Za rok będzie lepiej
Szanse na zajęcie czwartego miejsca w tym sezonie są iluzoryczne, ale Piast Gliwice w następnych rozgrywkach zamierza walczyć o europejskie puchary.
Podobno „gdyby” to najczęściej używane słowo polskie. Tak śpiewał Kazik i choć od tamtej pory minął szmat czasu, niewiele się w tej kwestii zmieniło, a u piłkarskich kibiców proces rozważania kolejnych scenariuszy znacznie przybiera na sile pod koniec sezonu. To wtedy przypominają się niewykorzystane akcje, złe decyzje zawodnika, trenera, sędziego. I zaczyna się gdybanie. Co by było, jakby ktoś postąpił inaczej?
Nieudana pogoń
W Gliwicach muszą głęboko sięgnąć pamięcią, by przypomnieć sobie przewiny zawodników Piasta. Zespół z Okrzei wiosną spisywał się wyśmienicie, ale cóż z tego, skoro jesienią zawalił i po raz drugi z rzędu europejskich pucharów dla drużyny Waldemara Fornalika nie będzie. – Wciąż mamy do zdobycia sześć punktów. Dużo rzeczy musi się poukładać, aby zająć czwarte miejsce, ale jeśli się nie uda, to powalczymy o to w przyszłym sezonie – mówi nam Bogdan Wilk, dyrektor sportowy gliwickiego klubu. Szanse na czwartą lokatę są iluzoryczne. Piast musiałby wysoko wygrać dwa ostatnie spotkania, a Lechia równie wysoko musiałaby swoje przegrać. Trzeba byłoby cudu, by taki scenariusz się zrealizował. Jednak zespół zbudowany w tym sezonie w Gliwicach udowodnił w rundzie rewanżowej, że w następnych rozgrywkach może być groźny dla każdego. Szczególnie zimowa przebudowa składu robiła wrażenie i, co pokazała druga część sezonu, przyniosła oczekiwany efekt. – Wiedzieliśmy, że po ostatnich wzmocnieniach drużyna będzie wyglądała lepiej. Do tego ci zawodnicy, którzy dołączyli do nas latem, mogli spokojnie przepracować okres przygotowawczy, co też pozwoliło lepiej wkomponować się w zespół – przekonuje Wilk. Druga część sezonu początkowo była traktowana w klubie jako poligon doświadczalny. Im dłużej trwała runda wiosenna, tym większe budziły się nadzieje na udany finisz i awans do eliminacji europejskich pucharów. To się najprawdopodobniej nie uda, ale pierwotne założenia, czyli sprawdzenie nowych zawodników w boju i znalezienie odpowiedniego ustawienia dla przebudowanego Piasta, już się Fornalikowi udały. Odkąd zespół przeszedł na grę w formacji 1-3-4-2-1, mało kto w lidze potrafi znaleźć na niego patent.
Stabilizacja
Nic dziwnego, że teraz przy Okrzei będą chcieli postawić na stabilizację. – Wierzymy, że piłkarze pozyskani w obecnych rozgrywkach, wkrótce będą grali jeszcze lepiej. Utrzymanie trzonu obecnej kadry to dla nas priorytet, ale oczywiście będziemy chcieli się też wzmocnić, co naturalne – zdradza Wilk. I po raz pierwszy od dawna możliwe, że Fornalik nie będzie musiał się głowić nad tym, jak załatać wyrwę w składzie po odejściu najlepszego piłkarza. Oczywiście Damian Kądzior może po niezłym sezonie otrzymać kilka ofert, ale pytanie, czy będą one na tyle atrakcyjne, by skrzydłowy porzucił Gliwice. Na razie o takich nie słychać, a gdyby udało się go zatrzymać w Piaście, uzupełnień wcale nie musiałoby być tak wiele. Gorsza wiadomość dla fanów gliwickiego klubu jest taka, że dwóch sprowadzonych zimą graczy, na których najbardziej liczono, w trakcie sezonu doznało poważnych urazów i straciło większą część rundy wiosennej. – Rauno Sappinen powinien rozpocząć z nami przygotowania do nowego sezonu – zdradził Fornalik. Gorzej wygląda sytuacja Tihomira Kostadinova. Macedończyk zerwał więzadła krzyżowe i jego rehabilitacja będzie przebiegała znacznie dłużej. – Tu wszystko wskazuje na to, że będzie z nami trenował dopiero w styczniu i zagra wiosną 2023 roku – przyznał smutnym głosem szkoleniowiec Piasta.
Na razie mistrzów Polski z 2019 roku czekają jeszcze dwa ligowe mecze i mimo minimalnych szans na przeskoczenie Lechii w tabeli, nikt nie zamierza w Gliwicach odpuszczać. – Musimy wygrać i tyle. Widziałem zespół na treningach, nie ma mowy o tym, żeby ktokolwiek podszedł do tego meczu na luzie – zapewnia Fornalik.