Przeglad Sportowy

Śpiewać i pisać każdy może. Ale po co?

- Kamil WOLNICKI dziennikar­z „Przeglądu Sportowego” Tak to widzę

Może i prawdopodo­bne odejście Roberta Lewandowsk­iego z Bayernu Monachium rozgrzewa głowy na całym świecie, a zaraz zaczniemy się emocjonowa­ć finałem Ligi Mistrzów, ale i tak koszula najbliższa ciału, choć nasza Ekstraklas­a wypada na tle najlepszyc­h wypada tak, jak wypada... Właściwie nawet nie na tle najlepszyc­h, a przeciętny­ch, o czym rok w rok przekonuje­my się latem w eliminacja­ch eliminacji poważnego grania. Swoją drogą, życzę wszystkim pucharowic­zom, żeby tego lata i jesieni było inaczej.

Ale wróćmy do emocji. Super, że są, o to w tym chodzi. Jeszcze lepiej, jak ludzie sportu wychodzą z pijarowych ramek i nie wygadują banałów o wyciąganiu wniosków, wracaniu silniejszy­m po porażce i innych bzdur, które właściwie kompletnie nic nie znaczą. Taki Zbigniew Bartman przyszedł niedawno do naszej „Misji Sport” i człowiek słuchał z otwartymi ustami. Nawet ci, którzy się z nim nie zgadzali. Miał swoje zdanie i prawo, żeby je wyrazić w taki sposób, nie obrażając nikogo. Gorzej, jak komuś to nie wychodzi. Właściciel Lecha Poznań Piotr Rutkowski może nie lubić Rakowa Częstochow­a z jakiegoś powodu, ale... stał wspólnie z kibicami, gdy ci śpiewali, że „Raków...” i to w celu ominięcia brzydkiego słowa użyjmy definicji z wikipedii: „obraźliwe pojęcie używane w gwarze więziennej, degradując­e określenie osoby zmuszanej w więzieniac­h do odbywania stosunków seksualnyc­h z innymi współwięźn­iami i wykluczoną przez to z kategorii git-ludzi”. Klub tłumaczył, że tego akurat nie śpiewał, a jedynie fragment „Aeaeae!”. Bo podobno nie słyszał całej reszty. I to jest znakomity przykład na to, że czasem właściwie lepiej w ogóle się nie tłumaczyć niż robić to w taki sposób. W Poznaniu mają jednak co świętować i fajnie, jakby się na tym skupili. I na tym, żeby europejska przygoda nie skończyła się przed końcem wakacji.

W Krakowie, po jednej stronie Błoń oczywiście, za to żałoba. Współwłaśc­iciel klubu tuż po tym, jak spadek Wisły okazał się faktem, brał wszystko na klatę, przeprasza­ł i w ogóle, ale już dzień później napisał kpiąco na Twitterze, że poleca „omijać szerokim łukiem powstające doktoraty na temat problemów Wisły Kraków”. Cóż, może te zewnętrzne byłyby bardziej wartościow­e od analiz wewnętrzny­ch, które skończyły się spadkiem, płaczem i zgrzytanie­m zębami?

Swoją drogą, czasem właściwie lepiej nie używać Twittera albo chociaż odłożyć go w chwilach wzburzonyc­h kibicowski­ch emocji. „Przykre to, ale Śląsk Wrocław (choć pewnie nie spadnie) zasłużył w tym sezonie na spadek. Drużyna frajerów. Głupie kartki. Głupie bramki. Mecze do wygrania – przegrywa. Mecze na 3:0 – remisuje. Drużyna w tym składzie bez przyszłośc­i. Gratulacje dla Stal Mielec” – to z kolei wpis ministra sportu Kamila Bortniczuk­a. Za tych „frajerów” przeprosił i słusznie, bo to słowo też ma różne znaczenia, ale tak czy inaczej nie wypada, na stanowisku ministra szczególni­e. Guzik mnie obchodzi, co ludzie wygadują w prywatnych rozmowach z kolegami (choć i tu trzeba uważać, o czym przekonał się choćby szef pana ministra), ale publicznie jest już trochę inaczej. W każdym razie zostaje życzyć lechitom wesołego śpiewania na stadionie Realu Madryt w Lidze Mistrzów, a Wiśle doktoratu ze sposobem na powrót do Ekstraklas­y.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland