Nauczyli się wygrywać, grając co trzy dni
Dzięki bramce w doliczonym czasie gry wicemistrzowie Polski pokonali Górnika. Po genialnym meczu z Aston Villą poradzili sobie również w lidze.
Powrót do rzeczywistości nie zawsze jest prosty. Polskie drużyny, gdy już dojdą do fazy grupowej europejskich pucharów, mają na ogół olbrzymie problemy, żeby odnosić korzystne wyniki w meczach ligowych. Jednak po starciach w Europie zazwyczaj brakowało sił lub odpowiedniej koncentracji, żeby wygrywać w PKO BP Ekstraklasie. Przekonywali się o tym również legioniści. Pod koniec września 2021 roku niespodziewanie ograli Leicester 1:0, trzy dni później przegrali 1:3 w Gdańsku z Lechią. Następnie w pięciu kolejkach nie odnieśli żadnego zwycięstwa. Teraz piłkarze Kosty Runjaicia mieli za sobą rewelacyjny występ przeciwko Aston Villi. Wygrana 3:2 z rywalem z Premier League z całą pewnością przejdzie do historii stołecznego klubu. Jednak siłą rzeczy musiało pojawić się pytanie, jak Legia zagra z Górnikiem Zabrze. Gospodarze nie zagrali wybitnego meczu, nie prezentowali rewelacyjnej formy. Ale pokazali wolę walki do samego końca i w doliczonym czasie zapewnili sobie bardzo ważne zwycięstwo.
Start jak z Lwami
Przy Łazienkowskiej legioniści mieli przewagę od samego początku. Utrzymywali się przy piłce, atakowali. Nie minęło dziesięć minut, a fani zgromadzeni na stadionie podobnie jak przy okazji starcia z Villą cieszyli się gola. Ponownie asystę zanotował Patryk Kun, jednak tym razem futbolówkę w siatce umieścił Tomaš Pekhart. Radość warszawiaków nie trwała długo. Niespełna pięć minut później piłkę w bramce Wojskowych umieścił Sebastian Musiolik, dla którego było to debiutanckie trafienie w drużynie zabrzan. Nie da się ukryć, że byłemu napastnikowi Rakowa Częstochowa w zdobyciu bramki pomogli Makana Baku i Bartosz Slisz, gdyż w środku pola zabrakło między nimi komunikacji. Trafienie przyjezdnych spowodowało, że coraz częściej dochodzili do głosu. Legia nie pozostawała dłużna, większość jej ataków przechodziła lewą stroną, gdzie rozpędzał się Kun, a większych problemów z Robertem Dadokiem nie miał. Dobre wrażenie na kibicach wywarł również Jurgen Celhaka, który zastąpił w składzie Elitima. Albański pomocnik ciężko pracował w środku pola, często odbierał piłkę rywalom, czy rozpoczynał ataki gospodarzy.
Górnik kilka razy w pierwszej połowie mocniej zaatakował Wojskowych, co związane było z błędami indywidualnymi legionistów. Tego dnia oba zespoły bezbłędne nie były, szczególnie pod bramką, gdyż strzały pozostawiały wiele do życzenia. Najlepszą okazję jeszcze przed przerwą miał Rosołek. Prawą flanką ruszył Radovan Pankov. Serb znalazł podaniem 22-latka, który strzałem piętą trafił piłką w Daniela Bielicę.
Niechlujna gra
Legia drugą połowę rozpoczęła niechlujnie. Po stronie gospodarzy pojawiało się sporo niedokładności, grali za lekko lub za wolno. Górnik nie był w stanie tego wykorzystać, cofnął się i starał się odpierać ataki warszawiaków, licząc na kontrataki. Bliższa wyjścia na prowadzenie była drużyna trenera Kosty Runjaicia. W 51. minucie w poprzeczkę trafił Baku, którego kilka minut później z łatwością ograł Kamil Lukoszek. Młodzieżowiec posłał futbolówkę do Daisuke Yokoty. Uderzenie Japończyka wybronił Kacper Tobiasz. Zabrzanie ruszyli do ataku. Jeszcze lepszą okazję miał Musiolik, lecz futbolówkę po jego strzale głową sparował golkiper warszawiaków. Runjaić reagował, po ponad godzinie gry na murawie pojawił się między innymi Paweł Wszołek. Minęło kilka minut, a skrzydłowy dwukrotnie zagroził bramce zabrzan. Najpierw piłka po jego technicznym strzale wylądowała za linią końcową, a następnie Bielica poradził sobie ze strzałem głową. Ale nie dał sobie rady w 92. minucie, gdy Wszołek zagrał idealną piłkę do Igora Strzałka. 19-letni pomocnik Legii zdobył pierwszą bramkę w PKO BP Ekstraklasie, która dała Legii wyjątkowo cenną wygraną.