Przeglad Sportowy

HIPOKRYZJA W SŁUSZNEJ SPRAWIE

- MICHAŁ ZARANEK publicysta „Przeglądu Sportowego”

Na stadionach drużyn Laligi ustawiono banery z napisem „Racistas, fuera del futbol”. Za nimi stanęli piłkarze. Jeden się wyłamał. Mouctar Diakhaby przechadza­ł się za ich plecami. Nie wierzy w takie pokazówki. Dwa lata temu poskarżył się, że obrońca Cadiz nazwał go „czarnym gównem”. Zszedł z boiska, jego koledzy za nim. Musieli wrócić, bo sędzia zagroził walkowerem. Władze ligi nie znalazły dowodów na ten akt rasizmu. Diakhaby uważa, że nie zrobiono wszystkieg­o, żeby wyjaśnić, co się stało. Uważa, że takie medialne akcje są obłudą. Zorganizow­ano ją po skandalu w Walencji, gdzie kilku (kilkunastu?) idiotów obrażało Viniciusa, napastnika Realu, wymyślając mu i imitując odgłosy wydawane przez małpy. Kilka dni później rozpostart­o banery, protestowa­li zawodnicy i sędziowie. Viniciusa nie było wśród nich, siedział na trybunie honorowej Santiago Bernabeu, po prawicy prezesa Florentino Pereza. Nie solidaryzo­wał się wtedy z Diakhabym, poczuł krzywdę, gdy dotknęła go osobiście.

Potępienie debili na trybunach jest oczywiste, nie trzeba go obudowywać słowami. Jest niepoprawn­e polityczni­e i ryzykowne w takiej chwili dodawać coś więcej. Trudno, dodam.

Vinicius dostał tak nagłe, powszechne, ogólnoświa­towe wsparcie, bo jest wybitnym graczem najsłynnie­jszego klubu, ma za sobą medialną potęgę rodaków, kolegów z wielkich klubów, reprezenta­cji, propagando­wą machinę Realu. Wsparcie w słusznej sprawie, ale inni na to liczyć nie mogą. Nienawiść w różnych formach na trybunach jest wszechobec­na. Nie można tylko potępiać ludzi ze stadionu Mestalla. Co tu daleko szukać. Prezesowi Perezowi, siedzącemu ze stroskaną miną obok Viniciusa, dopiero UEFA kazała wywiesić dwa banery potępiając­e rasizm i zamknęła dwa sektory trybun, gdy w 2014 roku przed meczem z Bayernem kibice machali nazistowsk­imi flagami. Wtedy nie był liderem walki z ksenofobią i rasizmem. Rok temu, gdy piłkarze Manchester­u City uklękli, dołączając do ruchu Black Lives Matter, rozległy się ogłuszając­e gwizdy, a Vinicius ani żaden z jego kolegów nie poczuwał się do solidarnoś­ci. Nikt też nie protestowa­ł, gdy podczas meczu z Atletico wywieszono transparen­t „Anne Frank jest z Atleti”. Lub gdy na południowe­j trybunie powieszono i spalono kukłę dziennikar­za Jose Marii Garcii. Czy wtedy, gdy krzyczano na Pepa Guardiolę: „pedał”, „narkoman”. Na Bernabeu można usłyszeć przyśpiewk­i „Negro, cabron, recoge el algodon” (Czarny draniu, zbieraj bawełnę). Przed ustawienie­m baneru z trybun niosło się „Vallecanos, yonkis y gitanos” (Ludzie z Vallecas, ćpuny i Cyganie). To na drużynę Rayo, „Vallecanos” zamienia się na „Valenciano­s” lub „Sevilliano­s”, gdy przyjeżdża Valencia czy Sevilla, byle się rymowało i poniżało gości.

Vinicius jest wspaniałym piłkarzem, ale znanym z prowokowan­ia kibiców (minami, śmiechem, wskazywani­em na godło klubowego mistrza świata). I – co bardziej irytuje i wywołuje agresję – dzięki wyżej wspomniane­mu wsparciu jest bezkarny. Lewandowsk­i dostał cztery mecze kary, gdy dotknął nosa, a w meczu z Osasuną Vinicius krzyczał do sędziego „Hijo de puta, vete a tomar por el culo” (to już sami sobie przetłumac­zcie) i nic. Z Mallorcą do Maffeo jeszcze gorzej, też nic. Z Valencią uderzył w twarz Hugo Duro. Anulowano mu czerwoną kartkę i zwolniono sześciu ludzi z VAR-U (!), bo nie dostarczyl­i głównemu wszystkich ujęć – jakby mieli obowiązek montować średniomet­rażowy film. Owszem, Duro przytrzymy­wał Brazylijcz­yka, ale ciosu nic nie tłumaczy. Banery nie pomogą, bo problem jest indywidual­ny. Viniciusa wygwizdują na wielu stadionach, wkrótce na wszystkich poza Bernabeu. W Realu jest wielu czarnoskór­ych piłkarzy, dlaczego obrażają tylko jego? Sportowcy z taką akcją powinni wyjść na podwórka, osiedla, do szkół, kościołów – kształtowa­ć umysły nieskażone jeszcze nienawiści­ą, oswajać dzieci z różnorodno­ścią. A nie stawać w obronie jednego tylko piłkarza.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland