Z GRATULACJAMI POCZEKAJMY DO MECZU Z ZAGŁĘBIEM
ŁUKASZ OLKOWICZ (DZIENNIKARZ „PRZEGLĄDU SPORTOWEGO”): W domu jest dobrze, ale nie za każdym razem. Przekonał się o tym Raków Częstochowa. Trzy kroki do końca ligi, Raków zremisował z Cracovią. Łukasz, byłeś na bankiecie z Rakowem po wygraniu Pucharu Polski. Co się wydarzyło, że później zremisowali z Cracovią?
ŁUKASZ WIŚNIOWSKI (DZIENNIKARZ CANAL + I FOOT TRUCK): Byłem troszeczkę zszokowany tym, jak delikatnie do sprawy świętowania podszedł Raków. Wygrywasz drugi rok z rzędu finał Pucharu Polski, bronisz tytułu, a obronić jest go zdecydowanie trudniej niż zdobyć. I piłkarze byli bardzo skupieni. Wracali tego samego wieczoru, bo na drugi dzień mieli trening. Próbowałem naciągnąć trenera Marka Papszuna na deklarację, że może by ten trening odpuścić. Nie było takiej możliwości. Oni mieli świadomość tego, co ich czeka, co mogą osiągnąć. Czy to jest wpadka? Wydaje mi się, że prędzej czy później Raków musi w 2022 roku przegrać, a jeszcze nie przegrał. To jest absolutnie fenomenalna postawa.
OLKOWICZ: Chciałbym was zapytać o plotkę. Nie wiem, ile ona ma wspólnego z prawdą, ale słyszałem, że Cracovia miała dostać od Lecha milion złotych za zwycięstwo w Częstochowie. Co sądzicie o takiej formie zdopingowania?
DARIUSZ SZPAKOWSKI (DZIENNIKARZ TVP SPORT): To nic nowego, takie motywacje zawsze występowały.
OLKOWICZ: w porządku?
To jest dla ciebie
SZPAKOWSKI: To jest pozytywna motywacja. Jeśli kogoś na to stać i ma ochotę zmotywować drużynę rywali w walce z konkretnym przeciwnikiem, to nie widzę w tym nic złego. Natomiast, czy to jest prawda, czy Rutkowscy tak szastają pieniędzmi…
MATEUSZ ŚWIĘCICKI (DZIENNIKARZ ELEVEN SPORTS):
Z drugiej strony, jak spojrzymy na to, jak Cracovia gra z silnymi drużynami, to ten zespół nie ma problemu, by włożyć im kij w szprychy.
WIŚNIOWSKI: Z ośmiu meczów, które Raków grał przeciwko Cracovii, wygrał tylko jeden.
OLKOWICZ: Ja dorzucam jeden celny strzał Cracovii w tym meczu.
ŚWIĘCICKI: Trener Jacek Zieliński to człowiek sentymentalnie związany z historią spektakularnego zdobycia tytułu mistrza Polski z Lechem. Swoją drogą, pomyślałem sobie, że jestem znów w 2010 roku, bo na ławce rywali Kolejorza był Waldemar Fornalik, który wtedy trenował Ruch.
WIŚNIOWSKI: W pierwszej połowie Lech był drużyną, która stwarzała sytuację i pokazywała, że gra najlepiej w Polsce. Natomiast zespół z Poznania ma problem z koncentracją. Przypomnijmy: mecz ze Stalą Mielec – bramka stracona w pierwszych minutach, finał Pucharu Polski – bramka stracona w pierwszych minutach, mecz z Piastem Gliwice – bramka stracona w pierwszych minutach drugiej połowy. To jest coś, czego nie znosi Maciej Skorża. On non stop uczula na to swoich piłkarzy, a mimo wszystko to się dzieje.
ŚWIĘCICKI: Oddajmy piłkarzom Piasta Gliwice, w jaki sposób to skonstruowali. Pyk, pyk i gol. Europejska akcja.
SZPAKOWSKI: Najważniejsze po przegranym finale Pucharu Polski w Warszawie było to, jak Lech odbuduje się mentalnie, bo wpadł w dołek. Teraz Kolejorz ratuje swoją szansę na zdobycie tytułu mistrza Polski. Wszystko jest możliwe. Jak będzie w praktyce? ŁUKASZ WIŚNIOWSKI
Myślę, że przykład Realu jest tego najlepszym dowodem.
OLKOWICZ: Po golu Kuby Kamińskiego, a przed końcem pierwszej połowy sprzedało się dwa tysiące biletów na mecz z Zagłębiem Lubin. Jeden gol w polskich warunkach potrafi tyle sprzedać.
ŚWIĘCICKI: Przypomnę pierwszy mecz Manchesteru City z Atletico Madryt w Lidze Mistrzów. Gdy Atletico broniło się w sposób desperacki. Minuta po minucie perspektywa atrakcyjnego rewanżu rosła. City wygrało 1:0, ja wszedłem na sprzedaż biletów online. Na Wanda Metropolito było mnóstwo zielonych punktów, które mogłem wybrać. Gdy odświeżyłem stronę, zrobiło się mnóstwo czerwonych punktów, czyli zajętych miejsc. Ludzie obserwują spotkanie i reagują na wydarzenia. Na każdym stadionie na świecie są tacy, którzy kupują bilety bazując na tym, co się dzieje w danej chwili.
WIŚNIOWSKI: Zwłaszcza, że ten kontrast z tym, co działo się w Pucharze Polski, był jednak bardzo duży. Lech, tak na dobrą sprawę, stał się pośmiewiskiem w Polsce, nie tylko jeśli chodzi o kolejny przegrany finał, ale także o to, co działo się z kibicami. Cała nadzieja związana z wyjątkowością stulecia klubu uleciała. Miałem wrażenie, że kibice Lecha zaczęli się godzić z tym, że to może się jednak nie udać, że Raków już tego nie wypuści. A Raków zrobił wszystko to, co robi co tydzień, a mimo wszystko te punkty stracił, bo taka jest kolej rzeczy. To nie jest możliwe, żeby wygrywać wszystkie mecze.
SZPAKOWSKI: To jest absolutna analogia do Liverpoolu i Manchesteru City. Ci pierwsi męczyli się, ale jednak pozostało w nich to, że trzeba utrzymać się na trzech frontach. Wciąż jest nadzieja na cztery tytuły. Udało im się zremisować, ale z drugiej strony jest siła Manchesteru City. Oni wygrali 5:0 z Newcastle i mają trzy punkty przewagi na trzy kolejki przed końcem. W zasadzie wszystko jest już przesądzone. Przypomnę jednak, że w meczu z Realem też trzykrotnie sprawa awansu była przesądzona. Czy ktoś założyłby, że Real będzie w finale? Raz było PSG, potem Chelsea, potem było City. Teoretycznie wydaje się więc, że możemy już Kolejorzowi gratulować, ale poczekajmy z tym do ostatniego meczu z Zagłębiem.
Miałem wrażenie, że kibice Lecha zaczęli się godzić z tym, że to może się nie udać, że Raków tego nie wypuści.
ŚWIĘCICKI: Nie lubię deprecjonowania drużyn, które rywalizują z Rakowem czy z Liverpoolem. Tottenham też ma swoje cele. Jest zaangażowany w walkę o Ligę Mistrzów.
SZPAKOWSKI: Pamiętajmy też o jednej rzeczy. Piłkarze stają przed realizacją celu, ale to są tylko ludzie. Nieraz zdarzy się słabszy dzień, nieraz odrobina szczęścia spowoduje, że całoroczna praca wywraca się w ostatniej chwili. Nie życzę tego Lechowi, ani Rakowowi, ani Pogoni, ale ona swoje szanse na mistrzostwo Polski ograniczyła już do minimum.*