WIELKA KATASTROFA
Tylko cud może uratować Bordeaux przed spadkiem z Ligue 1 po 30 latach.
Ztaką grą nie mam nadziei, że uda się utrzymać – mówi nam Igor Lewczuk, były obrońca Bordeaux, który odszedł z tego klubu w 2019 roku, gdy zaczynał się kryzys Żyrondystów, który teraz osiągnął apogeum. W ostatnich pięciu meczach druyna zdobyła punkt i, aby zachować szanse na baraże, musi wygrać z Lorient i liczyć, że Saint-etienne nie pokona Reims. W ostatniej kolejce potrzebuje zwyciężyć Brest na wyjeździe i mieć nadzieję, że Saint-etienne nie wygra z Nantes, ani nie zremisuje, jeśli zdobędzie punkt w tej serii. Do tego Metz nie może odnieść dwóch zwycięstw (gra z Angers i PSG). Liczba warunków do spełnienia jest na tyle duża, że drugi zespół w tabeli wszech czasów ligi, sześciokrotny mistrz Francji, prawdopodobnie pożegna się z Ligue 1. Ostatni raz Bordeaux zostało zdegradowane w 1991 roku. Tyle że wtedy zajęło 10. miejsce, a z elitą musiało się pożegnać z powodu decyzji administracyjnej w związku z problemami finansowymi. Po roku wróciło i od tej pory grało nieprzerwanie w Ligue 1. Ostatni raz na boisku spadło w 1960 roku. Po dwóch latach awansowało i potem przez trzy dekady występowało nieprzerwanie w elicie.
Nazwiska nie grają
W ostatnich sezonach wyraźnie obniżyło loty. – Wszystko zaczęło się sypać od zatrudnienia Paulo Sousy – mówi Marek Jóźwiak, były obrońca Guingamp i ekspert Canal+, choć gdy Portugalczyk obejmował zespół trzy lata temu, już był on w trudnej sytuacji. Każdy z ostatnich sezonów kończył na 12. pozycji. Przed rokiem wycofał się właściciel King Street, klub miał zarząd komisaryczny, latem kupił go biznesmen Gerard Lopez, który wcześniej był właścicielem Lille. – Brakowało czasu, nowi właściciele byli zajęci przejęciem klubu, regulowaniem długów, myśleli, że nie mogą spaść i zespół spokojnie zajmie 8.–10. miejsce – ocenia Jóźwiak.
Lopez zaczął rządy od sprowadzenia nowego trenera Vladimira Petkovicia, który wcześniej przez siedem lat z powodzeniem prowadził reprezentację Szwajcarii. – Nie wiem, dlaczego go wybrali, skoro długo nie pracował w klubie. Wszedł na minę – mówi Jóźwiak.
Drużyna grała bardzo słabo, głównie w defensywie. Gdy zimą przegrała pięć z sześciu kolejnych spotkań, w tym 0:6 z Rennes (najwyższa porażka od 1986 roku) i 0:5 z Reims, Petković stracił pracę. Za jego kadencji Żyrondyści osiągnęli średnią punktów 0,87 na mecz. Niebawem zastąpił go David Guion, który wyrobił sobie dobrą markę w Reims. Pod jego wodzą drużyna spisuje się jeszcze gorzej – ma średnią 0,58.
Głównym problemem jest defensywa. Bordeaux straciło już 89 goli. Może być pierwszym od 44 lat zespołem, który przekroczy 90 straconych bramek w sezonie.
– Guion stworzył fajną defensywę w Reims, a tu położył, co było dobre, czyli ofensywę, a obronę jeszcze bardziej sknocił. Piłkarze popełniają taktyczne błędy, na przykład ktoś wychodzi z defensywy, nie mając pojęcia, co się dzieje w środku pola – analizuje Lewczuk. – Fajnie grają w piłkę, ale moment po jej stracie i przejście do obrony mają tragiczny – dodaje Jóźwiak.
Na papierze defensywa wcale nie prezentuje się źle. Między słupkami stoi jeden z lepszych francuskich bramkarzy ostatniej dekady, były golkiper numer trzy w kadrze, Benoit Costil, ale to nie on jest głównym winowajcą. – Ostatnio zaczął słabiej bronić, wcześniej ich ratował – mówi Jóźwiak. W marcu grupy kibicowskie oskarżyły go o rasizm. – Jest ostatnią osobą, którą bym o to podejrzewał – zapewnia Lewczuk. Podobne zarzuty padły pod adresem Laurenta Koscielnego który w pierwszej części sezonu był liderem defensywy. 51-krotny reprezentant Francji zawodził, w styczniu działacze odsunęli go od drużyny, tłumacząc, że ma zbyt wysoką pensję, a dwa miesiące później zakończył karierę. – Popełniał najwięcej błędów, był zamieszany chyba w każdą straconą bramkę, a miał gwiazdorski kontrakt – mówi Jóźwiak. W jego miejsce sprowadzony został Marcelo. Były obrońca Wisły jeszcze w sierpniu 2020 roku grał w półfinale Ligi Mistrzów w Lyonie, ale rok później został odsunięty od zespołu, a w styczniu trafił do Bordeaux.
– To kuriozum, gdy sprowadza się Marcelo za Koscielnego. To zawodnik, który nie nadaje się na ten poziom. Zwłaszcza gdy zespół broni wysoko, bo jest bardzo słaby motorycznie – mówi wprost Lewczuk. Poza Brazylijczykiem w obronie grają ostatnio sprowadzeni pod koniec stycznia siedmiokrotny reprezentant Francji Josuha Guilavogui, który przez większą część kariery grał w pomocy, i mający za sobą 14 występów w kadrze Bośni i Hercegowiny Anel Ahmedhodzić. – To niebywałe, by z szóstym budżetem w lidze, 112 milionów euro, wziąć tak słabych graczy i zbudować zespół, który jest pośmiewiskiem ligi – mówi Lewczuk.
Szansa Strączka
Pytanie, co czeka klub po spadku? Czy, jak Schalke w Niemczech zrobi rewolucję i się odrodzi? Odejście wielu znanych zawodników, w tym Costila, jest pewne. Zastąpić go mógłby Rafał Strączek, który podpisał kontrakt na początku lutego. Po spadku pojawi się szansa na grę, w Ligue 1 byłoby o to trudniej. – To może być dla niego dobre, bo będzie mógł pobronić. Wejdzie jednak do klubu w nieciekawym momencie – mówi Jóźwiak.