Polka robi boom
Kobieca piłka podbiła Anglię! Uprawia ją ponad pięć milionów pań, w kraju funcjonuje zawodowa liga, a reprezentacja zdobyła mistrzostwo Europy. Sukcesy to w dużej mierze zasługa Polki – Marzeny Bogdanowicz.
To najszybciej rozwijająca się dyscyplina sportu w Anglii – piszą o kobiecej piłce tamtejsze gazety. Angielki królują na Starym Kontynencie, od niedawna mają w pełni profesjonalną ligę, której mecze pokazywane są w telewizji. W ostatnich latach podwoiła się liczba dziewcząt kopiących piłkę i ludzi na trybunach. Za tymi spektakularnymi sukcesami stoi m.in. Marzena Bogdanowicz, która zajmuje prominentne stanowisko w Angielskiej Federacji Piłkarskiej.
Jej stanowisko nazywa się „Head of Marketing and Commercial, Women’s Football”, nad nią jest już tylko dwóch dyrektorów. To ogromny sukces zawodowy, gdy weźmie się pod uwagę, jak poważną korporacją jest angielska FA. A sukces tym większy, że Bogdanowicz może pochwalić się imponującymi wynikami. Kiedy w 2017 roku otrzymała ofertę pracy, kobieca reprezentacja Anglii nie miała nawet konta na Instagramie i Twitterze. Dziś ma łącznie ponad milion obserwujących, a piłkarki są w kraju coraz większymi gwiazdami.
– Kiedy zostałam zatrudniona, od zera zaczęliśmy tworzyć wszystkie struktury zarządzania. W męskim futbolu wszystko jest jasne, zbudowane od dawna, wiadomo, w jakim kierunku zmierzają wszystkie działania. My z naszego departamentu musieliśmy wymyślić wszystko od nowa: zyskać sponsorów, zainteresować kibiców i media. Trzeba do tego dużo więcej pracy niż w męskiej piłce – opowiada nam pani Marzena.
Z piłką nożną za pan brat od dziecka
Ma 58 lat i urodziła się w Londynie. Na pytanie, czy czuje się bardziej Polką, czy Angielką, odpowiada ze śmiechem, że podczas meczu obu reprezentacji w jednej połowie kibicuje Polsce, a drugiej Anglii. Po polsku mówi świetnie, czasem tylko wtrąca angielskie słowo. Zawdzięcza to rodzicom Polakom. Irena i Stefan Bogdanowiczowie mieszkali w Warszawie, ale II wojna światowa zmieniła wszystko. Matka uciekła do Wielkiej Brytanii, a ojciec wstąpił do polskiej armii, z której został pojmany. Po wojnie wydostał się z obozu jenieckiego i dołączył do żony. Bogdanowicz: – Brat wyemigrował do Brukseli, siostra została w Polsce, a on przyleciał do Londynu. Z językiem polskim nigdy nie miałam problemów. Jako dzieci mieliśmy bowiem obowiązek, by mówić w domu po polsku. W szkole posługiwałam się angielskim, więc zawsze byłam dwujęzyczna.
Pani Marzena, która po ślubie nie przyjęła nazwiska po mężu, od dziecka wiedziała, że chce działać w sporcie. Już w szkole czas na przerwach spędzała, kopiąc z kolegami piłkę. Dziś zabiega o to, żeby takie dziewczynki jak wtedy ona mogły bez uprzedzeń uprawiać ten sport w swoim gronie, bez słuchania pytań „a to dziewczyna też potrafi grać w piłkę?’. Ale zanim Bogdanowicz zajęła się tym zawodowo, była członkiem zarządu brytyjskich gimnastyczek i siatkarek, zajmowała się też marketingiem brytyjskiej drużyny olimpijskiej. Aż wreszcie dostała ofertę życia: rozkręcanie zainteresowania kobiecą piłką nożną. Zadanie nie było łatwe. Przez dziesiątki lat panowało przekonanie, że futbol nie jest dla kobiet. Sto lat temu na Wyspach Brytyjskich wręcz zakazano kobietom kopać piłkę, argumentując, że ten sport źle wpływa na zdrowie dziewcząt i może znacznie ograniczyć ich zdolność do rodzenia dzieci. W 2017 roku, kiedy Bogdanowicz po raz pierwszy przekraczała próg FA jako jej pracownik, tak źle nie było: od sześciu istniała liga kobiet, półamatorska. Panie pracowały, a piłkę kopały po godzinach. Trybuny świeciły pustkami, media nie interesowały się meczami. Bogdanowicz ze sztabem ludzi krok po kroku sprawiła, że dzisiaj słupki popularności wystrzeliły w kosmos. Kosztowało to mnóstwo pracy i zdrowia. Na pytanie, jak dużo pracuje, Bogdanowicz tylko się uśmiecha. Zajęć ma tak wiele, że dopiero po ponad tygodniu odpisała na maila z prośbą o rozmowę.
– Od czego zaczęliśmy? Od napisania strategii i określenia celów, jakie chcemy osiągnąć. Nazywało się to „Gameplan for growth”. Jednym z celów była organizacja jakiegoś turnieju w Anglii. I udało się – w ubiegłym roku gościliśmy mistrzostwa Europy. Zależało nam też, żeby dziewczynki w Anglii miały miejsca, gdzie mogą się spotykać i grać w piłkę. Takich miejsc było bardzo mało. Chłopiec wychodzi z domu i ma mnóstwo możliwości, znajdzie je od razu. Dziewczynki mają trudniej, rodzice muszą jeździć z córkami wiele kilometrów, by znaleźć jakiś klub, który organizuje zajęcia. Docieraliśmy do dziennikarzy, by ci pisali więcej o piłce kobiecej, wykorzystywaliśmy wizerunki najbardziej znanych angielskich piłkarek, by dziewczynki wiedziały, kto to jest i naśladowały je – wylicza Polka.
Jak cię nie widzą, to cię nie ma
Piłka kobieca zyskuje popularność na całym świecie. W 2005 roku w mistrzostwach Europy uczestniczyło tylko osiem drużyn. Dziś jest ich dwa razy więcej. W 2019 roku w mundialu zagrały 24 zespoły, a w tegorocznych mistrzostwach świata do Australii i Nowej Zelandii zlecą już 32 ekipy. Jednak w Anglii rozwój następuje najszybciej. W 2017 roku futbol uprawiało 2,9 mln kobiet (przy 9 mln mężczyzn). FA postawiła sobie cel, by ten wynik podwoić w ciągu trzech lat. Udało się bez problemu. Ubiegłoroczny finał mistrzostw Europy, w którym Anglia pokonała Niemcy 2:1, obejrzało na trybunach Wembley 87 192 widzów. To rekordowa widownia w historii mistrzostw Europy, bez rozróżniania na kategorie żeńskie i męskie. Piłka klubowa także urosła w siłę. W 2018 roku piłkarki w Anglii mogły otworzyć szampana – liga Women’s Super League (WSL) stała się w pełni profesjonalna, co oznaczało, że panie mogły rzucić pracę i zarabiać już tylko na graniu w piłkę. Rok później do ligi weszła firma Barclays, która została sponsorem tytularnym ligi i wykłada rocznie około 10 mln funtów. Od od dwóch sezonów doszło do kolejnego przełomu: Barclays WSL jest transmitowana w telewizjach BBC i Skysports.
– To kluczowa sprawa, w Anglii mówimy: „You can’t be it, if you can’t see it”, czyli nie możesz czymś być, jeśli nie możesz tego zobaczyć. Jeśli nie byłoby meczów w telewizji, nikt by się tym nie zainteresował – twierdzi Bogdanowicz. W jej pracy ogromną rolę odegrały mistrzostwa Europy rozgrywane przed rokiem w Anglii. Po triumfie gospodarzy turnieju w kraju nastąpił boom na piłkę kobiecą. Według sondaży blisko 11 mln pań zadeklarowało po tym sukcesie, że chciałoby dołączyć do jakiejś lokalnej drużyny piłkarskiej. – Anglicy zwariowali na punkcie piłki kobiecej. Dla mnie tamte mistrzostwa były bardzo wzruszające, czuliśmy, że to sukces nas wszystkich. Wielkim przeżyciem był dla mnie pierwszy mecz Anglii – z Austrią na Old Trafford. Doskonale zdawałam sobie sprawę, jak wielki wpływ turniej ten będzie miał na postrzeganie futbolu kobiecego w kraju. Szacowaliśmy, że już dojście do półfinału mocno wpłynie na zainteresowanie kobiecym futbolem – dodaje Bogdanowicz.