LUDZIE NIE CHCĄ SŁUCHAĆ O CZASIE I CIERPLIWOŚCI
● Jak w Zabrzu zareagowali na cztery porażki z rzędu? ● Czy trener Bartosch Gaul zmieni styl gry Górnika? ● Dlaczego Kevin Broll musiał odejść z klubu?
Wtorek. Zabrze. Od nieudanego dla Górnika meczu z Cracovią nie minęły 24 godziny. Z trenerem Bartoschem Gaulem spotykamy się w sali pucharowej na stadionie w Zabrzu. Otoczeni trofeami, namacalnymi i najlepszymi dowodami na dawną potęgę zabrzańskiego klubu rozmawiamy o porażce w Krakowie. – Po przegranej najtrudniej obudzić się rano. Myśli wciąż krążą wokół meczu, zastanawiasz się, co nie zagrało i co musisz zrobić dzisiaj, by to poprawić. Mówię panu, najtrudniejsze są poranki – zaczyna 35-letni trener Górnika. ŁUKASZ OLKOWICZ: Waszą drużynę przetrzebił wirus, z Cracovią zagraliście osłabieni. Jedni trenerzy powiedzą, że wpłynęło to na grę drużyny, inni skoncentrują się na tym, że szansę dostało kilku zmienników. Tylko trzeba powiedzieć, że wasi w Krakowie jej nie wykorzystali.
BARTOSCH GAUL (TRENER GÓRNIKA ZABRZE): Wirus na pewno wpłynął na naszą postawę. Problemy zaczęły się jeszcze na obozie w Turcji. Bergström chyba tydzień przeleżał tam w łóżku, tak go rozłożyło. Do dziś nie wrócił do pełni sił, ale przeciwko Cracovii zagrał. Zabrakło Paluszka, chory był też Kotzke. Wiedzieliśmy wcześniej, że za kartki wypadł Jensen, zawodnik z dużymi umiejętnościami. Podobnie wracający po kontuzji Janicki. W obronie nie mieliśmy szans wypróbować tego, co chcieliśmy. Składu nie wybieraliśmy według tego, kto najlepiej trenował, tylko kto może zagrać. Piłkarze wypadali nawet w niedzielę – dzień przed meczem. Zawodnicy mieli gorączkę, katar i generalnie byli bez sił. Pacheco chorował, wrócił do treningów i znów go rozłożyło. Podobnie Paluszek. Nie polepszyło się u nich przez dziesięć dni. Z niedzieli na poniedziałek wypadł Dadok, a w poniedziałek rano Maroša. Dość mocno nas to chwyciło, trzeba powiedzieć i przeciwko Cracovii nie mieliśmy wielu alternatyw z ławki. Jedynym doświadczonym zawodnikiem był Cholewiak. Vrhovec zaczął treningi trzy dni przed meczem, Kamber pierwszy raz ćwiczył dzień przed wyjazdem.
Górnik przegrał w lidze trzy ostatnie mecze. Rzuca się w oczy różnica w posiadaniu piłki. W spotkaniu z Miedzią utrzymywaliście się przy niej przez 69 procent czasu meczu, z Lechią – 56 i z Cracovią – 67 procent. W Krakowie nie oddaliście celnego strzału. Jesteście przy piłce, ale nie przekłada się to na bramki dla was.
Cracovia to bardzo dobra drużyna w defensywie, zdyscyplinowana. Mieliśmy bardzo duże problemy z wyprowadzeniem piłki już z obrony. Czy Górnik w ogóle jest przygotowany do kontrolowania gry? Przeciwko Cracovii mieliście właśnie kłopoty z wyprowadzeniem piłki. Myślę, że jesteśmy lepiej przygotowani, gdy na boisku są ograni zawodnicy. Przeciwko Cracovii było widać brak Jensena, Janickiego, którzy takie możliwości mają. Młodych musimy szkolić. To proces. Aktualnie nie jesteśmy i nie możemy być na to przygotowani. Ale jak powiemy, że tego nie ruszamy, to będziemy tracić czas. W ostatniej rundzie pokazaliśmy, w którym kierunku chcemy iść. Teraz potrzeba stabilności, by pracować z tymi zawodnikami i aby nie było za dużo zmian. W kolejnych oknach transferowych musimy szukać piłkarzy pasujących do tego stylu.
Nie zejdzie pan z tej drogi? Punktowo może coś zmienimy, ale nie filozofię. Inaczej nie musiałbym być zapraszany na rozmowy w klubie i odpowiadać na pytanie o mój pomysł na grę. Jeżeli przedstawiłem, że to moja droga, to ktoś na to się zgodził i wie, co może ode mnie dostać. Pasywnej gry tam nie ma. Powiedziałem wprost, że tak nie chcę grać, więc teraz tego nie zmienię. Już latem słyszałem pytania o moją filozofię. Jako trener chcę kontrolować grę, a do tego potrzebna jest piłka. Skoro zdecydowaliśmy się stawiać na młodzież, moim obowiązkiem jest pracować z nią, by grała w piłkę. Nie tylko w defensywie, bo wtedy zawodnik nauczy się wyłącznie bronić. Oczywiście łatwiej jest stać nisko, tam pressować i czekać na błędy. Tylko ja uważam, że jeżeli chcemy szkolić zawodników, rozwijać i podnosić na wyższy poziom, a tego oczekuję, trzeba nad tym pracować każdego dnia. Nasza gra
jest bardziej skomplikowana, trudniejsza. W meczach chcemy być przy piłce, a na wypracowanie tego potrzeba trochę więcej czasu.
Gdy spojrzy pan na tabelę, sytuacja Górnika robi się coraz trudniejsza. Rywale gonią.
Jeśli zmieniłbym to kompletnie i z tego aktywnego, wysokiego pressingu nagle odeszlibyśmy w niski i pasywny, to zawodnicy siedzieliby w szatni i zastanawiali się: „OK, ale do czego on w końcu jest przekonany?”. Do tego czy do tego? Jeżeli poczuję, że drużyna chce coś zmienić doraźnie, by sytuacja się poprawiła, będziemy to robić. Na pewno nie możemy poruszać się od ściany do ściany. Inaczej nie musiałbym zastanawiać się, co jest moją filozofią i moją drogą. Wiadomo, że czasem będą sytuacje, gdy jedno pasuje, a drugie nie, ale pokazaliśmy już, że potrafimy zagrać dobrze. Pracujemy nad tym, żeby to polepszyć, a nie z tygodnia na tydzień coś wywracać. Nie jestem jeszcze w tym wieku, by robić coś wbrew sobie tylko po to, by uratować punkt.
Ogląda się pan już w tabeli za siebie? Analizuje pan, kto ile punktów zdobył? Nie lekceważymy tego i robimy wszystko, żeby naszą sytuację poprawić. Według mnie najważniejsze to patrzeć na siebie – wykonywać swoje zadania, swoją robotę i niech to znów idzie w dobrym kierunku.
Z jedenastu nowych piłkarzy najmniej wiemy o Marošy i Kamberze, bo na boisku pokazywali się najrzadziej.
Kamber miał dużo problemów zdrowotnych. Gdy szedł już w dobrym kierunku, to zaraz go cofało. Sytuacja nie była za ciekawa. Marošę ściągnęliśmy z Cypru, wcześniej wyróżniał się w Słowenii, strzelał dużo goli. Ale trudno ocenić piłkarza tylko po tym, co widzisz na wideo. Może musimy więcej obserwować? Widzieć jeszcze więcej? A może oceniać też treningi? Wtedy musieliśmy szybko reagować na rynku. Nigdy nie wiadomo, jak zawodnik odnajdzie się w nowym miejscu, jakie będzie miał relacje z trenerem. Fajnie by było, gdyby każdy od razu wypalił. Ale jak ludzie trafiają na siebie, to nie zawsze jest tak, że wszystko od razu funkcjonuje idealnie. Może Maroša potrzebuje jeszcze trochę czasu? Na razie nie wybił się tak, jak oczekiwaliśmy.
W tej chwili jest trzeci w hierarchii napastników za Włodarczykiem i Krawczykiem?
Nie jestem jeszcze w tym wieku, by robić coś wbrew sobie tylko po to, by uratować punkt. Jako trener chcę kontrolować grę, a do tego potrzebna jest piłka.
Aktualnie tak.
Po przyjściu do Górnika zapowiadał pan, że będzie chciał uszczelnić jego obronę. W zeszłym sezonie zespół tracił średnio 1,61 gola na mecz, jesienią 1,64.
Wiele z tych bramek padło po dośrodkowaniach. W polu karnym dobrze pilnowaliśmy w pierwszej linii, ale nie byliśmy odpowiedzialni na przedpolu. I właśnie tej odpowiedzialności przy stałych fragmentach nam brakuje. Coś takiego nawet trudno wytrenować, bo tę odpowiedzialność na boisku czy w życiu albo masz, albo nie do końca masz.
Wasza obrona kojarzy się z ciągłymi zmianami.
I tej stabilności w porównaniu do zeszłego sezonu też brakowało. Długo sztukowaliśmy obronę, pracę utrudniały kontuzje. Przeciwko Cracovii w obronie zagrało dwóch młodych zawodników – Szymański po raz pierwszy w tym sezonie wyszedł w podstawowym składzie. Ale to nie jest powód, że źle bronimy albo nie pressujemy, bo do rywali podchodzimy dobrze. Jedenaście goli straciliście w tym sezonie po stałych fragmentach, dwa dorzuciła Cracovia. Widzimy w analizie, że w Ekstraklasie wiele klubów stawia na stałe fragmenty gry. I robią to dobrze. Pokazała to Cracovia przy drugiej bramce – Jugas widzi, że nie dostanie piłki i co robi? Wykonuje pracę dla kolegi. Blokuje Szymańskiego, żeby Jablonsky mógł uderzyć piłkę głową. Na to się nadzialiśmy.
Górnik umie grać z czołówką, bo pokonaliście Raków, Widzew, Pogoń, zremisowaliście na wyjeździe z Legią oraz Wisłą Płock. To dlatego, że te drużyny chcą grać otwarty futbol?
Tak bym odpowiedział na to pytanie. Te drużyny są otwarte i tak chcą z nami grać. Wtedy mamy więcej miejsca na podjęcie decyzji, choć może nie mamy aż tyle czasu.
W drugą stronę jest już znacznie gorzej. Z sześcioma najsłabszymi drużynami jesienią Górnik zdobył tylko pięć punktów.
Gdy przeciwnik ustawi się tak, jak Cracovia, to mamy problemy. Nie kreujemy sytuacji, a to powinno zaczynać się już podczas budowania gry. Stoperzy muszą podejmować lepsze decyzje, grać odważnie. To dlatego nie tworzymy tylu sytuacji, ile mamy z tymi, którzy podobnie jak Górnik chcą posiadać piłkę.
Zimą Górnik na rynku transferowym był pasywny, nie przyszedł żaden zawodnik. Pan oczekiwał transferów czy po zwariowanym lecie, kiedy dołączyło do was jedenastu piłkarzy, a grupowe zdjęcie mogliście zrobić dopiero we wrześniu, wybraliście stabilizację? Żeby popracować z tymi zawodnikami, których już pan ma. Stabilność zawsze jest fajna i potrzebna. Ale też nie ukrywam, że nasza skuteczność przy transferach nie była taka, jaka powinna być. Oczywiście, że teraz życzyłbym sobie transferów, jak każdy trener, który widzi, gdzie można zespół wzmocnić. Tylko to nie tak, że coś sobie wymarzysz i to dostaniesz. Trzeba patrzeć, czy mamy możliwości, żeby aktualnie coś jeszcze zrobić. Widzimy, jakie transfery przeprowadziły kluby za nami. My aktualnie nie mamy takich możliwości, dopóki ktoś nie opuści zespołu.
Czyli jeden do jednego. Ktoś musi odejść, żeby przyjść mógł ktoś.
To otworzy nasze możliwości. Górnik rozwiązał kontrakt z Kevinem Brollem, wcześniej przesuwając bramkarza do rezerw. Skąd taka decyzja?
Zarządzanie drużyną polega też na tym, że oczekujemy odpowiedniego zachowania. Pewne rzeczy powtórzyły się drugi raz, trzeci. A trzy razy to u mnie koniec. Mamy swoje zasady dyscyplinarne, zdecydowaliśmy, że najlepszym rozwiązaniem dla nas, ale i dla niego, będzie rozstanie. Jeden kontrakt został zwolniony. Możemy się spodziewać transferu bramkarza do Górnika? Szukamy i pracujemy nad tym. Chcemy mieć trzech graczy na tej pozycji. Obecnie jest Bielica, Sokół i trzeci bardzo młody bramkarz.
Latem mówił pan, że docelowo chcielibyście lepiej przygotowywać transfery. Pracujecie nad tym, kogo sprowadzić w czerwcu? Próbujemy. Aktualnie nie powiemy, że chcemy sprowadzić tego i tego zawodnika, bo najpierw musimy mieć warunki, zobaczyć nasze możliwości na lato i zbudować struktury. Obecnie mamy takie, jak wiele polskich klubów. Zdecydowaliśmy się na inną drogę, która może być naszą w przyszłości. Najpierw wszyscy musimy mieć poczucie, że jest dla nas najlepsza. Są dwa kierunki. Wyszukujemy zawodników, na których inne kluby jeszcze nie zwróciły uwagi. Jest też opcja ogrywania młodych, pracy z nimi, co aktualnie robię, i stawiania na nich. W pierwszym składzie pokazaliśmy już wielu młodzieżowców. Przy tym potrzebne jest coś, o czym ludzie w piłce nie chcę słyszeć – czas i cierpliwość.
Cierpliwość w piłce? Polskiej piłce? Jest pan pewny, że to dostanie?
Dopóki nie mamy najlepszej akademii w Polsce, to tej cierpliwości będziemy potrzebowali. Innej możliwości nie ma. Przez pół roku poznałem Ekstraklasę. Wiele osób chwali Zagłębie Lubin za dobrą akademię. Tylko kiedy oni zaczynali? Ile zainwestowali? Jakie mają warunki? Podobnie Legia, Lech czy Pogoń Szczecin. Infrastruktura też przyciąga talenty. My mamy inną drogę, jestem przekonany, ze to można też rozwiązać, ale potrzebny jest czas, czas i jeszcze raz czas.
Jaka będzie opcja w Górniku?
Aktualnie jest taka, że musimy inaczej pracować. Rozumiem, że chcielibyście wcześniej wyłapywać piłkarzy, bo za żadnego nie zapłacicie milion euro. Tylko tak myśli cała Ekstraklasa. Czym Górnik miałby się wyróżniać?
Innowacją, kreatywnością, szybkością. Możemy oglądać mecze, ale i wspierać się danymi zawodników. Analiza statystyk daje wiele możliwości. Można porównać, jakie piłkarz ma statystyki w porównaniu do ligi, czy pasuje do naszej filozofii. Tylko wcześniej musimy przygotować strukturę, by pracować inaczej niż 95 procent klubów w Polsce. Nie zamierzamy czekać na to, jakich zawodników podrzucą nam menedżerowie. Wiemy, jak funkcjonuje rynek piłkarski. Kiedy zaczyna się okno, duży wpływ mają agenci. Podsyłają zawodników, a my teraz musimy się od tego zdystansować. Załóżmy, że poinformujemy o poszukiwaniach piłkarza na daną pozycję. I menedżer będzie miał zawodnika na tę pozycję, którego chce pchnąć do Polski. Nie bądźmy romantykami i nie łudźmy się, że zaproponuje go tylko Górnikowi. Jego kandydatura trafi też do pięciu innych polskich klubów. Dlatego nie chcemy być zależni od tego, jakiego zawodnika ktoś nam zaproponuje.
Nasza skuteczność przy transferach nie była taka, jak powinna być. Widzimy, kim wzmocniły się kluby będące w tabeli za nami. My nie mamy takich możliwości, chyba że ktoś odejdzie.