Ryzyko się opłaciło
Maciej Skorża poprowadził Lecha do mistrzostwa Polski. Doświadczony szkoleniowiec znów udowodnił, że zna się na swoim fachu.
Podobno kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Nieco ponad rok temu w Poznaniu zaryzykowali i w sobotę mogli strzelać korkami tego szlachetnego trunku. Maciej Skorża dał Lechowi ósme mistrzostwo Polski, ozłacając tym samym stulecie klubu.
Głośne rozstanie
Kiedy doświadczony szkoleniowiec w kwietniu ubiegłego roku podpisywał z szefami Kolejorza umowę, wiele osób zastanawiało się, czy to dobry ruch. Z jednej strony nikt nie miał wątpliwości co do trenerskiego warsztatu Skorży. Ten zawsze stał na bardzo wysokim poziomie, o czym najlepiej świadczą zdobyte trofea. Pochodzący z Radomia szkoleniowiec przed startem tego sezonu mógł się pochwalić siedmioma zdobyczami – trzema mistrzostwami Polski, taką samą liczbą krajowych pucharów i jednym triumfem w Superpucharze. Teoretycznie wszystko się w tym ruchu zgadzało. Ale był tu pewien haczyk. A właściwie kilka. W Poznaniu doskonale pamiętali poprzednią kadencję Skorży przy Bułgarskiej. Początek był usłany różami, bo trener zdobył mistrzostwo w 2015 roku, a później wprowadził Lecha do europejskich pucharów, ale im dłużej trwała współpraca, tym więcej było zgrzytów. W lidze Kolejorz zawodził, w pierwszych 11 kolejkach wygrał ledwie raz i po 126 dniach od fetowania mistrzostwa Skorży nie było przy Bułgarskiej. – Maciej to kapitan żeglugi wielkiej, ale na spokojnym morzu – mówił wtedy o szkoleniowcu Jacek Rutkowski, właściciel Kolejorza.
W 2015 roku fale w Poznaniu zrobiły się wielkie i zdecydowano się zmienić kapitana, starego żegnając… przez telefon. Bo tak o swoim zwolnieniu dowiedział się Skorża. Co prawda później doszło do spotkania trenera z zarządem, ale o tym, że nie poprowadzi już Lecha, szefowie poinformowali go telefonicznie.
To, co dobre
Czas często sprawia, że człowiek zapamiętuje głównie te dobre wspomnienia dotyczące przeszłości, odrzucając to, co bolesne. I tak było w przypadku Skorży i Lecha. Sześć lat po wielkim ligowym triumfie i szybkim rozstaniu przy Bułgarskiej lepiej pamiętano to pierwsze, choć nie było też tak, że o gorszych chwilach nikt nie wspominał. Zanim zdecydowano się wybrać z listy kontaktów numer radomianina i wcisnąć zieloną słuchawkę, w Poznaniu trwały ożywione dyskusje, czy to rzeczywiście dobry pomysł. Lech znajdował się w kryzysie, nie było więc mowy o spokojnej żegludze, tym bardziej że i cele, jakie miał mieć postawione następca Dariusza Żurawia, były mocno wyśrubowane. Wygrały jednak te dobre wspomnienia związane ze Skorżą i to jemu powierzono mistrzowską misję. Ryzykowały obie strony. Działacze Kolejorza, bo ostatni sukces, jakim mógł się pochwalić nowy-stary trener Lecha, to mistrzostwo z 2015 roku. Później niczego dobrego do CV szkoleniowca nie można było dopisać. Ryzykował też Skorża, bo w Poznaniu, owszem, dostał wszystkie niezbędne do pracy narzędzia, ale jeśli w takich warunkach nie udałoby mu się odnieść sukcesu, długo musiałby czekać na kolejną tak prestiżową ofertę. A przecież to ambitny trener, który pewnie wciąż marzy o tym, by zostać selekcjonerem reprezentacji Polski.
Dziś już wiadomo, że zatrudnienie 50-latka było strzałem w dziesiątkę. Lech nie dość, że wygrał ligę, to jeszcze momentami prezentował bardzo dobrą grę. Kolejorz grał dokładnie tak, jak chciał tego Skorża. – Pamiętam, jak pod koniec poprzedniego sezonu rozmawiałem z trenerem i zdradził mi, jaki ma pomysł na Kolejorza. Jak chciałby, by wyglądała gra jego zespołu. I większość tych założeń udało mu się zrealizować – mówił w rozmowie z nami na początku rundy wiosennej Marcin Baszczyński, były piłkarz m.in. Wisły Kraków, dziś ekspert Canal+.
Na razie związek Skorży z Lechem przeżywa drugi miesiąc miodowy. Wszystko przebiega według dobrze znanego scenariusza napisanego siedem lat temu. Pytanie tylko, co będzie dalej. Doświadczenie zebrane od 2015 roku powinno zaprocentować i na to też liczą w Poznaniu. Nie chodzi tylko o trenera, ale i działaczy. Ci, jeśli nie chcą powtórzyć scenariusza z 2015 i 2021 roku, muszą zrobić wszystko, by trzon zespołu się nie zmienił. – Musimy się nauczyć gry w Europie. Pewne wnioski już mamy, oby dały pozytywne efekty – usłyszeliśmy w klubie. Jeśli w Poznaniu nauczyli się na błędach, związek Lecha ze Skorżą może wytrzymać tym razem znacznie dłużej.