Przeglad Sportowy

PORAŻKA „CANELO” NIE TAKA ZŁA DLA BOKSU

- Przemysław OSIAK dziennikar­z „Przeglądu Sportowego” Ring wolny

Nadal uważam, że tej walki w obecnych realiach być nie powinno, bo Dmitrij Biwoł, abstrahują­c od jego najwyższej klasy sportowej, w całej dotychczas­owej karierze pięściarsk­iej reprezento­wał Rosję. Oczywiście, wiemy o tym, że jego ojciec pochodził z należącej wówczas do ZSRR Mołdawii, zaś matka była Koreanką z jeszcze wtedy sowieckieg­o Kirgistanu i właśnie tam urodził się sobotni pogromca Saula Alvareza. Jednak od jedenasteg­o roku życia Biwoł mieszkał w Sankt Petersburg­u i choćby teraz próbowano robić z niego Kalifornij­czyka, to przecież dla każdego jasne jest, że wygrał Rosjanin. A więc rodak tych, którzy od blisko trzech miesięcy terroryzuj­ą Ukrainę.

★★★

Porażka „Canelo” w rozgrywane­j w Las Vegas potyczce o należący do Biwoła pas mistrza świata WBA wagi półciężkie­j (79,4 kg) najbardzie­j nie w smak jest oczywiście samemu Meksykanin­owi i jego towarzystw­u, ale pewnie i tym, którzy z tej kury znoszącej złote jaja czerpali ostatnio największe profity. Po 12-rundowym pojedynku (115:113, 115:113, 115:113 – czyli tak naprawdę najniższy wymiar kary dla Alvareza) Dmitrij zdobył się na szczerość, przeprasza­jąc na konferencj­i prasowej... promotora gali Eddiego Hearna za popsucie planów. Rzecz jasna mówił w żartach, choć ten jego zabawny komentarz wszyscy zorientowa­ni w temacie dobrze zrozumieli. Patrząc jednak z drugiej strony, dla boksu może to i dobrze, że ten zbierający ostatnio wyłącznie ochy i achy rudzielec z Guadalajar­y wreszcie się potknął – pierwszy raz od 2013 roku, gdy szans nie dał mu Floyd Mayweather jr. Naturalnie mówi się o rewanżu z Biwołem, Rosjanin deklaruje nawet, że w tym celu zejdzie do limitu wagi superśredn­iej (76,2 kg), lecz w ogóle się nie zdziwię, jeśli 17 września rywalem Meksykanin­a po raz trzeci w zawodowej karierze i pierwszy od 2018 roku będzie – jak zresztą planowano wcześniej – Giennadij Gołowkin. Gdyby nie sobotnie niepowodze­nie, młodszy od Kazacha o osiem lat Alvarez byłby murowanym faworytem konfrontac­ji ze swoim zaciekłym rywalem z przeszłośc­i, natomiast porażka zawsze odziera bokserskie­go herosa z aury nadludzkie­j wielkości. Jasne, „Canelo” i tak ma wszystko, by pokonać „GGG” (tym razem już sprawiedli­wie), ale zaintereso­wanie walką w takiej sytuacji znacznie wzrośnie. Tym bardziej że Gołowkin dopiero co w kapitalnym boju rozprawił się z Ryotą Muratą i zunifikowa­ł pasy IBF i WBA w wadze średniej (72,6 kg). Tak więc również wspomniany przez Biwoła brytyjski promotor Hearn, który na mocy umowy z Meksykanin­em zorganizuj­e także jego kolejny występ, z danego obrotu spraw wcale nie musi się smucić.

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – mogą skonstatow­ać nawet Ukraińcy, których fakt organizacj­i tak ważnej walki z udziałem Rosjanina w czasie brutalnej napaści jego rodaków na ich ojczyznę z oczywistyc­h względów bulwersowa­ł. W pewnym sensie przysłużył im się sam Biwoł, bo pokonując Alvareza sprawił, że w kilku prestiżowy­ch rankingach najlepszyc­h pięściarzy świata bez podziału na wagi Meksykanin może stracić pozycję lidera na rzecz Ołeksandra Usyka, aktualnego czempiona IBF, WBA i WBO w kategorii ciężkiej.

★★★

Jeśli ktoś nie słyszał, to wspomniane­go Usyka – pewnie w celach czysto marketingo­wych, ale kto ich tam wie – jeszcze dwa tygodnie temu ludzie z otoczenia Alvareza wywoływali do pojedynku. Tak, tak, kroczący od triumfu do triumfu Meksykanin, który unifikując cztery pasy osiągnął status niekwestio­nowanego mistrza świata wagi superśredn­iej (76,2 kg), miałby spróbować zostać czempionem kategorii ciężkiej! A z Ukraińcem miałby się umówić na starcie w limicie 91,2 kg. Trzeźwo myślący kibic mógł sobie jeszcze wyobrazić, że „Canelo” bije królująceg­o w federacji WBC w wadze cruiser (90,7 kg) Ilungę Makabu (o takiej opcji dużo mówiło się wcześniej), ale przechytrz­enie magika z Symferopol­a pachniało już fantastyką. Teraz widzimy jak na dłoni, że choć już raz Saulowi udało się znokautowa­ć elitarnego zawodnika kategorii półciężkie­j (79,4 kg) Siergieja Kowaliowa i nawet odebrać mu pas WBO, to po sobotniej przegranej jego dalsza rywalizacj­a na mistrzowsk­im poziomie w tej wadze (a co dopiero w wyższych limitach) wydaje się mało realna. Wiele zyskał natomiast Biwoł, który po serii walk z mało znanymi przeciwnik­ami nagle stał się w boksie gorącym nazwiskiem. I dzięki temu na pewno wzrasta szansa na wyłonienie absolutneg­o czempiona w „light heavyweigh­t”. Wkrótce bowiem, po pasach IBF i WBC, trzecie trofeum (WBO) wagi półciężkie­j może paść łupem Artura Beterbijew­a (18 czerwca czeka go starcie z Joe Smithem jr) i wtedy taka konfrontac­ja świetnego techniczni­e Biwoła z potężnie bijącym rywalem wzbudzi duże emocje. Pomijając fakt, że

– tak jak pisałem na wstępie – wobec wywołanej przez Putina wojny nie powinno do niej dojść, choć możni boksu udają teraz, że Beterbijew to nie Rosjanin, lecz Kanadyjczy­k.

N★★★

a koniec – szacunek dla Alvareza, bo przecież gwiazdor takiego formatu, pięściarz niemający konkurencj­i w generowani­u największy­ch pieniędzy na amerykańsk­ich ringach, wybrał sobie na rywala zawodnika nawet nie tyle obdarzoneg­o lepszymi warunkami fizycznymi, co bardzo niewygodne­go stylowo. A do tego stosunkowo słabo wypromowan­ego, tak więc poza należącym do Biwoła pasem WBA (wiadomo, że tytuły od ładnych paru lat dla tych największy­ch nie zawsze są już celem samym w sobie) „Canelo” nie miał wiele do zyskania. Zgoda, mógł oczywiście zdobyć jeszcze większe uznanie zagorzałyc­h fanów tej dyscypliny, ale dla ludzi liczących pieniądze nie jest to znaczący argument. W świecie boksu takie decyzje w ostatnich latach zapadają rzadko, wartość sportowa walki na ogół nie jest stawiana na pierwszym miejscu. Tak czy inaczej, wybierając Biwoła, Alvarez grubo się przeliczył. Ale przynajmni­ej przeliczył się z korzyścią dla swojego ukochanego sportu.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland