A jednak Lopez
Nowym liderem Giro d’italia został Hiszpan Juan Pedro Lopez. Wycofał się natomiast Kolumbijczyk Miguel Angel Lopez.
Po dniu przerwy spowodowanym podróżą z Węgier na Sycylię kolarze mieli do pokonania 172 km. Na trasie czekała ich tylko jedna poważna wspinaczka, ale za to była mityczna Etna, na którą prowadziło ponad 20 km trudnego podjazdu. A pod górę jechało się w sumie nawet i 40 km. Wygrał najlepszy z grona uciekinierów Niemiec Lennard Kämna, który pokonał na finiszu Juana Pedro Lopeza. 200 m przed „kreską” musieli poradzić sobie z ostrym zakrętem, na którym Hiszpan niemal upadł. Wykorzystał to jego rywal.
Lopez początkowo nie zorientował się, że będzie nowym liderem. Dopiero po kilku chwilach przedstawiciele jego ekipy Trek-segafredo poinformowali go, że tak się stało. Dotychczasowy posiadacz różowej koszulki Mathieu Van der Poel na podjeździe szybko został za peletonem, który przecież i tak jechał z kilkuminutową stratą za czołówką. Nie było zaskoczeniem, że Holender przyjechał ze stratą ponad 22 minut, bo nie jest wielkim góralem. Dla niego ważniejsza będzie walka o triumf w klasyfikacji punktowej, w której wciąż prowadzi.
Do Etny w ogóle nie dojechał Miguel Angel Lopez, który był typowany do walki o zwycięstwo w wyścigu. Kolumbijczyk wycofał się z powodu urazu biodra, co należy uznać za duże rozczarowanie. Spośród innych potencjalnych kandydatów do czołowych miejsc stracili m.in. Holender Tom Dumoulin i ostatni włoski zwycięzca Giro d’italia, kolega klubowy Miguela Lopeza z Astana-qazaqstan Team Vincenzo Nibali. Reszta najmocniejszych górali przyjechała razem 2:37 za Kämną, a byli wśród nich Richard Carapaz, Joao Almeida, Romain Bardet, Richie Porte, Pello Bilbao czy Simon Yates. Kolejny etap Giro d’italia dzisiaj także na Sycylii. Kolarze przejadą 174 km z Katanii do Mesyny, gdzie urodził się Nibali. Po drodze jedna premia górska, ale ze szczytu do płaskiego finiszu prawie 100 km. Wyścig ma 21 etapów i potrwa do 29 maja.