Jaga ma już święty spokój
Legia tradycyjnie nie dała rady pokonać gospodarzy w Białymstoku. Jagiellończycy utrzymali się w lidze.
Nawet ktoś, kto za Legią nie przepada, nie zaprzeczy, iż klub ze stolicy na każdym stadionie w kraju przyciąga większą niż zwykle publikę. Tak dzieje się też w Białymstoku. Na wczorajsze spotkanie przy Słonecznej pofatygowało się rekordowe w tych rozgrywkach 15 tysięcy kibiców. Nawet w swoim najgorszym od lat sezonie Legia to przeciwnik budzący emocje. Fakt, że w stolicy Podlasia skrajnie negatywne, ale ta okazała w skali ligi publika raczej nie przyszła podziękować piłkarzom Jagi za niezapomniany rok. To kolejny z rzędu sezon, właściwie pozbawiony emocji. I pomyśleć, że na pożegnalnym spotkaniu poprzednich rozgrywek wściekli białostoccy fani wywiesili prześmiewczy transparent: „Wspaniały to był sezon, nie zapomnę go nigdy!”. I to było – uwaga – po zajęciu przez jagiellończyków 9. miejsca! Teraz zanosi się na „dwucyfrową” lokatę. Jednak przed starciem z legionistami nikt nie zawracał sobie nią głowy, a wyłącznie tym, by ugrać punkt i przed ostatnią kolejką mieć święty spokój, a nie drżeć o utrzymanie.
Czas pożegnań
– Ambitny piłkarz bez względu na okoliczności zawsze gra o zwycięstwo – podkreślał przed meczem trener gości Aleksandar Vuković. Legia w dużym stopniu dzięki „Vuko” pozostaje w ekstraklasie, ale on sam żegna się z klubem. A w pierwszej części spotkania z boiskiem żegnali się kontuzjowani jagiellończycy. I to najlepsi z drużyny. Najpierw z urazem opuścił plac gry Marc Gual, a po nim Diego Carioca. Ofensywa białostoczan straciła najostrzejsze tej wiosny zęby. Co prawda w miejsce tego pierwszego wszedł nie byle kto, bo Jesus Imaz, lecz po wyleczeniu poważnej kontuzji trudno wymagać od niego cudów. Wracając do pożegnań – białostoczanie zapewne po raz ostatni ujrzeli na swoim stadionie Miłosza Matysika, młodego obrońcę, który latem powędruje za granicę, co pozwoli podreperować finanse Jagi. Nie będzie zaskoczenia, że wśród opuszczających znajdzie się również 21-letni Karol Struski. Pomocnikowi za rok wygasa kontrakt, zatem szybkimi krokami zbliża się moment, by Jagiellonia na nim zarobiła. A jego menedżer zdążył już zainteresować kilka klubów.
Dziewiąty raz
Spotkanie zakończyło się bez niespodzianki, biorąc pod uwagę historię meczów jagiellońsko-legijnych w Białymstoku. To dla Legii nieprzyjazny teren. Po raz dziewiąty nie potrafiła na nim wygrać. Tuż po przerwie Jaga przycisnęła gości, a piłkę do siatki skierował Israel Puerto. Gospodarze, pozwolili Legii na wyrównanie (Tomaš Pekhart), lecz kolejne słowo należało do nich – Imaz nie pomylił się z rzutu karnego. A całkiem niezły spektakl zamknął drugim samobójem w tym sezonie Michał Pazdan. Jagiellonia potrzebowała punktu gwarantującego utrzymanie i cel osiągnęła. Jeszcze tylko rozegrać mecz w Łęcznej i piłkarze mogą się udać na wakacje.