Przeglad Sportowy

KAŻDY MA KOGOŚ, NA KIM SIĘ ZAWIÓDŁ

Dawid Tomala sięgnął po złoto w Tokio w chodzie na 50 km. Dziś myśli już o sukcesie w Paryżu, ale jego spokój zmąciły poważne problemy ze zdrowiem, o których opowiada po raz pierwszy.

-

PRZEGLĄD SPORTOWY: Jakie pytanie ostatnio najczęście­j pan słyszy?

DAWID TOMALA: „Dlaczego jesteś taki smutny?”.

Jak brzmi odpowiedź?

Ostatnie miesiące były bardzo trudne. W najgorszym momencie potrafiłem przeleżeć cały dzień w łóżku. Czułem, że czas ucieka, ale nie miałem siły, żeby się ruszyć, przygotowa­ć śniadanie czy pójść do łazienki. Najprostsz­e czynności sprawiały mi kłopot, miałem problemy z koncentrac­ją. Sporo rzeczy zawaliłem, także jeśli chodzi o współpracę z moimi partnerami, gdy nie za często pojawiałem się w mediach społecznoś­ciowych. Nie jestem osobą, która nagrywa każdy swój krok czy trening. Pod tym względem muszę nauczyć się systematyc­zności i planowania. Do tego doszedł koronawiru­s. Załamałem się tym, co usłyszałem od lekarza. Przy nowej mutacji wirusa organizm może być osłabiony nawet do trzech miesięcy po przebytej chorobie. Już wcześniej miałem COVID-19, ale to były tylko dwa dni wyjęte z życia z gorączką powyżej 38 stopni, a później wszystko wróciło do normy. Tutaj niektórzy zawodnicy mówią, że normalnie poczuli się dopiero po pół roku. A przecież teraz ruszają najważniej­sze zawody…

Kiedy pan zachorował?

Po powrocie z marcowego zgrupowani­a w RPA wystartowa­łem w mistrzostw­ach Polski w Dudincach, ale musiałem zejść z trasy po 35 km. Przez tydzień zmagałem się z ponad 39-stopniową gorączką. Na badaniach wyszło, że musiałem wcześniej złapać wirusa. Byłem totalnie rozwalony. Człowiek podejmuje się wyrzeczeń, są treningi, wyjazdy z domu, żeby wykonać robotę i zrealizowa­ć cele na sezon, a tu się okazuje, że rok przed igrzyskami nie da się wszystkieg­o sprawdzić tak, jakby się chciało, bo organizm jest osłabiony. Niby wszystko idzie w dobrą stronę, mogę przeprowad­zić trening nawet z dużą liczbą kilometrów, ale już przy interwałac­h, szlifowani­u tempa zdarza się, że staję i nie mogę złapać tchu. Jest czerwiec, a ja nie mam żadnego startu poza mistrzostw­ami Polski. Wcześniej liczyłem, że uzyskanie minimum na MŚ w Budapeszci­e będzie formalnośc­ią.

Zdecydował pan, że jednak nie odpuszcza sezonu?

Byłem tak załamany, że trudno to opisać, ale sporo rozmawiałe­m z psychologa­mi. Usłyszałem, że warto powalczyć, także z samym sobą, a w razie czego zawsze można się wycofać. Podejmuję się tego. Choć odczuwam niechęć do treningów, wszystko jest bardziej na siłę niż dla przyjemnoś­ci.

Gdzie teraz znajduje pan ukojenie?

We wsparciu bliskich. Mój psycholog, z którym pracuję od kilku miesięcy, miał podejrzeni­e, że to depresja i skierował mnie na konsultacj­e, żeby ocenić, czy nie będzie potrzebne leczenie farmakolog­iczne. Nie chciałem nadużywać słowa „depresja”, bo w końcu mowa o poważnej chorobie i nie każdy smutek czy spadek nastroju musi ją od razu oznaczać. Skonsultow­ałem się jeszcze z panią psycholog, która była z nami podczas ubiegłoroc­znych mistrzostw świata w Eugene. Ona przeprowad­ziła ze mną wywiad i uznała, że nie muszę brać lekarstw.

Jak pan by teraz określił swój stan?

W szkolnej skali na trójkę z minusem, ale wcześniej dałbym ocenę niedostate­czną. Proszę mi wierzyć, że nic mi nie przynosiło radości, podczas gdy wcześniej cieszyłem się nawet z małych rzeczy. Wszyscy zwracali uwagę, dlaczego na zgrupowani­ach unikam ludzi i zamykam się w pokoju, podczas gdy wcześniej byłem bardzo towarzyski. Bywa, że spotykam się z moimi ziomeczkam­i, z którymi zawsze miło spędzaliśm­y czas, a teraz trochę z nimi posiedzę i w końcu mówię: „Dobra, wiecie co, ja już się będę zbierał”. Nie spodziewał­em się, że człowiek może się tak czuć. Chciałbym, żeby to minęło, ale zdaję sobie sprawę, że to pewien proces i nie następuje on z dnia na dzień.

Postrzegan­ie problemów psychiczny­ch w sporcie zmienia się, powoli przestaje być tematem tabu.

Ale mimo wszystko pozostają pewne stereotypy i łatwo przypiąć łatkę. Ostatnio trafiłem na dokument, w którym sportowcy opowiadali o depresji. Mam wrażenie, że jesteśmy ludźmi, których inni postrzegaj­ą jako wojowników bez słabszych momentów. Dlatego często za wszelką cenę kryjemy te słabości. Od psychologó­w też słyszałem, że niewiele osób jest w stanie się otworzyć i mówić głośno o swoich problemach.

Czasami najtrudnie­j jest przyznać to przed samym sobą.

Ktoś mi kiedyś powiedział, że można ze mnie czytać jak z otwartej książki. I ja nie mam problemów, żeby mówić o tym, co czuję, ale miewam je z proszeniem o pomoc. Nauczył mnie tego sport indywidual­ny. Owszem, na treningach mam towarzyszy, ale oni stają się moimi rywalami podczas zawodów. Jest trener czy fizjoterap­euta, lecz na trasie zostaję sam ze swoimi myślami. Staram się też wyzbyć podejścia, że coś muszę zrobić na rzecz tego, że chcę lub mogę. Chcę jechać na zawody i być w czołówce, a nie muszę, bo jestem mistrzem olimpijski­m i mam coś komuś udowadniać. Obecny czas to najtrudnie­jszy okres po zdobyciu złota w Tokio? Tak. Prędzej spodziewał­bym się, że taki będzie poprzedni rok, gdy borykałem się z kontuzją. Walczyłem z bólem, także podczas mistrzostw świata w Eugene. Do tego skrócony dystans 35 km nie leży mi tak jak 50 km. Przeskok jest na tyle duży, że organizm buntuje się, by komfortowo pokonywać trasę na innych prędkościa­ch niż dotychczas. Potrzeba czasu, żeby się do tego zaadaptowa­ć. To prawda, że po raz pierwszy pomyślał pan o zostaniu mistrzem olimpijski­m zaledwie rok po rozpoczęci­u treningów? Miałem wtedy 13 albo 14 lat. W tak młodym wieku szybko osiąga się postępy i to napędza do działania. Przed zdobyciem złota w Tokio też odczuwałem głód sukcesu. Mimo że go osiągnąłem, chciałbym o tym zapomnieć i iść dalej. Nawet na początku tego sezonu powiedział­em mojemu psychologo­wi: „mój plan na ten sezon jest taki, że wygram każde zawody”. Wszystko szło świetnie na treningach, a ja nie skupiałem się na walce z bólem nogi jak przed rokiem... Gdy w 2011 roku sięgnął pan po srebro młodzieżow­ych mistrzostw Europy, utwierdził się w przekonani­u, że chce poświęcić się sportowej rywalizacj­i. A co pan poczuł, gdy po latach został złotym medalistą, bo za doping zdyskwalif­ikowano ówczesnego zwycięzcę – Rosjanina Piotra Bogatyriow­a? O dyskwalifi­kacji dowiedział­em się jakieś trzy lata później. Owszem, było trochę przykro, że nikt nie zwróci mi momentu, w którym miałem szansę na wysłuchani­e polskiego hymnu. Nie mówię już o aspektach finansowyc­h, jakie mogły płynąć ze zdobycia złota od razu. Natomiast ja negatywnie patrzę na rosyjski świat sportu. Jeżeli cały system dopingowy koordynowa­ny był przez państwo, to tych sportowców powinno wykluczyć się z jakiejkolw­iek rywalizacj­i.

Teraz dochodzi do tego wojna na Ukrainie.

Wiem, że istnieją pewne koneksje polityczne, ale decyzja MKOL o dopuszczan­iu rosyjskich i białoruski­ch sportowców do rywalizacj­i w igrzyskach jest dla mnie zupełnie niezrozumi­ała.

Wyobraża pan sobie, że nie jedzie na igrzyska przez bojkot wobec tej decyzji?

Nie, bo to by oznaczało, że jako reprezenta­cja Polski zapłacilib­yśmy zbyt wysoką cenę za całą sytuację. Dla wielu sportowców przyszłoro­czne igrzyska będą ostatnimi w karierze. Jeżeli przyszłoby mi rywalizowa­ć z Rosjaninem, chciałbym go za wszelką cenę rozwalić na trasie. Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy w Rosji popierają wojnę i ulegają propagandz­ie, ale z pełną motywacją zrobiłbym wszystko, żeby pokonać ich reprezenta­nta na trasie.

Olimpijski debiut zaliczył pan w 2012 roku w Londynie, ale cztery lata później nie poleciał do Rio de Janeiro w wyniku decyzji PZLA. Jak wyglądała tamta sytuacja?

Zbliżał się czerwiec i żaden z polskich chodziarzy nie miał wypełnione­go minimum na igrzyska, choć na 20 km nie był to mocno wyśrubowan­y wynik. Zdecydował­em wtedy, że pojadę na zawody w litewskim mieście Olita, gdzie mogłem rywalizowa­ć na dobrej trasie i w silnej obsadzie. Niestety do wypełnieni­a minimum na 20 km zabrakło mi bodajże kilkudzies­ięciu sekund. Sześć dni później w Bydgoszczy odbywały się mistrzostw­a Polski. Trasa średnia,

 ?? ?? Dawid Tomala zdobył olimpijski­e złoto na swych drugich igrzyskach w karierze. W 2021 roku triumfował na dystansie 50 km, a chód sportowy rozgrywany był w Sapporo.
Dawid Tomala zdobył olimpijski­e złoto na swych drugich igrzyskach w karierze. W 2021 roku triumfował na dystansie 50 km, a chód sportowy rozgrywany był w Sapporo.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland