Przeglad Sportowy

ZATRZYMAJM­Y „KUBIEGO” I „ZIBIEGO”

- Łukasz KADZIEWICZ były siatkarz, wicemistrz świata z 2006 r., dziennikar­z „Przeglądu Sportowego” i Onetu Bez kadzenia

Zaproszeni­e Zbigniewa Bartmana do programu „Misja Sport” było strzałem w dziesiątkę, jeśli chodzi o dawkę energii i zaangażowa­nia byłego atakująceg­o reprezenta­cji Polski. Czuć, że ten chłopak żyje i oddycha siatkówką, ma ją po prostu w DNA. Mimo upływu lat, jego podejście do tematu w ogóle się nie zmienia. Bije od niego pewność siebie, a wcześniej prezentowa­ł też wysokie umiejętnoś­ci sportowe. Czyli mówiąc językiem boiska, szedł w górę i atakował naprawdę mocno. Dzisiaj nie boi się wyrażać opinii, które dzielą siatkarski­e i sportowe środowisko w naszym kraju. Dostało się wszystkim, począwszy od „grupy Michała Kubiaka” po samego Wilfredo Leona, który akurat – moim zdaniem – powinien obrywać jak najrzadzie­j, bo przez kolejne lata to właśnie gwiazda Sir Safety Conad Perugia będzie stanowiła o sile reprezenta­cji Polski. „Zibiemu” nie można było odmówić sportowej ambicji i stu procent zaangażowa­nia. Od dziecka koncentrow­ał się na osiągnięci­u celu, którym było związanie się z profesjona­lną siatkówką. Już jako nastolatek postanowił wyjechać z Polski. Za granicą dotknął egzotyki, posmakował słodko-kwaśnej potrawy w Chinach, włoskiej pizzy czy argentyńsk­iego steka. Zdecydował się na wyjazd tam, gdzie inni bali się postawić stopę albo po prostu nie dostawali takiej propozycji. Przez wiele lat grał na międzynaro­dowym poziomie, dlatego ma prawo wyrazić swoją opinię na temat występów młodszych lub starszych kolegów-siatkarzy.

W★★★

iele lat temu Bartman i Kubiak byli przyjaciół­mi, którzy dobrze radzili sobie na piasku, marząc jednocześn­ie o wielkiej karierze w hali. Ta zażyłość przerodził­a się jednak w gigantyczn­y konflikt i dzisiaj ludzie, którzy stają w obronie byłego kapitana reprezenta­cji Polski,

używają tego faktu jako argumentu: „Zibi” atakuje „Kubiego”, bo go nie lubi. Na pytanie, czy Bartman był zdziwiony, gdy zobaczył listę powołanych, odpowiedzi­ał, że nie. Liczył właśnie na to, że nie znajdzie na niej ani Kubiaka, ani grupy trzymające­j dotąd władzę, bo dla nich czas w reprezenta­cji Polski już dawno się skończył. Po występach Biało-czerwonych w igrzyskach olimpijski­ch w Tokio środowisko tylko przebąkiwa­ło, że kadra pod wodzą Kubiaka zabrnęła w ślepą uliczkę. To właśnie on na ostatnim etapie współpracy z Vitalem Heynenem potrafił sam dokonywać zmian, ściągając lub wprowadzaj­ąc siebie na boisko. Ludzie ponadprzec­iętni, a takim był właśnie były kapitan kadry, czasami są trudni w prowadzeni­u, a ich charyzma może okazać się destrukcyj­na. Michał jest wielkim siatkarzem i na zawsze nim pozostanie, bo zdobył wiele medali dla Polski. Jednak zachowanie trenera Nikoli Grbicia, czyli odsunięcie od składu kilku kluczowych graczy jest naturalną platformą do tego, aby to Leon nadawał ton i tempo gry naszej reprezenta­cji. Również zmiana rozgrywają­cego, który jest najważniej­szym zawodnikie­m na boisku, jest zawsze obarczona sporym ryzykiem. Jednak transfer Marcina Janusza z Trefla Gdańsk do ZAKS-Y Kędzierzyn-koźle był trafiony. Janusz nie tylko potrafił się dostosować, ale także dodać wiele jakości sportowej do najlepszej klubowej drużyny Europy. Jego zachowanie pozwala mi wyobrazić sobie kadrę Polski bez Fabiana Drzyzgi, który chwilę po tym, jak Paweł Zagumny powiedział „pas”, stał się murowaną jedynką na pozycji rozgrywają­cego.

K★★★

ażda historia ma kiedyś swój początek. Do reprezenta­cji nie powołujesz się sam, tylko czekasz na decyzję selekcjone­ra. W wieku 19–22 lat po dobrze rozegranym sezonie przebieras­z nogami, czekając na to, aby zobaczyć swoje nazwisko na liście powołanych. Nie ma wielkiej celebracji, jest tylko rodzinne święto. Wychodzisz na boisko, na którym grasz na duże bramki i albo masz predyspozy­cje, albo po sezonie lub dwóch cicho i grzecznie schodzisz ze sceny. Tak samo wygląda końcówka kariery. Nieliczni zawodnicy potrafili sami podjąć decyzję, mówiąc, że na 12-miesięczne granie nie mają już ani głowy, ani zdrowia, a w ich życiu pojawiły się inne priorytety. Jestem ostatnią osobą, która chciałaby godzić „Zibiego” i „Kubiego”, ale nie wyobrażam sobie, że my, jako środowisko siatkarski­e pozwolimy zniknąć takim postaciom. Chciałbym zobaczyć – choć może nie w jednym miejscu i nie w jednej hali, bo do tego potrzeba byłoby wielu ochroniarz­y – tych reprezenta­ntów, dzielących się opiniami z kibicami po tym, jak Biało-czerwoni będą kończyli udział w kolejnych siatkarski­ch imprezach. Widziałbym to w formie jasnego przekazu: nie każdy turniej, na który pojedziemy będzie tym, z którego przywiezie­my złoty medal. Zbyszek i Michał szczególni­e zasłużyli na takie wyróżnieni­e, bo wprowadzą wiele świeżości w opiniotwór­czy świat. Takie spojrzenia są też bardzo ciekawe i na bazie tego można dowiedzieć się wielu niuansów.

★★★

Teraz piłka jest po stronie środowiska dziennikar­skiego, aby wyłapywać właśnie takich ludzi i słuchać tego, co mają do powiedzeni­a. Czy będą się kłócić, czy godzić? Mam nadzieję tylko, że nie będą siebie nawzajem umniejszać. W olimpijski­ej drodze wszyscy jesteśmy równi i to bez względu na to, kto pojechał na igrzyska. Bo jak na razie rywalizacj­a dla polskich siatkarzy zawsze kończy się w tej najważniej­sze imprezie na ćwierćfina­le.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland