Triumf bez niespodzianki
Polska wygrała pierwsze drużynowe mistrzostwa Europy seniorów, a popis dał Janusz Kołodziej.
Była to pilotażowa impreza, do której nominowano cztery reprezentacje. Plany FIM Europe, a więc europejskiej „odnogi” FIM (Międzynarodowej Federacji Motocyklowej), w której za żużel odpowiada Polak Piotr Szymański, pomysłodawca tych zawodów, są dalekosiężne. Powołanie DME to policzek dla FIM, która kilka lat temu zlikwidowała Drużynowy Puchar Świata, a w jego miejsce wprowadziła kompletnie nieudany Speedway of Nations (de facto zawody par). Polacy, którzy są potęgą w żużlu, czuli się rozżaleni. Nie brakowało opinii, że decyzja FIM nie jest korzystna dla naszego kraju, który w poprzedniej formule (czwórmecze) był zdecydowanym faworytem każdej edycji. To się potwierdziło właśnie przy okazji 1. DME w Poznaniu. Dominacja Polski nie podlegała dyskusji. Fakt, że rywale mieli problemy. Na przykład kontuzja Mikkela Michelsena, jaką odniósł dzień wcześniej podczas GP w Warszawie, osłabiła Danię, w której też mógłby przecież jeździć jeszcze Nicki Pedersen. W Wielkiej Brytanii nie było z kolei Tai Woffindena. Ponadto tylko dwa biegi dla Danii pojechał Leon Madsen. Trudno powiedzieć, co się stało. Mówiło się, że Duńczyka użądliła pszczoła. Pilotaż DME za nami, ale co dalej? Plany są takie, aby rywalizacja przebiegała w formie dwumeczów. Chodzi o to, aby tak jak w przypadku piłkarskiej Ligi Narodów, zastąpić rozgrywanie meczów towarzyskich. Optymalna opcja, o której myślą w FIM Europe, zakłada sześć drużyn podzielonych na dwie grupy i mecze każdy z każdym, a potem finał. Turniej w Poznaniu nie był wielkim widowiskiem. Sporo problemów sprawiał tor. Absolutny popis dał Janusz Kołodziej. Zwłaszcza w ostatnim wyścigu jego akcja poderwała trzytysięczną
Polska zdobyła przechodnie trofeum DME. Aby było nasze na zawsze, trzeba wygrać rywalizację trzy razy.
MIŁOSZ LIPPKI publiczność.