Dajcie mi się nacieszyć
MACIEJ KALISZUK: Triumf Nantes w Pucharze Francji (1:0 z Nice) był dla pana zaskoczeniem?
WALDEMAR KITA (PREZES I WŁAŚCICIEL FC NANTES): Nie wiem, czy można mówić o niespodziance. Jeśli człowiek pracuje, jest uczciwy i wszystko finansuje, to w pewnym momencie trzeba mieć rezultaty. Przed finałem pewnie liczył pan na zwycięstwo, ale na początku sezonu myślał pan, że to realne? Raczej nic tego nie zapowiadało, w zeszłym sezonie Nantes broniło się przed spadkiem.
Jak to się mówi, piłka jest okrągła. Nigdy nie wiadomo, co może się zdarzyć. Na pewno trzeba mieć szczęścia, ale się je prowokuje. Zrobiłem, co mogłem, aby wygrać. Nie tylko ja, ale też trener i piłkarze.
To pierwsze trofeum, odkąd jest pan właścicielem klubu, ale czy ostatnie, bo rozważa pan sprzedaż Nantes?
A kto tak twierdzi? Francuskie media pisały, że jest pan na to gotowy, jeśli dostanie odpowiednią propozycję.
Jeśli ktoś jest lepszy ode mnie i może dla klubu zrobić więcej i lepiej, to jestem otwarty na rozmowy. Tylko to powiedziałem. Tymczasem wszystkie media piszą, co chcą. Może dlatego, że jestem Polakiem? Na pewno to też ma wpływ. To jednak ich problem, nie mój.
Ma pan jakieś konkretne oferty kupna klubu?
Nie mam.
Sam pan ujawnił, że Nantes chciał przejąć przed laty bardzo znany bramkarz Mickaël Landreau.
On dalej chce go kupić, ale to nie jest poważna propozycja.
Czy wpływa na to, że od dłuższego czasu protestują przeciw panu najbardziej zaangażowani kibice z ruchu ultras? Tak się dzieje we wszystkich klubach. Niestety tak jest. Cóż, to efekt tego, jakie mamy społeczeństwo. Nie wszędzie są takie protesty przeciw właścicielowi.
Znów – może tak się dzieje dlatego, że jestem Polakiem? Cholera wie.
Jak pan to znosi?
W ogóle się nimi nie przejmuję. Spodziewa się pan, że triumf w Pucharze Francji sprawi, że ultrasi będą do pana inaczej nastawieni? Wątpię, by coś zmieniło.
Z drugiej strony to największy sukces klubu od 21 lat, gdy Nantes zdobyło się mistrzostwo. Na puchar klub czekał jeszcze o rok dłużej.
No właśnie, nie tak wiele klubów jest w stanie zdobyć jakieś trofeum.
Opłaca się panu ten biznes? Bo kiedyś pan mówił, że dopłaca do niego.
Do piłki wszyscy właściciele klubów dokładają. Wszyscy.
Niektórzy chyba jednak na tym zarabiają.
Proszę mi powiedzieć, kto zarabia, to zaraz do niego zadzwonię.
Na przykład takie kluby jak Ajax, Benfica i inne, które promują młodych piłkarzy, a potem sprzedają za duże pieniądze.
Nie przesadzajmy.
Skoro pan dokłada do tego biznesu, to inwestowanie w futbol traktuje pan jako element prestiżu? To dla pana pasja? Lubię futbol i lubię się tym zajmować, ale faktycznie prowadzenie klubu jest skomplikowane.
Mam wrażenie, że pan chyba jednak wcale nie chce sprzedać tego klubu.
Dajcie mi pocieszyć się tym sukcesem. Pan też może być dumny, że Polak mógł we Francji zrobić coś fantastycznego. Można pokazać to pozytywnie, a nie tylko zastanawiać się, czy sprzedam klub.
Wszystkie media piszą, co chcą. Może dlatego, że jestem Polakiem? Na pewno to też ma wpływ. To jednak ich problem, nie mój.
W jakimś sensie w tym sezonie odniósł pan największy sukces z Polaków we francuskim futbolu. Nasi piłkarze poza Arkadiuszem Milikiem nie mają raczej udanego czasu. Marcin Bułka, Karol Fila i Radosław Majecki grali dość mało, choć Bułka doszedł do finału. Piłkarzy ze mną nie porównujmy.
W historii Nantes było wielu polskich zawodników. Myśli pan, by wkrótce znów tam trafił nasz rodak?
Tak, myślę o tym. Oczywiście uważanie obserwujemy polski rynek. Mam dobre doświadczenie z Polakami.