LUBI RYZYKO
tach gracze podniosą głowę. To było kluczowe, że moment załamania destrukcyjnie wpływał na zespół. Stracona bramka w Mołdawii i od razu głowy w dół. To samo w Albanii. Trener musi wiedzieć, jak zareagować w takiej sytuacji. Przed meczem z Wyspami Owczymi będzie miał pan dwa treningi. Co będzie ważniejsze? Kwestie czysto piłkarskie czy mentalne?
Selekcjoner jest też psychologiem. Już w młodzieżówce nauczyłem się, że selekcjoner przede wszystkim musi odpowiednio zagospodarować potencjał ludzi. Mogę powiedzieć, tu nie mam nic do ukrycia, że Fernando Santosowi kilka razy oferowałem pomoc, bo zawodników znam bardzo dobrze. Ale nie chciał, to się nie narzucałem. Proszę tego nie odbierać jako krytyki, bo Fernando Santos odniósł olbrzymie sukcesy i taki ma styl pracy. Przy okazji wrócę do zarzutu mi stawianego, że nie lubię zagranicznych łatwiej jest pracować pod tym względem, bo znamy tych piłkarzy. Fernando Santos dopiero się ich uczył. Mamy bardzo dobrych zawodników, u których trzeba wyzwolić potencjał i sprawić by wiedzieli, na jakich zasadach grają. Dlatego nie uważam, że ta reprezentacja potrzebuje teraz trenera zamordysty, który zrobi rewolucję. Pierwszy krok polega na tym, aby zaufać zawodnikom, potem wygrać z Wyspami Owczymi i Mołdawią i doprowadzić do sytuacji, by listopadowy mecz z Czechami był o coś.
W trakcie pierwszej konferencji mówił pan, że kadra ma nie być oblężoną twierdzą, bardziej otworzyć się na media i kibiców. Jak długo jest pan w stanie wytrwać w takiej otwartości?
Są momenty, kiedy można się bardziej otworzyć, są momenty, kiedy trzeba zająć się tylko pracą. Pamiętam, że w Katarze Czesiek Michniewicz zażartował
Awans za wszelką cenę, bo pojawi się szansa na mistrzostwo Europy. Jeżeli nie będzie awansu, tej szansy zabraknie automatycznie.