NIEZAPOMNIANE TRIUMFY ZAPOMNIANEJ BIEGACZKI…
W czasach gdy kilkunastoletnia Renata Pyrr (obecnie Pyrrkokowska) zaczynała karierę lekkoatletyczną, bieg maratoński w wykonaniu kobiet był dopiero powoli torującą sobie drogę „babską” fanaberią, na którą mężczyźni patrzyli z przymrużeniem oka. Gdy jednak
Itym sposobem doczekaliśmy się biegaczki, która na dystansie 42 kilometrów i 195 metrów dołączyła wkrótce do czołówki światowej. Przestawiając się z krótszych dystansów na maraton, miała już na koncie dwa tytuły mistrzyni Polski na 3000 m (1985, 1986), jeden na 5000 m (1986) i pięć na 10 000 m (1984–88), ustanawiając również rekordy kraju. Debiut maratoński biegaczki rodem z Głubczyna na ziemi złotowskiej nastąpił w 1986 roku za sprawą trenera Janusza Wąsowskiego, który żeby ją ośmielić, razem z nią wystartował w Berlinie. Miała więc świetnego ojca chrzestnego na nowym dystansie i choć stanęła na starcie po trzech nieprzespanych nocach, do mety dotarła na czwartym miejscu w czasie 2:36:11. Wąsowski mógł być zadowolony, a sam nie mógł jeszcze wiedzieć, że wiele lat później, bo w 2014 roku, doprowadzi w Zurychu reprezentującego Polskę Etiopczyka Yareda Shegumo do tytułu wicemistrza Europy. Oprócz Wąsowskiego do biegania maratonu zachęcali też Renię dwaj inni szkoleniowcy – Zbigniew Ludwichowski i Henryk Paskal, który został jej menedżerem.
Śladem Renaty ruszyła do maratonu przyszła mistrzyni świata (Tokio 1991) Wanda Panfil, która również zadebiutowała w Berlinie, ale w 1987, dobiegając jako druga do mety, za co zapłacono jej bodaj 7000 marek zachodnioniemieckich, bo ten bieg rozgrywany był przecież na terenie Berlina Zachodniego (później nagrody w Berlinie wzrosły do kilkudziesięciu tysięcy euro). Już w 1988 występująca wtedy w barwach Orła Wałcz Renata przebiła Wandę, zwyciężając na trasie berlińskiej w czasie 2:29:16, co oznaczało rekord Polski, dużo lepszy od tego, który Panfil ustanowiła w Berlinie rok wcześniej (2:32:01). Tak to te dwie ambitne zawodniczki otworzyły Polkom wrota do maratońskiego raju, w którym można było nie tylko poczuć smak zwycięstwa, lecz również zarobić całkiem godne – w ówczesnych polskich warunkach – pieniądze.
A z pieniędzmi w lekkoatletyce było jeszcze wtedy niełatwo. W konkurencjach rozgrywanych na bieżni zaczęto płacić (i to nie bezpośrednio) od 1985 roku w mityngach Grand Prix. W 1993 roku na mistrzostwach świata w Stuttgarcie zaoferowano zawodnikom po raz pierwszy wartościowe nagrody rzeczowe (mercedesy), a premie pieniężne pojawiły się w tej imprezie dopiero w 1997 w Atenach. Pod tym względem więc maratony miejskie zdecydowanie wyprzedziły resztę lekkoatletycznych specjalności. W tym wypadku biegało się nie tylko dla honoru.
Renata Pyrr (od 2 września 1978 do dziś w związku małżeńskim ze swym szkolnym nauczycielem wf. i trenerem Wojciechem Kokowskim) trafiła od razu na wprost idealny moment do rozpoczęcia maratońskiej kariery. Wraz z Wandą Panfil, z którą wcześniej wielokrotnie wygry