończyć będzie konfrontac­ją z Lechią, która jest zespołem nieoblicza­lnym. Tak więc korony Lechowi jeszcze na głowę nie zakładamy, ale piłkarze Kolejorza mogą już poważnie myśleć o złotych medalach za mistrzostw­o.

Równie ciekawie jest w dolnych rejonach tabeli. Przed dwoma tygodniami komentował­em zwolnienie trenera Dariusza Banasika z Radomiaka. W jego miejsce zatrudnion­y został Mariusz Lewandowsk­i i po kilku dniach zespół pod jego wodzą zaliczył pierwszą kompromita­cję. Bo tak trzeba nazwać porażkę 1:6 z Zagłębiem Lubin. Miedziowi byli przybici, mentalnie rozklekota­ni

– a przyjechal­i do Radomia bez swojego trenera, strzelili sześć goli i przybliżyl­i się do utrzymania w lidze. To było idealne podsumowan­ie sytuacji ze zwolnienie­m Banasika. Boisko pokazało, że takich ruchów się nie robi. Nie na tym etapie sezonu, nie kiedy zespół będący beniaminki­em znajduje się w górnej połówce tabeli.

Miedziowi złapali tlen, a tego brakuje we Wrocławiu. Postawą Śląska w tym sezonie jestem zawiedzion­y. To zespół, który nie był budowany na juniorach, posiada w swoim składzie byłych reprezenta­ntów Polski, sezon na ławce zaczynał chyba najlepszy polski trener młodego pokolenia – Jacek Magiera, był też Erik Exposito. Każdy klub może wpaść w spiralę złych wyników, ale litości! Drużyna z takim potencjałe­m powinna bić się o czołowe lokaty, a na dwie kolejki przed końcem ligi nie jest pewna utrzymania. Problem Śląska leży w mentalnośc­i. To ona zawiodła, a bez mocnej głowy nie można marzyć o wydostaniu się z kryzysu, w który każdy zespół przynajmni­ej raz w sezonie wpada.

Jeszcze bliżej spadku jest Wisła Kraków. O jej postawie w tym sezonie, z wiadomych względów, jest mi najtrudnie­j pisać. Czas spędzony w stolicy Małopolski zawsze będę wspominał z łezką w oku. W Krakowie przeżyłem piękne chwile i to naturalne, że trzymam kciuki za Białą Gwiazdę. Przy Reymonta jeszcze tli się nadzieja. Wisła ma trzy punkty straty do bezpieczne­go miejsca, a do zdobycia jest sześć oczek. Trudno być jednak optymistą. Niedawno drużyna Jerzego Brzęczka straciła cztery gole w meczu z Wisłą Płock, a w miniony weekend nie potrafiła pokonać Jagielloni­i, która – przy całym szacunku – ze szczelnej defensywy na pewno nie słynie. Teraz już nie ma innej drogi – wiślacy muszą wygrać z Radomiakie­m oraz Wartą i liczyć, że któremuś z wyżej sklasyfiko­wanych rywali powinie się noga. Ten scenariusz jest możliwy, jak wiele w naszej szalonej lidze.

Nie byłbym sobą, gdybym nie zrobił krótkiej wycieczki do Anglii. W Premier League jest już praktyczni­e pozamiatan­e. W minionej kolejce Liverpool dwoił się i troił, ale tylko zremisował z Tottenhame­m i do Manchester­u City traci trzy punkty. Piłkarze Pepa Guardioli już mogą czuć się mistrzami Anglii. Ten tytuł nieco osłodzi hiszpański­emu trenerowi kolejny brak triumfu w Lidze Mistrzów. Rewanżowy mecz półfinałow­y z Realem Madryt był niesamowit­y. Pokazał, jak w dwie minuty można spaść z nieba, odbić się od ziemi i trafić do piekła. Z doniesień medialnych dowiadujem­y się, że w przyszłym sezonie w ataku The Citizens pojawi się Erling Haaland. To gracz, którego w Manchester­ze brakuje. Myślę, że Norweg będzie pełnił tam taką rolę, jak Robert Lewandowsk­i w Bayernie. Haaland zostanie nie tylko egzekutore­m, ale też przytrzyma piłkę w kluczowym momencie, da się sfaulować i zrobi miejsce kolegom. Brak takiego piłkarza pokazał wspomniany już przeze mnie mecz z Realem. Królewscy mieli Karima Benzemę, który właśnie swoim doświadcze­niem przepchnął ich do finału. Guardiola na pewno wolałby triumf w Lidze Mistrzów od kolejnego tytułu mistrza Anglii. To właśnie dominacja na Starym Kontynenci­e jest dla niego od kilku lat nieosiągal­na, a drugi z rzędu finał był na wyciągnięc­ie ręki. Do niego awansował za to Liverpool, którego trener Jürgen Klopp marzy o mistrzostw­ie kraju. No cóż, być może obaj szkoleniow­cy „będą musieli” zadowolić się w tym sezonie mniej pożądanym trofeum.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland