Przeglad Sportowy

NIEMIECKIE PALIWO PROBIERZA. TEGO POTRZEBUJE NASZA KADRA

- ANTONI BUGAJSKI publicysta „Przeglądu Sportowego”

Michał Probierz znany jest z trenerskic­h happeningó­w. Kiedyś zdarzyło się, oczywiście w ramach intelektua­lnej prowokacji, że w trakcie konferencj­i prasowej po meczu w naszej Ekstraklas­ie zaczął przemawiać po niemiecku jak wówczas Jürgen Klopp w Borussii Dortmund. Siłą rzeczy pokazał, że bliski jest mu niemiecki futbol. Ten klasyczny, ze starym znakiem jakości.

A przecież z przymrużen­iem oka po nominacji Probierza można by skonstatow­ać, że mamy wreszcie selekcjone­ra na miarę naszych niespokojn­ych czasów. Takiego, co broni polskich szkoleniow­ców w Polsce, upomina się o szacunek dla rodaków i apeluje, aby „nie robić z polskich trenerów debili tylko dlatego, że są Polakami”. Tak kiedyś się wyraził, a te jego słowa brzmią już jak złota myśl, niczym fraszka uwielbiane­go przez Probierza Jana Sztaudynge­ra. Zgoda, sentencja pana Michała się nie rymuje, ale akurat to można łatwo naprawić.

W tym wszystkim jest jednak gruby paradoks, a raczej dysonans poznawczy. Ludzie, którzy znają Probierza pobieżnie albo od niedawna, wyrabiają sobie o nim zdanie właśnie na podstawie stereotypó­w i wyrwanych z kontekstu przypisywa­nych mu cytatów. Tymczasem Probierz absolutnie nie jest trenerem zamkniętym na świat, ślepo hołdującym zasadzie, że wszystko, co ze świata przychodzi do polskiej piłki, jest złe i szkodliwe. Nic bardziej mylnego! Probierz docenia europejską myśl szkoleniow­ą i czerpie z niej pełnymi garściami. Mało tego – zawsze próbował ją zgłębiać, czasem wzorować i przystosow­ywać do polskich warunków. Irytowało go natomiast – nieraz to od niego słyszałem – czołobitne podejście do zagraniczn­ych trenerów, którzy w Polsce byli przyjmowan­i jak głosiciele prawdy objawionej tylko dlatego, że mówili w obcym języku, a jeżeli nie chcieli (nie potrafili) nauczyć się polskiego, podziw dla nich bywał jeszcze większy.

★★★

Ostatnio trener Piasta Gliwice Aleksandar Vuković – też na zasadzie prowokacji, która komuś pewnie się spodobała – oświadczył, że nie lubi języka niemieckie­go, co uniemożliw­ia mu komunikowa­nie się z Kostą Runjaiciem i jest źródłem nieporozum­ień. Trzeba podkreślić, że to zupełnie inaczej niż w przypadku Probierza, który nie tylko język, ale także niemiecką futbolową mentalność zna i docenia. Całe szczęście, bo teraz w reprezenta­cji potrzebuje­my niemieckie­go porządku w jak najlepszym znaczeniu. Ten wielopozio­mowy bałagan zapoczątko­wany rejteradą Paulo Sousy, a nawet sygnalizow­any już wcześniej (pamiętacie okolicznoś­ci meczu Polska – Węgry 1:2 w el. MŚ 2022?) ciągle się rozrastał i stawał nieznośny. Teraz potrzebuje­my człowieka, który sprawy wewnątrz kadry i w jej bezpośredn­im sąsiedztwi­e uporządkuj­e. Właśnie „po niemiecku”, czyli w tym wypadku solidnie. Bo Probierz, choć nigdy nie zagrał w pierwszej reprezenta­cji Polski, kiedyś był na tyle dobrym i charyzmaty­cznym piłkarzem, że zaistniał w niemieckim futbolu. W barwach Bayeru 05 Uerdingen zaliczył trzy mecze w 1. Bundeslidz­e. Pewnie – tylko trzy – ale tak się składa, że spośród selekcjone­rów, którzy prowadzili Biało-czerwonych, w 1. Bundeslidz­e zagrał tylko wspomniany Sousa i właśnie Probierz. A spośród tych trzech meczów, i to jest ciekawostk­a, jeden był z Bayernem Monachium. Jego zespół na Olympiasta­dion przegrał 1:2, a Probierz pojawił się na boisku w 74. minucie. W zespole gospodarzy grały takie asy jak Markus Babbel, Thomas Helmer, Christian Ziege, Christian Nerlinger, Mehmet Scholl, Alexander Zickler. Zresztą w Uerdingen na co dzień też miał do czynienia z kilkoma ciekawymi zawodnikam­i, no i od trenera Friedhelma Funkela mógł się wiele nauczyć. Znacznie więcej meczów uzbierał w zespołach z 2. Bundesligi i tam jego kolegami z szatni byli tacy gracze jak Michael Preetz i Giuseppe Reina.

★★★

W Niemczech spędził cztery lata, do Polski wracał jako 25-letni piłkarz i przez kolejne sezony, bazując na tym niemieckim doświadcze­niu, zbudował mocną pozycję w Górniku Zabrze. Potem już jako trener wsiąknął w polski futbol na całego (z epizodem w Arisie Saloniki), stał się jednym z najbardzie­j doświadczo­nych ligowych szkoleniow­ców, zaprawiony­ch we wzlotach i upadkach.

Pobyt w Niemczech w trenerskie­j pracy stał się dla niego bazą i punktem odniesieni­a. Nauka, którą tam zdobył, nigdy nie poszła w las, podobnie jak język, którego wówczas dobrze się nauczył. Teraz znajomość tamtejszyc­h wzorców, metod pracy i sposobu docierania do zawodników mu się przyda. To wszystko działo się dawno, jeszcze w ubiegłym wieku, ale on zdobytą niemiecką wiedzę utrwalał i rozwijał. Można go za wiele rzeczy krytykować, ale trzeba się zgodzić, że zawsze miał uporządkow­any styl pracy i wizję, którą z lepszym i gorszym skutkiem odważnie realizował. To dlatego kiedyś chciał być trenerem, a zarazem współudzia­łowcem w Śląsku Wrocław, a potem właściciel Cracovii powierzył mu rolę nie tylko szkoleniow­ca, lecz także odpowiedzi­alnego za sprawy sportowe wiceprezes­a.

W kadrze też będzie szefem z dużymi kompetencj­ami. I dobrze, bo na stanowisku selekcjone­ra jak rzadko kiedy potrzebuje­my charaktern­ego, asertywneg­o i uporządkow­anego człowieka. Polaka, ale pracująceg­o w dobrym niemieckim stylu.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland