AMERICAN DREAM NIE DLA KAŻDEGO
Za nami jedna trzecia sezonu w MLS. Polscy piłkarze spisują się w nim nieźle, jednak obecnie miejsce w play-off miałby tylko Patryk Klimala i jego New York Red Bulls.
Rozgrywki w MLS nabierają tempa i jak zwykle na boiskach USA oraz Kanady nie brakuje zaskakujących rozstrzygnięć i emocji. Po dziesięciu tygodniach zmagań w Konferencji Zachodniej rządzą ekipy z Los Angeles – FC przewodzą stawce, a Galaxy plasują się na trzecim miejscu – co jest o tyle nieoczekiwane, że w ubiegłym roku obu drużyn zabrakło w fazie pucharowej. Tak samo smutno zakończył się rok 2021 w Teksasie, a teraz Austin FC jest wiceliderem, FC Dallas zajmuje czwartą lokatę, natomiast Houston Dynamo ma tylko dwa punkty straty do miejsca premiowanego awansem do play-off. Na przeciwnym biegunie są za to zespoły z regionu Cascadia: Seattle Sounders, którzy niedawno osiągnęli bezprecedensowy sukces, sięgając po CONCACAF Champions League (pierwszy w historii triumf dla zespołu spoza meksykańskiej Ligi MX), oraz Vancouver Whitecaps zamykają stawkę, a wicemistrzowie MLS z 2021 Portland Timbers Jarosława Niezgody (6 remisów!) są na miejscu 10.
Na Wschodzie rywalizacja jest jeszcze bardziej zacięta, bo różnica między liderem (Philadelphia Union), a czerwoną latarnią (Chicago Fire) wynosi zaledwie dziewięć punktów. Niespodziewanie w górnej połowie tabeli są: były klub Przemysława Tytonia FC Cincinnati, który w całym ubiegłym sezonie uzbierał tylko 20 punktów (obecnie ma 16) oraz dysponujący przeciętnym składem CF Montreal (pięć wygranych w ostatnich sześciu meczach). Sensacją największego kalibru jest zaledwie 11. pozycja New England Revolution, którzy w 2021 sięgnęli po Supporters Shield (najlepsza drużyna sezonu zasadniczego), ustanowili nowy rekord punktowy ligi i przegrali tylko pięć razy. W 2022 tyle samo porażek klub Adama Buksy miał już po ośmiu kolejkach.
Świderski wciąż czeka
Mimo że aż cztery z pięciu drużyn z Polakami w składzie plasują się poza miejscami gwarantującymi udział w play-off, nasi piłkarze spisują się w tym sezonie naprawdę nieźle. Najbardziej zadowolony może być Buksa, który w ubiegłą sobotę trafił w czwartym kolejnym meczu i – co ciekawe – w każdym przypadku pokonywał bramkarza ekipy przeciwnej strzałem głową. Oprócz tych bramek i dwóch asyst w lidze, były gracz Pogoni Szczecin ma w dorobku dwa gole w Lidze Mistrzów CONCACAF oraz dwa w Pucharze USA, w którym w ubiegłą środę The Revs odprawili z kwitkiem FC Cincinnati (5:1). W tym ostatnim starciu Buksa najpierw pokonał
byłego golkipera Ajaxu Amsterdam i Feyenoordu Rotterdam Kennetha Vermeera kapitalnym uderzeniem głową, a potem jeszcze piękniejszym strzałem lewą nogą zza pola karnego.
Tyle samo goli w lidze, ile Buksa (4) ma Karol Świderski, ale on po raz ostatni do siatki trafił 26 marca. Od tamtej pory w sześciu meczach piłkarze Charlotte FC zdobyli cztery bramki, co wystarczyło do wywalczenia siedmiu punktów. To z kolei przełożyło się na wysokie, ósme miejsce beniaminka w MLS East, który może śmiało aspirować do udziału w play-off w swoim pierwszym roku istnienia, co na początku sezonu – ze względu na brak jakościowych piłkarzy w kadrze – można było nazwać herezją. Na dodatek podopieczni Miguela Angela Ramireza nieźle spisują się w Pucharze
USA. W 1/32 finału wyeliminowali po dogrywce Greenville Triumph (decydujący gol na 2:1 w 105. minucie padł po podaniu Kamila Jóźwiaka), a w środę rozbili w puch Richmond Kickers (5:1, Jóźwiak wszedł w 72. minucie, a czekający wciąż na ligowy debiut Jan Sobociński rozegrał cały mecz i dostał żółtą kartkę). Wydaje się więc, że w Charlotte może być tylko lepiej, na co z pewnością liczy selekcjoner reprezentacji Polski Czesław Michniewicz. Być może w odblokowaniu się Świderskiemu już wkrótce pomoże Jóźwiak, który w ubiegłym tygodniu po raz pierwszy wyszedł na boisko w podstawowej jedenastce i pokazał kilka ciekawych zagrań.
W Wietrznym Mieście wiatr w oczy
Po trzy bramki mają Jarosław Niezgoda i Patryk Klimala. Ten pierwszy, oprócz goli, cieszy się z regularnej gry (już jedenaście występów w lidze), bo w ubiegłym roku wrócił na boisko po zerwaniu więzadeł krzyżowych. Ale martwi go, że Timbers są najczęściej dzielącą się punktami drużyną w lidze i wypadli za burtę Pucharu USA (w środę ulegli w Los Angeles FC 0:2). Klimala ma zarówno indywidualne, jak i drużynowe powody do zadowolenia. Były piłkarz Jagielloni oraz Celticu Glasgow w dziewięciu spotkaniach ligowych uzbierał także trzy asysty, a jego zespół wicelideruje MLS East. Red Bulls przeszli także dwie rundy w Pucharze USA, najpierw ogrywając w Hartford Athletic 2:1, a w ubiegły wtorek
wywożąc z Waszyngtonu imponujące 3:0 z DC United. W obu pucharowych starciach błyszczał eks-legionista Luquinhas, który zanotował dwie asysty i bramkę. Ostatni klub z Polakami w składzie to Chicago Fire. Początek sezonu Strażaków był niezły. Po czterech kolejkach zajmowali trzecie miejscu, a Kacper Przybyłko miał na koncie dwa gole. Po siedmiu seriach Gabriel Słonina mógł szczycić się aż pięcioma czystymi kontami, ale wszystko zacięło się po wstydliwej porażce po rzutach karnych z niżej notowanymi Union Omaha w 1/32 Pucharu USA. Przybyłce odnowiła się kontuzja pleców i musiał opuścić dwa ostatnie ligowe mecze, zaś Słonina w trzech kolejkach puścił aż dziewięć goli. Wszystkie trzy gry zakończyły się porażkami, a trzech graczy Fire obejrzało czerwone kartki. Nic więc dziwnego, że obecnie ekipa z Wietrznego Miasta, która ma najmniej strzelonych goli w lidze, zamyka stawkę w Konferencji Wschodniej.
Nie tylko piłkarze
Po boiskach MLS biegają nie tylko polscy piłkarze, ale i sędziowie. Co prawda kontuzję z ubiegłego sezonu wciąż leczy najlepszy arbiter MLS 2021 Robert Sibiga, ale świetne recenzje zbiera jego następca Łukasz Szpala. 30-letni Polak gwizdał już w tym sezonie sześć razy ze środka: w Miami, Harrison, Austin, Dallas, Filadelfii i Cincinnati i tyle samo razy pracował jako arbiter techniczny. W ubiegłą środę był także rozjemcą w pucharowym starciu w Bostonie, gdzie Buksa ustrzelił dublet. Szpala jest na początku swojej kariery w MLS i z pewnością usłyszymy o nim jeszcze nieraz.