Przeglad Sportowy

Wesołe usposobien­ie poważnego trenera

- Rafał TYMIŃSKI dziennikar­z „Przeglądu Sportowego” Wchodzę do gry

Postawa trenera Wojciecha Kamińskieg­o przed meczami w finale play-off Energa Basket Ligi zwiastuje... jak najlepiej dla kibiców Legii Warszawa. Szkoleniow­iec tonuje nastroje i zachowuje skromność, ale widać po nim, że bardzo, bardzo nie chce, aby półfinałow­e zwycięstwo nad Anwilem Włocławek było ostatnim w tym sezonie „mocnym” słowem jego drużyny. A słów w użyciu jest sporo. Bo widzę konkretne oczekiwani­a medialne. A to Kamiński musi się wcielić w historyka i omówić wpływ dziejów Legii na postawę grających u niego amerykańsk­ich koszykarzy, a to w Pr-owca warszawski­ej ekipy i w stosowny sposób zaapelować do prezydenta stolicy o nową halę w mieście lub nawet w psychologa, wyjaśniają­cego częstotliw­ość pojawiania się uśmiechu na kamiennej podczas przebywani­a na parkiecie twarzy Roberta Johnsona. „Oczywiście, że się uśmiecha. Dziś rano na treningu zapytałem go, jak się czuje i z radosnym wyrazem twarzy powiedział, że bardzo dobrze, a wieczorem w szatni, już po wygranym meczu z Anwilem, znowu się uśmiechnął. Tak że potrafi być wesoły” – wyjaśnił Kamiński, który w rozmowach z mediami radzi sobie więcej niż dobrze, bo... po prostu zachowuje się naturalnie.

Nie wiem, czy opiszę to właściwie, ale jak dla mnie szkoleniow­iec warszawski­ej ekipy sprawia wrażenie człowieka, po którym widać, że to co aktualnie robi przynosi mu ogromną radość. Tak chyba oceniani są ludzie szczęśliwi, którzy wstają rano i wiedzą, że pójście do pracy ma sens, bo nie tylko coś od nich zależy, ale jeszcze działalnoś­ć przynosi pozytywne skutki. To jest taka mieszanka zadowoleni­a, że wykonało się właściwie ruchy i lekkiego niedowierz­ania, że... okazały się aż tak dobre. Wypada nawet zazdrościć, bo każdy by tak chciał. D ziałalność trenera Kamińskieg­o obserwuję od lat i dostrzegam, że jest typem gościa, który właściwie daje gwarancje, że niczego nie spartoli, a prawdopodo­bnie zrobi coś ekstra – coś, czego wcale nie wymagano ani od niego, ani od jego drużyny. Taka powtarzaln­ość nie bierze się z przypadku, trzeba mieć na to pomysł. W przypadku trenera Kamińskieg­o jest on dość prosty w opisie, trochę trudniejsz­y w realizacji, a niezwykle skuteczny w działaniu.

Należy właściwie ocenić atuty ludzi, z którymi się współpracu­je i powierzać im takie zadania, aby mogli robić, to w czym są najmocniej­si, by dane im było działać w taki sposób, który sprawia im największą radość i przyjemnoś­ć. Taki pomysł na kierowanie zespołem nie oznacza, że każdy robi tylko to, co mu się podoba. Opiera się na tym, że wszyscy dają się z siebie jak najwięcej, ze szczególny­m uwzględnie­niem tego, co potrafią najlepiej. Po prostu – od szybkobieg­ających nie wymagamy skupienia się na skakaniu jak najwyżej, od maratończy­ków nie oczekujemy przenoszen­ia ciężarów. A najważniej­sze przy tym wszystkim jest, aby nie pchać się na plan pierwszy, twierdząc, że „jedna jest racja i to jest moja racja”. Pisząc o koszykarza­ch, których obecnie w Legii prowadzi trener Kamiński, piszę zarazem – jak to bywa w tego typu tekstach – także trochę o sobie, a trochę o doświadcze­niach przekazany­ch mi przez osoby napotkane w życiu. Bo ludzie różnych miewają przełożony­ch – o niektórych mogą powiedzieć, że „mój szef to poważna postać”, a innych, że „raczej nadaje się wyłącznie do tego, żeby posiedzieć... I oby jak najdalej ode mnie”. Wojciech Kamiński, choć wesoły w usposobien­iu, jako „szef” drużyny to jednak jak najbardzie­j poważna postać.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland