Drugie życie byłych liderek
Caroline Wozniacki dała przykład, jak wracać. W jej ślady idą Angelique Kerber, Naomi Osaka i Garbine Muguruza. Czy także Maria Szarapowa?
Sezon 2024 w kobiecym tourze zapowiada się ekscytująco. Po tym, jak w US Open z sukcesami rywalizowała Caroline Wozniacki (czwarta runda i porażka w trzech setach z późniejszą mistrzynią Coco Gauff), zainspirowane jej wynikami do gry szykują się kolejne dawne pierwsze rakiety świata. W Puszczykowie razem z trenerem Torbenem Beltzem na pełnych obrotach ćwiczy już Angelique Kerber. W lutym razem ze swym partnerem Franco Bianco doczekali się córeczki Liany, teraz zawodniczka jest już w zaawansowanej fazie przygotowań, które mają zaowocować udanym występem w Australian Open. Podczas turnieju na antypodach mająca niemieckie obywatelstwo Angie skończyłaby 36 lat.
Przez Naomi przechodzą fale
Ale nie tylko ona szykuje się do powrotu. O tym samym myślą inne byłe liderki rankingu WTA. Podczas niedawnego szlema na Flushing Meadows
to między innymi Naomi Osaka.
– Bardzo kocham moje dziecko, ale przerwa od tenisa naprawdę rozpaliła we mnie ogień – stwierdziła Japonka, która trzy miesiące temu urodziła małą Shai. – Jako mama doceniłem wiele rzeczy. Uważałam je wcześniej za oczywiste, obecnie mam na nie inne spojrzenie. Myślę, że warto sprawdzić się w nowej roli – podsumowała swoją sytuację. Zapowiadała też, że zobaczymy ją już w Melbourne. Akurat w jej przypadku nic nie jest jednak pewne, bo wiele razy zmieniała już zdanie w ostatniej chwili i potem zapadała się pod ziemię. Sama zresztą otwarcie o tym mówiła. Ma taką naturę, że jest podatna na zmianę nastrojów i priorytetów. Przechodzą przez nią fale, które w tym samym ciele tworzą innego człowieka.
Dłuższy hiszpański urlop
Bardzo podobną duszę wydaje się mieć Garbine Muguruza. Hiszpanka w tajemniczych okolicznościach zniknęła z touru w 2022 roku wkrótce po tym, jak triumfowała w turnieju Masters w Guadalajarze. Gdy w poprzednim sezonie rozmawialiśmy na Wimbledonie z jej byłą trenerką Conchitą Martinez, ta wspominała o kontuzjach i nawracająnie, cych problemach ze zdrowiem. Na pewno przeszkadzały, lecz szybko okazało się, że nie chodziło wyłącznie o nie. Urodzona w Caracas tenisistka wiosną zaręczyła się z modelem Arthurem Borgesem, którego przypadkowo poznała w Central Parku, gdy poprosił ją o selfie. Po wielu latach podróży i wiktoriach we French Open czy Wimbledonie potrzebowała więcej czasu na znalezienie nowej perspektywy i uporządkowanie życia osobistego.
– Cieszę się z tego dłuższego urlopu, ale to nie oznacza, że moja kariera dobiegła końca – uspokajała latem Muguruza. – Australian Open, medal olimpijski, US Open. To wciąż są cele, które chciałabym zrealizować. Sprawiają, że na pewno nie zapominam o kortach – podkreślała.
Zaczyna od pickleballa?
Nie do końca jasne są za to plany Marii Szarapowej. Rosjanka, która razem z biznesmenem Alexandrem Gilksem ma synka Theodore’a, potwierdziła na razie starty w pickleballu. Razem z Johnem Mcenroe ma zagrać w Miami ze Steffi Graf i Andre Agassim o milion dolarów. Jednak treningi w gymie sugerują, że w przyszłym roku może chodzić o coś więcej. Tym bardziej że po zakończeniu przygody z zawodowym sportem „królowa lodu”, jak pisali o niej w przeszłości anglojęzyczni publicyści, zdecydowanie ociepliła swój wizerunek. Angażuje się w życie społeczne, inwestuje, bierze udział panelach ekonomicznych, a gdy w tym roku dotarła do Cannes podczas jednej z debat, obok jej nazwiska pojawiła się na ściance nie tylko informacja o pięciu tytułach wielkoszlemowych i olimpijskim podium, ale także słowo entrepreneur, czyli przedsiębiorca. – Kiedy byłam młodą zawodniczką i nie miałam jeszcze dwudziestu lat, po treningach czy meczach wracałam do hotelu i było zwykle sporo czasu wolnego. Dla dziennikarzy uosabiałam wyłącznie tenis. Jesteś mistrzynią i wystarczy. Tak wyglądało ich spojrzenie. Nie potrzebujesz już niczego więcej. A ja nie patrzyłam na siebie w ten sposób. Pamiętam, jak czytałam o Four Seasons (sieć zarządzająca pięciogwiazdkowymi hotelami, w których często mieszkała – przyp. red.). Jak powstała, jak działa, jak zarabia. I myślałam sobie tak: wow, jest coś więcej niż bycie tylko tenisistką, choć obie te sfery mocno się przenikają. Szybko się w tym odnalazłam, szybko mnie to wciągnęło – tłumaczyła. Pytazapowiedziała czy dziś patrząca na życie w ten sposób Szarapowa byłaby w stanie ponownie się poświęcić i wrócić na poziom zawodniczki. Z osoby decydującej i zarządzającej w drugiej funkcji znów stałaby się zwykłą pracownicą. W tenisie jest jednak coś takiego, co przyciąga i dodaje takiej opcji prawdopodobieństwa. Caro pokazała, że można, kolejne numery 1 też mają to w planach. Szarapowa nie musiałaby tyrać na pełen etat, mogłaby się skoncentrować na części rozgrywek. Na przykład na Ameryce.
Ma swój własny świat
– Zwyciężać można w różny sposób – tłumaczy była mistrzyni. – Wygrana nie sprowadza się jedynie do uniesienia pucharu za triumf w wielkim szlemie. Są różne wyzwania i strumienie pieniędzy. Styl, design, kultury. Pięć godzin burzy mózgów. Coś, co cię zainspiruje i pomoże później w rozwoju. Nie tylko tym sportowym – opowiadała. Ona w przeciwieństwie do swych dawnych znajomych ma zdecydowanie swój własny świat. Ale i w nim może się znaleźć miejsce na rywalizację na największych kortach. Poczekajmy cierpliwie kilka chwil. Wkrótce Iga Świątek może mieć obok siebie nowe i utytułowane rywalki.