Skorża wrócił do lecha poznań w pełni chwały
ŁUKASZ OLKOWICZ (DZIENNIKARZ PRZEGLĄDU SPORTOWEGO ONET): Łukasz, wróciłeś wczoraj z Poznania. O której byłeś w domu?
ŁUKASZ WIŚNIOWSKI (DZIENNIKARZ CANAL+ I FOOT TRUCK): 1.30, kwadrans później już spałem.
OLKOWICZ: Co tam widziałeś, bo z tego co wiemy, wyciągnąłeś piłkarzy Lecha z imprezy.
WIŚNIOWSKI: Zgadza się. Stwierdziliśmy wraz z ekipą Ligi+ Extra, że trzeba oddać hołd Lechowi, a nie spodziewaliśmy się, że to wydarzy się już w ten weekend. Spotkałem się z sześcioma piłkarzami Kolejorza, a umówionych było nawet więcej, tylko nie wszyscy dotrwali. To, co zobaczyłem, to chemia między polską a angielską stroną szatni poznańskiej drużyny. Zaskoczyło mnie troszeczkę, że językiem numer jeden w szatni Lecha jest angielski i to zarówno jeśli chodzi o odprawy przedmeczowe, jak i komunikację między trenerem a piłkarzami i samymi zawodnikami. Dla niektórych polskich graczy było to przeszkodą, ale – jak się okazuje – ma to także dobre strony. Jak powiedziałem Michałowi Skórasiowi, że dobrze sobie radzi w języku obcym, odpowiedział: „Bo muszę”. Czyli jak za chwilę Michał wyjedzie za granicę, poradzi sobie dzięki temu, że w Polsce mówił po angielsku.
OLKOWICZ: Według was właśnie to zarządzanie grupą było kluczowe w przypadku zdobycia przez Lech tytułu? Bo umówmy się – piłkarsko Lech był najlepszy, ale nie zawsze automatycznie oznacza to wygrywanie medali.
MATEUSZ ŚWIĘCICKI (DZIENNIKARZ ELEVEN SPORTS):
Czasem mam wrażenie, że Macieja Skorży się nie docenia za to, co zrobił w Poznaniu. Od kiedy ten trener przestał pracować w Lechu, było tam pięciu szkoleniowców: Nenad Bjelica, Jan Urban, Ivan Djurdjević, Adam Nawałka i Dariusz Żuraw. I żadnemu nie udało się zdobyć trofeum. Ostatnim był właśnie Skorża. Nie ma przypadku w tym, że wraca i buduje drużynę na mistrzostwo Polski oraz finał Pucharu Polski. Skorża jest chyba najbadziej doświadczonym polskim szkoleniowcem.
WIŚNIOWSKI: Najbardziej utytułowany trener w ekstraklasie.
ŚWIĘCICKI: I trener, który jeszcze z Amicą grał w pucharach, kiedy zespół występował w Pucharze UEFA. Do tego faza pucharowa europejskich rozgrywek w barwach Legii Warszawa i Lecha Poznań. Uważam, że trzeba oddać hołd Skorży.
WIŚNIOWSKI: Jest takie powiedzenie, że ludzie się nie zmieniają. Natomiast jak się patrzy na Macieja Skorżę sprzed dziesięciu lat i tego dzisiaj, to jednak widać zmianę. Wyciągnął wnioski z tego, co mu nie wychodziło, jeśli chodzi o zarządzanie szatnią. Miałem okazję porozmawiać z Bartkiem Salamonem na temat tych kryzysowych momentów na wiosnę, bo przypomnijmy sobie, że Kolejorz prowadził 3:1 z Cracovią i zremisował; zremisował z Wisłą, gdzie tak naprawdę powinien wygrać, bo przecież wiślacy okazali się spadkowiczem; przegrał z Lechią Gdańsk na wyjeździe. I zastanawiałem się, jak Skorża będzie na te sytuacje reagować, bo wracać z Gdańska po przegranym meczu w ostatniej minucie, gdzie twoja drużyna była lepsza, to nie jest rzecz przyjemna. Skorża siedem, osiem lat temu w takiej sytuacji byłby człowiekiem nie do zniesienia, uprzykrzyłby życie wszystkim w szatni. A tutaj zachował spokój i to do samego końca. Za to mu chwała.
DARIUSZ SZPAKOWSKI (DZIENNIKARZ TVP SPORT): Gratulacje dla rodziny Rutkowskich, czyli tych, którzy zawiadują ŁUKASZ WIŚNIOWSKI
Lecham. Oczywiście gratulacje dla kibiców, którzy mają swój piękny moment. Co do Skorży: czasem w życiu trzeba wykonać krok wstecz, czyli odejść, poczekać, zanalizować, przemyśleć i następnie wrócić. I trener wrócił właśnie w pełni chwały. Myśląc o trudnych momentach, musimy wspomnieć przegrany finał Pucharu Polski. Odbuduj teraz zespół, który przegrywa jedno z dwóch najważniejszych trofeów w sezonie. To, że Skorża ma odpowiedni warsztat trenerski, mogłem się przekonać jako komentator, kiedy Maciej był współkomentatorem. Ale właśnie ważne było to zarządzanie grupą, które dało kolejny tytuł mistrza Polski.
ŚWIĘCICKI: On jest w polskiej piłce od 1995 roku. Kiedyś Paweł Janas mi opowiadał, jak Skorża przyszedł do niego na trening Legii, która wówczas reprezentowała Polskę w Lidze Mistrzów. To był wtedy jeszcze student AWF-U. To jest gigantyczny kapitał doświadczeń. Nie wiem, czy jest w Polsce człowiek – gdybyśmy analizowali historię trenerów – który byłby na mistrzostwach świata, pracowałby przy reprezentacji olimpijskiej i w tylu klubach, gdzie czasami miał też wtopy, jak w Pogoni Szczecin. W końcu wyjechał za granicę.
OLKOWICZ: Można powiedzieć, że na zakręcie spotkał się i Lech Poznań po tym nieudanym poprzednim sezonie, i właśnie Skorża, zapomniany w polskiej piłce. Kiedy szukaliśmy ostatnio nowego selekcjonera, jego się wcale nie wymieniało jako jednego z kandydatów. Czy według was to szkoleniowiec, który wrócił do mainstreamu trenerskiego?
WIŚNIOWSKI: Tak. Absolutnie wrócił do mainstreamu. Natomiast też musimy wziąć pod uwagę kontekst. Lech jest najbardziej korporacyjnym klubem w Polsce. Gdybyśmy zestawili z nim Raków Częstochowa, to jego nazwalibyśmy ciekawym start upem. Otóż Skorża do korporacji pasuje. To nie jest brat łata, to nie jest „atmosferić”, który buduje piłkarzy, śmiejąc się z nimi i żartując, bo zna szyderkę szatni. Tylko jest chłodnym analitykiem, który do niektórych piłkarzy ma podejście bez sentymentu. Przykładem na to jest Tomek Kędziora. Z jednej strony, gracze Lecha przyznają, że przyjście do zespołu mistrzów z 2015 roku, a więc Kędziory, Dawida Kownackiego i Barry’ego Douglasa sprawiło, że drużyna była lepiej przygotowana mentalnie. Ale z drugiej strony, Tomek został schowany przez trenera do szafy. Myślę, że stało się tak dlatego, że Skorża wie, iż tego piłkarza za chwilę nie będzie w drużynie, a on buduje już zespół na przyszły sezon. Z Kownackim postąpił inaczej, ponieważ – dziś możemy to powiedzieć – Lech na poważnie rozważa wykupienie go z Fortuny Düsseldorf. Oczywiście nie ma już mowy o wypożyczeniu. Fortuna mówi wprost – albo go kupicie, albo wraca do nas. wydaje się, że gdyby były to pieniądze rzędu 2–2,5 mln euro, Lech na poważnie przemyślałby taką opcję.*
Patrząc na Macieja Skorżę sprzed dziesięciu lat i dzisiaj, widać zmianę. Wyciągnął wnioski z tego, co mu nie wyszło.