LEGENDY WRACAJĄ
Schalke już wywalczyło awans do 1. Bundesligi, blisko tego jest Werder, a spore szanse ma również HSV. Wielkie kluby znów zagrają w elicie.
Dla neutralnego kibica niemieckiej piłki ta wymiana będzie wręcz idealna. Od nowego sezonu z 1. Bundesligą żegnają się mało popularne Greuther Fürth i Arminia Bielefeld, a wrócą do niej na pewno FC Schalke 04 oraz prawdopodbnie Werder Brema. A jeśli nie Werder, to raczej Hamburger SV, chyba że w niedzielnej kolejce drugiej ligi zdarzą się cuda i SV Darmstadt 98 jeszcze wyprzedzi wielkich rywali. Małe kluby zostaną zastąpione przez legendarne zespoły, co z całą pewnością uatrakcyjni niemiecką piłkę.
Wielka radość
Na razie pewni gry w elicie mogą być jedynie zawodnicy z Gelsenkirchen, którzy już po przedostatniej serii spotkań wywalczyli awans. Euforia na stadionie była tak wielka, że kilku kibiców zostało rannych, ponieważ wiele osób chciało wbiec na boisko i podziękować piłkarzom. Na szczęście udało się uniknąć dramatu i stratowania, ale to pokazuje, jak wielkie znaczenie w tym mieście ma Schalke. I nie ma co ukrywać, również rywale się cieszą, że Królewsko-niebiescy wracają do 1. Bundesligi. Bo mecze przeciwko nim zawsze będą atrakcyjniejsze od spotkań ze wspomnianymi Greuther Fürth czy Arminią.
Te dwa zespoły zajmą dwa ostatnie miejsca w tym sezonie, to już jest pewne. Tak jak pewne jest, że nawet jeśli w Fürth i Bielefeld stadiony są zapełnione do ostatniego miejsca, to oba nawet razem mają mniejszą frekwencję niż Schalke, gdzie w pierwszej lidze przychodzić będzie średnio 60 tysięcy fanów. Schalke może już świętować, to samo w planach na niedzielę mają gracze Werderu. Warunek jest jeden – trzeba pokonać u siebie Jahn Ratyzbona. Wówczas i Werder, podobnie jak ekipa z Gelsenkirchen,
po rocznej karencji wróci do elity.
Jeśli w Bremie dojdzie do sensacji i gospodarze przegrają, na drugie miejsce szanse będzie miał kolejny weteran 1. Bundesligi, czyli Hamburger SV. Piłkarze HSV muszą liczyć nie tylko na porażkę Werderu, ale przede wszystkim sami mają wygrać z Hansą Rostock, żeby zapewnić sobie przynajmniej trzecie miejsce, oznaczające grę w barażowym dwumeczu z 16. zespołem 1. Bundesligi. Tam „faworytem” do tej mało przyjemnej lokaty jest VFB Stuttgart, ale baraże grożą również Hercie BSC. I już teraz wiadomo, że starcia HSV z którymś z pierwszoligowców będą niesamowicie emocjonujące i cieszące się olbrzymim zainteresowaniem, a dwumecz zobaczy na żywo niemal 120 tysięcy widzów.
– 1. Bundesliga potrzebuje wielkich marek, w ostatnich latach zbyt często najbardziej zasłużone i utytułowane kluby spadały, a w ich miejsce awansowały takie drużyny jak Arminia Bielefeld, SC Paderborn czy SV Darmstadt. Oczywiście dla kibiców tych zespołów były to wielkie wydarzenia, ale po wynikach było widać, że nie da się rywalizować z wielkimi, mając malutkie stadiony i równie malutkie budżety – uważa Stefan Effenberg, były kapitan Bayernu Monachium.
Problemy dinozaurów
Nie da się nie zauważyć, że kłopoty tak zwanych dinozaurów są od kilkunastu lat sporym problemem w niemieckiej piłce. Przez drugoligowy czyściec przechodziły Borussia Mönchengladbach, Hertha, VFB Stuttgart, Eintracht Frankfurt, a teraz tkwią w nim Schalke, Werder, Nürnberg i HSV. Jeszcze niżej tułają się 1.FC Kaiserslautern oraz TSV 1860 Monachium.
A w ich miejsce w 1. Bundeslidze pojawiały się zespoły z mniejszych miast lub kluby z bardzo bogatymi udziałowcami, jak Hoffenheim czy RB Leipzig, ale tam brakuje tradycji. To powodowało, że od ekstraklasy odwracali się najbardziej konserwatywni kibice, a przecież to oni są dla klubów najważniejsi. Dlatego powrót Schalke i prawdopodobnie Werderu oraz udział w barażach HSV przyjęty jest w Niemczech z wielkim zadowoleniem. Bo mimo wielkich słów uznania dla osiągnięć Arminii czy Darmstadt, to jednak te zespoły nie robią na nikim większego wrażenia i z całą pewnością nie są atrakcją dla ligi.